Rozdział 9

133 11 4
                                    

Jeździliśmy na bardziej przyziemnych atrakcjach, ale Shannon i Jared pokusili się raz na ten okropny rollercoaster. Ja czekałam na dole i kiedy opuścili kolejkę Shannonowi zakręciło się w głowie i zachwiał się w prawą stronę. W ostatniej chwili Jared go przytrzymał, aby nie stoczył się na chodnik. Wyglądało to bardzo komicznie i rozbawienie zagościło na mojej twarzy.
- No i z czego się tak szczerzysz?- zapytał mnie Shannon, kiedy znaleźli się już przy mnie.
- Z ciebie- szturchnęłam go lekko w ramię, na co chłopak z grymasem spojrzał na mnie.
-Naxia! Tylko ja mogę się kłócić z moim bratem- Jared posłał mi zawiadcki uśmieszek.
- Kto chce watę cukrową?!- odezwał się starszy z braci zauważywszy stoisko z watą. Słodka woń przypomniała mi smak mojego dzieciństwa. Watę jadłam na cotygodniowych festynach w Londynie. Nawet moi dziadkowie pokusili się kiedyś z jej wytworem, ale skończyło się to zepsuciem maszyny, a ja wyglądałam jak cukrowa lalka.
- Ja!- pomachałam ręką. W oddali dostrzegłam clowna chodzącego z balonami i poprostu nie mogłam się powstrzymać. Musiałam dostać mojego różowego jednorożca.- Proszę, chcę tego różowego balona, proszę...- zrobiłam słodkie maślane oczy. Jared popukał się w czoło, ale widząc moje smutne oczy postanowił mi go kupić. Czułam się wtedy jak pełni szczęśliwe dziecko- z watą cukrową i z różowym jednorożcem.

***
- Naxia...
- Tak?- zapytałam podnosząc wzrok na Jareda, kiedy przyjechaliśmy na jakiś parking.
Leto chciał już coś powiedzieć, lecz nagle rozbrzmiał głos czyjegoś telefon. Popatrzyliśmy się po sobie.
- O, to chyba mój- powiedział Shannon i wyciągnął telefon z kieszeni.- No cześć... Tak... Na randce z Naxią- CO?!Jaka randka?- Tak... Ok, zaraz będę... Pa!- rozłączył się i odwrócił w naszą stronę.
- Jak randka?- spojrzałam na niego gniewnie marszcząc czoło.
- Ty i Jared- Shannon puścił mi oczko, na co ja przewróciłam oczami.- Mówiłem, że będzie niespodzianka! Ja muszę jechać pomóc Tomo i Vicky, bo przyjechała jakaś komoda i od godziny nie mogą uporać się z jej złożeniem. Przydadzą mi się silne ręce- powiedział i napiął rękę prężąc mięśnie.- Na razie!-Wsiadł do auta i odjechał zostawiajac nas samych.
Spojrzałam na Jareda, który był rownież lekko zmieszany jak ja.
- No to co robimy?- zapytałam patrząc do góry ponieważ byłam od niego o wiele niższa.
- Niespodzianka!- zachichotał i pociągnął mnie za rękę. Przeszliśmy przez jakąś bramkę i znaleźliśmy się na jakiejś suchej, wydeptanej scieżce. Przez tę całą wędrówkę nie zamieniliśmy ani słowa. Czułam się trochę nieswojo. "Randka" z facetem, który mógłby być moim ojcem nie była zbyt komfortowa.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił Jared, kiedy zeszliśmy ze ścieżki.
-Um... Nie chcę cię martwić, ale co to miała być za niespodzianka?- zapytałam rozglądając się dookoła. Nie zobaczyłam nic oprócz jakiś krzaków i ubitej, ciemnej ziemi.
- Chodź wyżej- zaprowadził mnie stromą ścieżką do góry. Parę razy musiał mnie przytrzymywać, abym nie upadła. Jego silne ręce za każdym razem próbowały zamortyzować mój upadek, kiedy potykałem się o jakieś kamienie wystające z ziemi.- I jak?- otworzyłam szeroko oczy i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyłam. Po jednej stronie widniał ten sławny napis Hollywood, a po drugiej rozprzestrzeniała się cała panorama miasta: wielkie wieżowce, które prawie sięgały do chmur i horyzont, który powili chylił się ku zachodowi. Niebo zmieniło kolor na różowofioletowy, a w niektórych wieżowcach zapaliły się pojedyncze światełka.
- Miasto Aniołów- westchnęłam i obróciłem się w stronę Jareda.
- Podoba ci się?- podszedł do mnie krok bliżej. Z tej odległości mogłam zobaczyć jego wspaniałe niebiesko oczy i utonąć w nich na wieki. Jared wziął mnie za rękę i usiedliśmy na jego bluzie, którą rozłożył na ziemi.
- Tak- odparłam cicho zachipnotyzowana widokiem przed sobą.- Dziękuję.
- Gdy zajdzie słońce, będzie jeszcze bardziej magicznie. Często tu przychodzę, kiedy mam jakiś problem.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Czy tym problemem jestem JA?
- Jaki problem?
- Narazie nie wpakowałem się w żadne kłopoty, Naxiennne...- odparł łagodnie akcentując ostatnie słowo. Poruszyłam się niespokojnie na to, co przed chwilą zostało wypowiedziane w jego ustach.
- Skąd znasz moje prawdziwe imię?- zapytałam lekko unosząc brew do góry.
- Wiem o tobie więcej, niż myślisz, Naxiennne- spojrzał na mnie i puścił mi oczko.
- Nic o mnie nie wiesz- odparłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- To może mi coś o sobie powiesz?- zmieszył znacznie odległość między nami. Odwróciłam głowę w jego stronę i ujrzałam w oczach ciekawość, która z każdą chwilą chciała wciągnąć mnie w swój wir. Jared delikatnie ujął mój podbródek. Poczułam przyjemny chłód na lewym policzków i muśnięcie jego warg.



▪️▫️▪️
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.

7 dni na miłość [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz