Rozdział 5

654 66 11
                                    

Finn wsiadł do transportowca. Rock spóźniała się już dobre piętnaście minut. Tymczasem dziewczyna z ukrycia obserwowała młodszą Rey - goście z innego wymiaru? Czas wprowadzić nieco zamieszania.

Bezszelestnie podeszła do niej od tyłu po czym szybko machnęła ręką przy głowie Rey, a ta straciła przytomność. Czasem opłacało się posiadać przynajmniej podstawowe umiejętności władania Mocą.

Wrzuciła dziewczynę do jednej z komór transportowca, po czym zaczęła szukać Finna.

- Jesteś w końcu - powiedział. - Haves zaczynał się denerwować.

- Nie gadaj, tylko wsiadaj.

- Jakie rymy.

Rock spojrzała na niego jak na upośledzonego umysłowo przedszkolaka, po czym zniknęła we wnętrzu transportera.

Miała na sobie zbroję szturmowca, tak samo jak Finn. Chłopak głupio czuł się w tej białej puszce. Nie chciał do tego wracać...jedak taka była cena walki o niezależność. A wolność wymagała poświęceń.

- Przestań rzympolić! - wrzasnęła Phasma, która miała dosyć dźwięków wydawanych z dziwnego instrumentu. Chudy Ben znalazł go przypadkiem i potraktował jak gitarę.

- Muszę to nastroić - zaprotestował.

- Jeszcze raz coś zagrasz, a rozwalę ci to cholerstwo.

- To weź wyjdź, jak tak ci to przeszkadza.

- Zgadzam się z Phasmą - jęknął Poe.

- Co wy od niego chcecie, przynajmniej się czymś zajął - odezwał się Hux.

- I ty Brutusie, przeciwko mnie? - zapytała Phasma z błyskiem w oku.

- Może jak mu się to uda nastroić...

- On kaleczy nasze uszy!

- Jezu, czy ty zawsze musisz się o wszystko wściekać?!

- Muszę!

- Jesteś głupia!

- Dupek!

- Mam cię dosyć!

- Cep!

- Idiotka!

- Bezmózgi orangutan!

- Zamkniesz się?!

- Nie! Wypierdalaj!

Hux zacisnął usta w wąską kreskę. Wszyscy zauważyli, że wyraźnie pobladł z wściekłości.

- Dobrze - warknął i trzasnął drzwiami.

W kwaterze zapadła nieprzyjemna cisza, a Ben powoli, by nie narazić się Phasmie odłożył instrument na podłogę - w końcu przez to pokłóciła się z Huxem.

- Ty - sapnęła i zwróciła swoje błyszczące wściekłością oczy na Bena. - To wszystko przez ciebie. Zawsze musisz wszystko psuć! Zaraz, o Boże. Hux! - krzyknęła, wybiegając z pomieszczenia.

Hux wędrował właśnie wokół bazy Ruchu Oporu. Kopnął kamień, który napatoczył mu się pod nogi. Do tego wszyscy rebelianci obdarzali go niezbyt przychylnymi spojrzeniami. Nagle dostrzegł siedzącą na trawie Rey. Chciał do niej podejść i porozmawiać, ale nagle podeszła do niej jakaś nieznajoma, machnęła ręką i Rey zemdlała. Huxowi coś w tym nie pasowało - najciszej jak mógł zaczął się za nimi skradać.

Zobaczył jak nieznajoma umieszcza Rey w jednej z komór sporego statku, po czym kieruje się w stronę stojącego niedaleko Finna. Oboje mieli na sobie jakieś dziwne biało - czarne zbroje, niespotykane w bazie Ruchu Oporu.

Międzygalaktyczna Pomyłka || Star WarsWhere stories live. Discover now