4. Jedyna w swoim rodzaju.

1.5K 81 1
                                    

W końcu nadszedł środowy wieczór. Letty przez cały wolny czas przygotowywała swoją Barracudę. Była podekscytowana. To miał być jej pierwszy wyścig w Los Angeles. Brakowało jej tego. Tego skoku adrenaliny. Rykunsilnika. Zapachu spalin. Czasami jeździła z Marcos'em na wyścigi, tylko po to by ponapawać się tym. Ale tym razem jechała by wygrać. Nie tylko dla przyjemności. Zamierzała udowodnić Toretto, że nie jest zwykłą, pierwszą lepszą lalunią. Wyjechali pp 20. Pół godzinki i byli na miejscu. Ortiz była zdziwiona, że tyle osób przyjechało na te wyścigi. Spodziewała się grupki rajdowców z ulicy. A tu proszę. Frekwencja nie wiele mniejsza noż w jej kochanym Nowym Jorku. Zaparkowała obok Dom'a i wysiadła. Mnóstwo ludzi i głośna muzyka.
-Czasem nie zblirza się atak paniki?- Dominic stanął przy jej boku.
-Nie.- odparła spokojnie.- Jest w porządku. Nie musisz się martwić.
-To się cieszę.- objął ją ramieniem. Przewróciła tylko oczami.
-Dom.- z szerokim uśmiechem podszedł do nich jakiś azjata.- Kim jest twoja urocza towarzyszka?
-Hey, Hektor.- łysolek przybił azjacie piątkę.- Poznaj Letty. Będzie się dzisiaj ze mną ścigała.
-Ile stawiamy?- chciała wiedzieć latynoska.
-Dwa patyki.- odpowiedział jej Dom.- Kasę trzyma Hektor.
Podała azjacie rulonik banknotów. Tak samo jej towarzysz. Chciała już zacząć. Ale nikomu ewidentnie się nie spieszyło. Za to ona już się nudziła. Dom rozmawiał z Hektor'em. Ostentacyjnie przyglądała się swoim paznokciom. Liczyła, że to zauwarzą. Ale albo tego nie widzieli. Albo to ignorowali. A ona zaczynała się wkurzać.
- Co jest?- dołączył do nich Jassie.
- Nic.- prychnęła.- Absolutnie nic.
-Letty w porządku?- Toretto dopiero się ocknął.- Jednak atak?
-Nie.- warknęła zdejmując z swych ramion jego rękę.
-Ona się nudzi.- wyjaśnił mu Jassie.- Mam rację?
-Masz.- przyznała.- Kidy zacznie się ten cholerny wyścig?
-Spokojnie.- Dom spowrotem umieścił rękę na jej ramionach.- Zacznie się jak Hektor dostanie cynk od chłopaków, którzy zamykają drogę, że gliny są daleko. Myślę że jeszcze wytrzymasz.
-Zamykacie drogę?- zapytała.- Po co? Bez tego jest większ skok adrenaliny.
-To wyścig na ćwierć mili.- zaśmiał się.- Na otwartej trasie byłby nie możliwy. Niesądzisz?
-Było tak od razu.- prychnęła. Ostatnio coś często jej się to zdarzało.
-Możemy zaczynać.- stwierdził Hektor.- Na start!
Letty wsiadła do swojego autka. Ruszyła za Dom'em i stanęła obok niego na starcie. Serce waliło jej jak szalone. Wysłuchała jak mają jechać. Trasa nie była skomplikowana. Ale ona chciała już jechać. Móc wcisnąć gaz do dechy. A w odpowiednim momencie włączyć nitro. Gdy tylko usłyszała komendę: START, ruszyła. Nic już się nie liczyło. Tylko ona i jej pojazd. Czego chcieć więcej? O niczym nie myślała. Wszystko co robiła robiła mechanicznie. Jak zawsze. Nawet nie myślała o wygranej. Choć nim ruszyła bardzo chciała wygrać. Teraz chciała jechać jak najszybciej. Czuła się wolna. Zawsze tak było. Te kilka minut lub sekund. Od startu do mety. W tedy była naprawdę wolna. W tedy nie potrzebowała nic innego. Tak jak teraz. Przez tą krutką chwilę była wolna. Dopuki nie przekroczyła lini mety. Wysidła. Otoczyło ją mnóstwo osób. Wszyscy krzyczeli. Nic nie rozumiała. Dopuki Hektor nie wcisnął w jej dłonie forsy.
-Gratulacje.- przepchnął się do niej Dom.- Wygrałaś. Od dziś jestem na twojeje zawołanie.
-Sam się na to zgodziłeś.- zrobiła niewinną minkę.
-Jesteś jedyna w swoim rodzaju.- zaśmiał się.- W przyszłym tygodniu rewanż.
-Stoi.- zgodziła się bez mrugnięcia okiem.- Ale ostrzegam, że po tym tygodniu będziesz miał mnie po dziurki w nosie. I pewnie ci się odechce.
-To się jeszcze okarze.- stwierdził.- Zwijamy się do domu. Vince chce zrobić jeszcze imprezę.
-Ale ja jadę Charger'em.- wyciągnęła dłoń po kluczyki.- Ty wrócisz Barracuda.
Wręczył jej kluczyki do swojego auta. Była mega zadowolona. Mogła się pościgać. I do tego wygrała. A na koniec czeka ją impreza. Wieczór wręcz idealny. Takie życie jej odpowiadało...

We Ride Together (Zakończone)Where stories live. Discover now