END

200 27 2
                                    

Dławiłem się własną śliną. Znów mnie gonił i znów trafiłem do ślepego zaułka.
Desperacko próbowałem znaleźć jakąkolwiek kryjówkę.

Szybko, zanim będzie za późno.

Mimo wszystko wiedziałem co się wydarzy. To nie był pierwszy raz i zapewne nie ostatni. Za każdym razem było tak samo. Uciekałem, on mnie doganiał i ze swoim psychopatycznym wyrazem twarzy wbijał mi nóż prosto w serce. Jednak za każdym razem bałem się tak samo.
Jakież było moje zdziwienie gdy tym razem zamiast zabić mnie stanął przede mną i wpatrywał się w moją twarz.
- Niedługo się spotkamy - szepnął.
------------------------------------------------------

Obudziłem się zlany potem i nieudolnie próbowałem zaczerpnąć świeżego powietrza.
Co to miało być?!
Ten koszmar... Niezmienny od miesięcy tak nagle przybrał inną formę. Chociaż wiedziałem, że to wszystko dzieje się tylko w mojej głowie byłem przerażony. Niemal odchodziłem od zmysłów próbując zrozumieć co chłopak ze snu miał na myśli mówiąc "niedługo się spotkamy". Czy to była groźba? Bo jeśli tak to poskutkowała.
Chciałem zaszyć się pod łóżkiem i nie wychodzić z domu już nigdy w życiu. To wszytko wyglądało tak realistycznie, że byłem niemal pewny jego obecności. Trząsłem się jakby ktoś zamknął mnie w lodówce, choć był środek wiosny. Nic nagle nie miało dla mnie sensu, a całe moje życie wydało mi się być jakieś chore. Każde wyjście z tej sytuacji najwyraźniej było dla mnie niedostępne i nawet nie chciałem tego zmienić.

Może najprościej byłoby zabić się samemu i oszczędzić mu kłopotu?

Miotały mną różne emocje. Z jednej strony bałem się jak cholera tego co przyniesie los, z drugiej byłem ciekaw co psychopata z koszmaru miał na myśli wypowiadając te słowa. Non stop rozglądałem się po całym pomieszczeniu, żeby upewnić się, że nikogo w nim nie ma. Może nabawiłem się paranoi przez te wszystkie miesiące, ale wcześniej byłem pewny, że to sprawka mojego umysłu i nic co wydarzyło się w mojej podświadomości nie miało prawa przenieść się do rzeczywistości.
Byłem tak zdesperowany, że nawet sprawdziłem znacznie mojego snu w internetowym senniku. Niestety nawet wszechwiedzący Internet nie mógł mi pomóc w tej sytuacji. Musiałem radzić sobie sam. Chyba że...
- Hyung. Możesz do mnie przyjść? Muszę ci coś powiedzieć - powiedziałem do osoby po drugiej stronie słuchawki i tyle wystarczyło. Byłem pewny, że mój przyjaciel już był w drodze do mnie, a jednak się bałem. Bałem się, że jego obecność nie pomoże, a nawet wszystko pogorszy.

Co jeśli tylko mnie wyśmieje?

I znów ta niepewność. Mogłem się spodziewać wszystkiego od życia, wszystkiego tylko nie szczęścia. Od zawsze byłem pechowcem, a w mojej obecności ciągle działy się dziwne rzeczy. Każdy kto ma choć odrobinę oleju w głowie owinąłby się folią bąbelkową i nie wychodził z domu; najwyraźniej byłem idiotą, bo usilnie próbowałem zmienić swoje przeznaczenie.
Wstałem i cały roztrzęsiony poszedłem otworzyć zamek, Baekhyun zawsze wchodził bez pukania, co akurat w tej sytuacji było mi na rękę i chciałem ułatwić mu wtargnięcie do mojego mieszkania, bo włamanie raczej nie pomogłoby mi się otrząsnąc po tym wszystkim. Pozostało mi już tylko przygotować się psychicznie na zwierzanie chłopakowi, który zawsze wiedział co robić. Czekałem jak na szpilkach aż przyjdzie. Byłem prawie pewien, że zazwyczaj przychodził szybciej. Całkiem możliwe, że nie minęło nawet dziesięć minut, a ja już zaczynałem wariować.

A co jeśli ten psychopata go dorwał? Może obserwuje mnie i jakoś dowiedział się kim jest Baek...

Czekałem i czekałem, a kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych serce prawie wyskoczyło mi z piersi, rzuciłem się na szyi nowo przybyłej osobie i nie puszczałem dopóki nie walnął mnie w brzuch za odbieranie mu dostępu do tlenu.
- Co się stało, Jongin? - spytał od razu. Nawet nie musiałem mu mówić, że sprawa jest poważna, on to po prostu wiedział.
- Ten koszmar... - zacząłem; i tyle. Miałem mu powiedzieć, że nagle psychol z mojego snu dał mi znak, że chce się spotkać? Uznałby mnie za większego idiotę niż w rzeczywistości jestem. A jednak musiałem mu powiedzieć, bo jak nie jemu to komu?
- Ten... Ten chłopak z mojego snu. On... Zamiast mnie zabić powiedział, że niedługo się spotkamy....
Spojrzałem na niego jakby był moją ostatnią deską ratunku, a ten po prostu zastanawiał się. Myślał jak delikatnie powiedzieć mi, że zwariowałem, czy raczej nad rozwiązaniem mojego problemu?
- A może pójdziesz z tym do psychologa? - zaproponował po dłuższej chwili. Posłałem mu karcące spojrzenie i od razu zmienił zdanie. -To może chodźmy się rozerwać. Przestaniesz o tym myśleć i się odstresujesz, co ty na to?
- Zwariowałeś!? - wybuchłem, zacząłem panikować. - A co jeśli on tylko na to czeka?
- Jesteś przewrażliwiony. Zbieraj się, idziemy do kina - zarządził. Chcąc nie chcąc musiałem go posłuchać. Wiedziałem, że miał rację. Faktycznie ta sprawa pochłaniała wszystkie moje myśli od dość dawna, kiedyś musiałem się ogarnąć.

Nightmare || KaisooWhere stories live. Discover now