Kookiemonster - "Musisz żyć, bo bez Ciebie ja nie chcę"

4K 73 6
                                    

To jest pierwszy shot, który napisałam, więc jest jaki jest. Długością nie powala, głębią zapewne też nie. Mimo wszystko, miłego czytania. Następne shoty są dłuższe :D

Wszedł do niewielkiego mieszkanka obładowany bagażami. Ledwo miał miejsce, by móc swobodnie stanąć, więc razem ze swoimi walizkami poszedł w głąb pomieszczenia, docierając do małego saloniku. Na kanapie siedział jakiś chłopak, który na dźwięk jego kroków odwrócił głowę.

- Cześć. Jestem Kim Seok Jin. Reszta mówi do mnie Jin, bo jest najkrócej. A ty? Jak się nazywasz?

- Jeon Jungkook. Mam piętnaście lat i pochodzę z Busan.

Po chwili przyszło jeszcze trzech chłopaków, którzy także mu się przedstawili. Wzrok Jeona utkwił jednak w tym jednym. Jego uśmiech onieśmielał najmłodszego już od pierwszych chwil.

Jungkook wiedział, że to będzie najlepszy czas w jego życiu.

***

- Zostanę z nim - powiedział lider. Namjoon czuł, że to właśnie on powinien z nim zostać. Miał nadzieję, że uda mu się porozmawiać z Jungkookiem. Widział, że Młody ma jakiś problem, z którym nie za bardzo sobie radzi. Teraz była ku temu idealna okazja. - Maknae nie może być sam. Ma za wysoką gorączkę. Swoją część dogram potem.

- Hyung... Ale nie musisz! Przecież już jest ze mną lepiej. Widzisz? Nawet nie jestem już taki blady - uśmiechnął się lekko Kookie. W głębi duszy jednak cieszył się, że Namjoon zostanie z nim w domu.

- Leż w łóżku. Zaraz przyniosę ci herbaty z cytryną i miodem, a potem powiesz mi, co ci strzeliło do łba, żeby w taką pogodę wychodzić tak lekko ubranym.

Jungkook przykrył się bardziej kołdrą i posłusznie czekał na lidera. Nie przeziębił się celowo. Po kłótni z rodzicami chciał ochłonąć. Wreszcie, po tylu latach powiedział im prawdę. Miał już dosyć słuchania, jak jego rodzice chcą mu wybrać piękną żonę. Jednak Kook nie chciał tego dłużej słuchać. Przecież jego nie interesowały dziewczyny. I tak właśnie został sam, z szóstką hyungów, którzy skoczyliby za nim w ogień. Jednak oni nie wiedzieli o jego orientacji. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Z rozmyślań wyrwał go dźwięk strzału. Po chwili dostał wiadomość.

„OD: Rapmon hyung

Zamknij drzwi pokoju na klucz. Schowaj się w szafie i się nie odzywaj"

Po chwili padł kolejny strzał, a z salonu dobiegł go głośny krzyk. Maknae zerwał się z łóżka. Rozpoznał głos Namjoona. Nie mógł wykonać polecenia starszego. W pośpiechu nałożył bluzę i wybiegł z pokoju. Tak bardzo bał się o hyunga, że nie potrafił zostawić go samego. Wszedł do salonu i zobaczył tam siedzącego na kanapie Rapmona. Na jego dłoni dostrzegł krew, która strumieniem lała się z jego klatki piersiowej. Starszy podniósł swój wzrok na Maknae. W oczach miał łzy.

- Uciekaj - wyszeptał prawie niesłyszalnie, po czym stracił przytomność. Jungkook podbiegł do niego i rękoma próbował zatamować płynącą krew.

- Hyung! Nie rób mi tego! Obudź się proszę! HYUNG! - próbował go ocucić, jednak nic nie skutkowało. Przez chwilę wpatrywał się w twarz Kima, by po chwili złożyć delikatny pocałunek na jego ustach. - Nie umieraj hyung. Nie poradzę sobie bez ciebie. Kocham cię, hyung...

W tym samym momencie padł trzeci strzał. Maknae czuł, jak jego ciało opada na kanapę obok lidera. Przed jego oczami obraz zaczął się rozmazywać, a po chwili widział już tylko ciemność.

***

- Obudził się! - krzyknął szczęśliwy Jimin, widząc otwarte oczy najmłodszego.

