IX. Czas na wyjaśnienia

2.5K 248 19
                                    



Musiałam sobie wiele poukładać. Nie chodziłam do szkoły, nie chciałam się przypadkiem na nią natknąć. Nie otwierałam drzwi, kiedy ktoś pukał. To i tak nie mogła być ona, ona tutaj nie przychodzi. Nie odbierałam telefonów. Nie utrzymywałam kontaktu ze światem zewnętrznym. Moich rodziców aktualnie nie było w mieście, ale za niedługo mieli wrócić. Nie chciałam o tym myśleć. Kolejny problem.

Kiedy uznałam, że wreszcie jestem gotowa porozmawiać z kimkolwiek, zjawiła się ona. W moim domu. Otwierałam właśnie drzwi, ponieważ umówiłam się z Arthurem, kiedy wpadła do środka.
- Jesteś idiotką! – wykrzyczała na wstępie. Spojrzałam na nią zaskoczona. Poczułam zmęczenie i westchnęłam przeciągle. Przetarłam ręką oczy, zamykając drzwi i opierając się o nie.
- Nie chodziłaś do szkoły, nie odbierałaś telefonu, nie zjawiłaś się u mnie, chociaż cię prosiłam! Pozwoliłaś mi się zamartwiać na śmierć! Mogłaś dać jakiś znak życia! – krzyczała na mnie ile sił w płucach.
- Camila, wychodzę – powiedziałam znudzona.
- Nie, Lauren, zostaniesz i porozmawiasz ze mną! Nie widzisz, że chcę wszystko naprawić? Staram się, cholera!
- W takim razie, co masz mi do powiedzenia? – trochę się uspokoiła słysząc to pytanie. To nie wróżyło niczego dobrego, jedynie kolejne kłamstwa.
- Właściwie chciałam wyjaśnić sytuacje w kafejce. Zachowałam się okropnie, sama nie wiem dlaczego...
- Wyjdź – poprosiłam, otwierając ponownie drzwi. Była zdezorientowana, potem na powrót zdenerwowana.
- Lauren, o co ci chodzi?
- Przestań udawać, po prostu – zamknęłam drzwi – Twoich rodziców wiecznie nie ma w domu, sama opiekujesz się siostrą, to wspaniale, ale przyznaj wreszcie, że nie są idealni, a ty na siłę chcesz ich zadowolić? Dlaczego? Chyba znam już powód. Nie zadajesz się z żadnymi dziewczynami prócz mnie, ponieważ się boisz. Całujesz przypadkowych chłopaków na imprezach, spotykasz się z tymi, których mogą polubić twoi rodzice, ale tak naprawdę nigdy nie byłaś w żadnym nawet zauroczona! To tylko pozory. Ostatnio jesteś dziwna, zaczęłaś się dogadywać z Jamesem, ponieważ on wie, a ja nie miałam o niczym pojęcia. Jesteś zazdrosna i masz jakieś huśtawki emocjonalne. Jesteś najbardziej samotną i nieszczęśliwą osobą, jaką znam, a to tylko, dlatego, że nie potrafisz się przyznać do tego, że jesteś lesbijką! Wolisz okłamywać swoich rodziców, mnie, a nawet siebie. Powiedz to wreszcie Camila, przyznaj się! – powiedziałem poirytowana, mierząc ją wzrokiem.

Jeszcze nigdy nie była tak dotknięta moimi słowami. Czułam się podle, jakbym zburzyła szklaną ścianę wokół niej, którą budowała przez lata. A ona miała wrażenie, że była niezniszczalna. Teraz stała przerażona i zdezorientowana. Tak długo nic nie zauważałam, że nabrała przekonania, iż nigdy się nie dowiem. Nie powiedziałam, że zdaję sobie sprawę z jej miłości do mnie, co w sumie mogło się wydawać jednoznaczne. Jak na razie chciałam potwierdzić swoje przypuszczenia. Jej reakcja mówiła wszystko.
- Pieprz się, Lauren – odpowiedziała i wyszła z mojego domu, trzaskając drzwiami. Miałam rację.

Nie zrezygnowałam ze swoich planów i przed zachodem słońca spotkałam się z Arthurem na plaży. Siedzieliśmy na piasku i patrzyliśmy w morze, na znikające za horyzontem słońce.
- Naprawdę niczego nie podejrzewałaś?
- Nie, nie miałam o niczym pojęcia. Wiedziałeś, prawda?
- Nie, nie znam jej. – wzruszył ramionami – Nie wiedziałem, co jest między wami, ale widziałem, że jest zazdrosna.
- Ale przecież między nami nic nie ma.
- Nie chcesz z nią o tym porozmawiać? Z tego, co mówisz wydaje mi się, że to dla niej trudne.
- Dla mnie też – powiedziałam poirytowana. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął delikatnie.
- Nic do niej nie czujesz?
Między innymi właśnie, dlatego z nim byłam. To zdanie było takie naturalne. Byliśmy razem, a jednak potrafił spytać o coś takiego i wiedziałam, że jeśli odeszłabym do Camili, zrozumiałby to i uszanował. Nie byłby zły i nadal byłby moim przyjacielem, a właśnie w tej roli potrzebowałam go najbardziej.
- Nigdy nie myślałam o niej w ten sposób – przyznałam, sama nie wiem czemu, zawstydzona. Spojrzałam ponownie na bezkresne morze – Jest, albo była, moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, z drugiej jednak strony, gdybym coś do niej czuła wiedziałabym, prawda? – mówiłam powoli, starannie dobierając słowa. Spojrzałam na niego, oczekując odpowiedzi. Zastanawiał się.
- Nie wiem czy ty potrafisz kogokolwiek pokochać – szepnął.

Bittersweet memories // camrenWhere stories live. Discover now