Plan Morro cz.1

3.7K 179 38
                                    

*Andi*
Następnego dnia

Byłam w swoim pokoju. Siedziałam na łóżku, przyglądając się medalionowi w kształcie serca, który zawsze nosiłam na szyi. Nie rozstawałam się z nim nawet na krok. Zastanawiałam co jest we wnętrzu pamiątki rodzinnej. Z tyłu głowy, przez cały ten czas myślałam nad planem Morro. Chciał Zielonego Ninja, to go dostanie. Zeskoczyłam z łóżka i wyszłam z pokoju. Postanowiłam pójść do pokoju Lloyda.

Już na miejscu zawahałam się. Trzymałam w powietrzu dłoń, zaciśniętą w pięść, gotowa zapukać. Coś bez przerwy nie dawało mi spokoju, czy powinnam ufać planowi Morro, a może lepiej zniknąć pewnej nocy. Rozważałam obydwie opcje, aż w końcu odważyłam się zapukać do drzwi.
Lloyd– Proszę!
Weszłam do jego pokoju. Po jego zdziwionej minie, wnioskowałam że nie spodziewał się gości, a co dopiero, nie spodziewał się mnie stojącej w progu drzwi do jego pokoju nie wiedzącej jak zacząć.
Lloyd– Co ty tutaj robisz?
Lloyd siedział na łóżku, ze słuchawkami w uszach. Słuchał muzyki, jednak wyłączył ją i wyjął słuchawki z uszu, gdy weszłam do środka.
Ja– Przyszłam pogadać.
Lloyd– Co ty knujesz?
Ja– Czy od razu muszę coś knuć? Nie znasz mnie od każdej strony...
Lloyd– To o czym chciałaś porozmawiać?
Postanowiłam podejść do niego. Byłam już przy jego łóżku, gdy nagle "przypadkiem" potknęłam się o własne nogi. Upadłam, jednak Lloyd złapał mnie w ostatniej chwili.
Ja– Masz silne ramiona.
Uśmiechnęłam się i przejechałam dłonią po jego ramieniu. Przeszedł go dreszcz, jednak nie wiedziałam czy przez możliwy odruch wymiotny, czy dostał jakiejś padaczki. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, choć w środku miałam ochotę mu przywalić. Może na samą myśl o tym uśmiech pojawił mi się na twarzy?
Lloyd– M-masz piękne oczy.
Ja– Dzięki? Znaczy, dzięki... Ty też masz oczy niczego sobie.
Czułam co do siebie obrzydzenie. Nie rozumiem, jak mogłam się zgodzić na coś tak potwornego. Lloyd jedynie się zarumienił. Pochylił się bliżej mojej twarzy. Dzieliło nas kilka centymetrów i już miał zamiar mnie pocałować, gdy do pokoju wparował Jay. Kamień spadł mi z serca. Pierwszy raz cieszyłam się, ze ktoś wszedł bez pukania.
Jay– Przeszkadzam? Jak widzę tak, to ja może...
Lloyd– Andi się potknęła a ja ją złapałem.
Ja– Dokładnie! A skoro mowa o tym... Lloyd mógłbyś mnie postawić?
Lloyd– Tak, oczywiście.
Postawił mnie z powrotem na ziemi. Mogłam stanąć na równe nogi. Oboje spojrzeliśmy w kierunku niebieskiego ninja, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
Lloyd– Właściwie to czemu nie pukałeś?
Jay– Chciałem tylko powiedzieć, że za godzine mamy być na treningu. Sensei Wu tak zarządził.
Ja– Ale nadal nie wyjaśniłeś czemu nie pukasz. A co jakbyś wszedł w nieodpowiednim momencie?
Jay– Ten chyba był nieodpowiedni... Po prostu mi się nie chciało. Spadam, cześć!
Ja&Lloyd– Cześć.
Jay– Możecie wracać do tego co wcześniej.
Ja– Wypad!
Mistrz błyskawic uniósł dłonie w geście obronnym, po czym powoli zaczął się wycofywać. Zamknął za sobą drzwi. Zostałam z Lloydem sam na sam... Zaraz! Jay wróć tu proszę Cię!
Lloyd– Przepraszam Cię.
Ja– Ale za co?
Lloyd– Za uprzykrzanie Ci życia. Wczoraj wieczorem nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że należy zakopać topór wojenny... No i przepraszam Cię za to.
Lloyd mnie pocałował. Może i trwało to sekundę, czułam jakby się to dłużyło w nieskończoność. Odsunął się ode mnie, rumieniąc się. Mimowolnie sama też się zarumieniłam.
Ja– Muszę iść... To... To do zobaczenia.
Wybiegłam z pokoju zanim jeszcze Lloyd zdążył cokolwiek powiedzieć. Stanęłam obok jego pokoju, oparłam się o ścianę płytko oddychając. Słyszałam jak mówi sam do siebie.
Lloyd– Głupi! Głupi! Głupi!
Nawet było to zabawne, jednak nie mogłam stać obok jego pokoju przez resztę dnia. Poszłam w stronę swojego pokoju. Po drodze spotkałam Nye, idącą w przeciwną stronę.
Nya– Co ty taka czerwona?
Ja– To mało istotne.
Nya– Aaa... Tak w ogóle, to co tam u Lloyda?
Ja– Chyba wszystko dobrze. Mało mnie on interesuje. A co?
Nya– Nie nic...
Nya zaśmiała się pod nosem i poszła dalej. Zatrzymałam ją, stając jej na drodzę. Założyłam ręce na piersi.
Ja– Z czego się śmiejesz?
Nya– Z niczego... Po prostu usłyszałam coś zabawnego od Jaya. Zresztą sama go zapytaj.
Zmrużyłam oczy. Już wiedziałam jak to się skończy... Jay, radzę Ci szybko szykować sobie nagrobek, zanim Cię znajdę.
Ja– Powiedział Ci...
Nya– Tak. Teraz wybacz, ale musze lecieć. Zane wzywa, sama wiesz. Pomoc przy statku i takie tam.
Nya wyminęła mnie i szybkim krokiem ruszyła w stronę sterowni.
Ja– Pa.
Ja natomiast ruszyłam pod pokój Jaya. Stanęłam przed nim i zaczęłam pukać, żeby mnie wpuścił do środka.
Ja– JAY! Wyłaź!
Jay– Nie ma mnie! Niech to!
Ja– Otwieraj!
Jay– Nie ma takiej opcji.
Ja– Przecież niż Ci nie zrobię Jay. Miałam Ci przekazać, że Nya cię szukała.
Jay uchylił drzwi, wychylając się zza nich.
Jay– Naprawdę? Co mówiła?
Ja– Po pierwsze, Nya Cię nie szukała... Po drugie, powiedziała mi co jej powiedziałeś.
Jay– Ooo. Mam kłopoty?
Ja– I to jakie. Ale nic Ci nie zrobię... Teraz.
Jay– Dzięki za informacje.
Uśmiechnęłam się sztucznie, już planowałam na niego idealną zemstę. Potrzebny był jednak czas i element zaskoczenia.
Ja– Nie ma sprawy. Miej się na baczności mistrzu błyskawic.

Dawny wróg LloydaWhere stories live. Discover now