- Gdzie jest Namjoon? - wyszeptał maknae. - Gdzie on jest!? - zerwał się z łóżka przypominając sobie, co się stało.

- Kookie, spokojnie. Leż. Nam jest kilka sal dalej. Musisz wypoczywać. Długo cię z nami nie było.

- Długo? - zdziwił się Jungkook. Miał wrażenie, że od tego felernego zdarzenia minęło zaledwie kilka dni.

- Półtora miesiąca - odpowiedział Hoseok, który właśnie wchodził na salę. - Napędziliście nam niezłego strachu. Lekarze nie dawali wam żadnych szans.

Po kilku dniach Jungkook został wypisany ze szpitala. Przesiadywał u Rapmona godzinami. Wpatrywał się w spokojną twarz chłopaka, trzymał go za rękę, mówił do niego. A kiedy był zmęczony, kładł głowę na łóżko i zamykał oczy. Nie chciał wracać do dormu. Chciał być przy tym, kiedy Namjoon się obudzi.

- Hyung... Tęsknię za tobą. Proszę, obudź się. To moja wina. Gdybyś nie został w dormie, nic by się nie stało. Dlaczego tak bardzo chciałeś zostać? Przecież poradziłbym sobie. Leżysz tu już za długo. To miesiąc, kiedy mnie wypisali. Hyung... Musisz żyć, bo bez ciebie ja nie chcę. Nigdy ci tego nie powiedziałem, ale zakochałem się w tobie. To trwa już zdecydowanie za długo. Ta niewiedza. Chciałbym wiedzieć, czy mogę liczyć na cokolwiek z twojej strony. Nie chcę, żebyś był tylko hyungiem. Chcę żebyś był tylko MOIM hyungiem - po policzku spłynęła mu pojedyncza łza. Położył głowę na dłoni Rapmona i przymknął oczy. Kiedy się obudził, Namjoon nadal spał. Jednak tym razem oprócz tej dwójki w sali był ktoś jeszcze. Pod ścianą, na niewielkim krześle siedział Suga.

- Powinieneś iść się porządnie wyspać, Jungkookie - powiedział ze stoickim spokojem. - A przy okazji umyć.

- Nigdzie się nie ruszę, póki hyung się nie obudzi. Przeze mnie tutaj leży. Chcę być tu, kiedy się obudzi.

- Maknae, maknae... Już ci mówiliśmy, że to nie jest twoja wina. Nie mogłeś tego przewidzieć - mówiąc to, wstał z krzesła i podszedł do Kooka.

- Ale mogłem temu zapobiec! - krzyknął, jednak po chwili wtulił się w drobne ramiona Sugi.

- Pojedziemy do dormu, wykąpiesz się, prześpisz, zjesz coś i osobiście cię tu przywiozę. Ok.?

Jungkook pokiwał lekko głową na zgodę, po czym ruszył za starszym do samochodu. Wychodząc z pomieszczenia jeszcze raz obrócił głowę upewniając się, że Namjoon się nie obudził.

Dni mijały, a Kookie prawie nie wychodził ze szpitala. Reszta zespołu przychodziła raz w tygodniu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i dotrzymać towarzystwa maknae.

- Hyung... - zaczął maknae, gdy znów byli sami. - To już trwa zbyt długo. Powinieneś być teraz w dormie i psuć kolejne rzeczy. Proszę, obudź się... Umrę, jeśli się nie obudzisz. Nie chcę bez ciebie żyć. To ja powinienem tu leżeć. Gdybym wtedy nie wybiegł na dwór w samym podkoszulku i krótkich spodenkach... Chciałem ochłonąć. Zadzwoniłem wtedy do mamy i taty. Miałem już dość tego, jak na siłę szukali mi dziewczyny. Powiedziałem im prawdę. Nienawidzą mnie. Nie chcą mnie znać... To ja sprawiłem, że tutaj leżysz. Gdyby nie ja... Wszystko byłoby w normie. Nie zostawiaj mnie, hyung. Kocham cię...

- Ja ciebie też kocham...

- Hyung? Hyung! Nareszcie! Tak długo czekałem - Jungkook zaczął płakać.

- Nie płacz. Nie mógłbym cię zostawić.

- Już zawsze będę cię słuchał hyung - powiedział przytulając się do niego.

- A ja zawsze będę cię kochał - odrzekł i złączył ich usta w pocałunku.

One Shoty (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz