XX

1K 93 24
                                    

5 grudnia

Cienka warstwa śniegu pokrywała ulice. Ludzie wracali z pracy lub szkół i chcieli jedynie ogrzać się w domu. Dzień jak codzień.

Akaashi z Bokuto dopiero wracali z treningu. Przeciągnął się, ponieważ dzisiaj wicekapitan miał urodziny, a zawsze jak kto ma, to wtedy koledzy przynoszą tort i obchodzą ten dzień na końcu treningu. Taka mała tradycja w drużynie.

– Jesteśmy już pod twoim domem, Akaashi. – powiedział Bokuto.

Czarnowłosy spojrzał na przyjaciela i rozejrzał się po ulicy. Nikogo nie było. To co teraz zrobi, to będzie największe głupstwo, ale jak jest to ostatni dzień, to czemu nie.

Przybliżył się do chłopaka i musnął jego usta swoimi. Bokuto był zaskoczony, ale po chwili oddał go. Był to leniwi pocałunek, który miał ukazać wszystkie uczucia Akaashiego, które trzymał od dłuższego czasu. Po chwili oderwali się od ciebie. Keiji podniósł ku górze kąciki ust i mruknął ciche "cześć". Skierował się do swojego domu, a Bokuto stał, nie wierząc co zrobił przed chwilą. Dotknął swoich ust palcami. Zakochałem się w swoim najlepszym przyjacielu. – uśmiechnął się i z tą myślą poszedł do domu.

Akaashi wszedł do mieszkania i pierwsze co zrobił, to osunął się po ścianie i schował twarz w dłoniach.

– Co ja zrobiłem? Nie powinienem tego robić. On mnie teraz nienawidzi. – obwiniał się. – To był zły pomysł.

2 godziny później

Akaashi wspinał się po schodach. Za chwilę ma zginąć z chłopakiem, który nazywa się Nakura. Czy się cieszy z tego? Oczywiście.

Otworzył ciężkie drzwi i ujrzał panaromane miasta. Rozejrzał się po dachu, lecz nie było żadnej żywej duszy. Podszedł do barierek. Spojrzał w dół i zobaczył plamę krwi na chodniku. Czyli nie jestem pierwszą osobą, ale ostatnią zapewne też nie. – przemknęła mu myśl.

– Jednak przyszedłeś, Keiji. Już myślałem, że nie będzie ciebie. –usłyszał głos, który już znał.

Zwrócił wzrok w stronę osoby, która przed chwilą wypowiedziała te słowa. Był to facet ubrany w bluze z futrem, miał brązowe oczy, które przechodzą w szkarłat oraz kruczoczarne włosy. Widział go. To ta sama osoba, która wpadła na niego dwa dni temu.

– Nie jesteś Nakurą. – stwierdził, a owa postać wybuchła śmiechem.

– No tak... To był mój pseudonim, ale to właśnie ze mną pisałeś przez te dni i to właśnie ze mną przyszedłeś popełnić samobójstwo, Keiji.– powiedział i przybliżył się do czarnowłosego.

– Czy to ty wysłałeś tą płytę?

– A czy to istotne jest? Jeśli musisz to wiedzieć, to tak. To ja poprosiłem tego chłopaka, aby to zrobił, a ja zgrałem i wysłałem tobie. A to wszystko co pisałem, to jest nieprawda. Nie jestem gejem, nie mam chłopaka, nie zabiłem własnego ojca, nie mam depresji, nie boję się ludzi. Ja kocham ludzi. Wszystkich ludzi jako jednostkę, ale nie muszę lubić każdego z osobna. – wytłumaczył.

–Czyli to wszystko, to ty zaplanowałeś.– stwierdził.

– Brawo! – zaczął klaskać.

Podszedł do czarnowłosego. Złapał za nargastek i skierował go nad przepaść, a Akaashi tylko popatrzył się znudzonym wzrokiem na to, co jest na dole.

– Hmm... nie przestraszyłeś się. Większość osób po tej akcji są wystraszeni i uciekają metr, dwa. Ciekawe... – mruknął. – Teraz myślisz o sobie jak o kimś wyjątkowym? – zapytał, a na to Keiji wzruszył ramionami. - To nieprawda. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Na świecie nie ma ani jednej osoby, która może wieść szczere życie. Spójrz, nieważne, jakie mieli zmartwienia, stali się tylko krwawą plamą na betonie. Nieważne, kim byli, wszyscy stanęli przed stwórcą jako równi.*

Po tej wypowiedzi skoczył na krawędź i zaczął balansować na niej.

– To co? Skaczesz? – zapytał. – Ciekawa śmierć, umrzeć we własne urodziny. Urodziłeś się tego dnia i ostatnie tchnienie też wydasz tego dnia, tylko, że kilka lat później.– kontynuował. – Choć trochę mi ciebie szkoda. Matka ciebie nie kocha, a ojciec bije. Na dodatek twoja miłość ciebie też już nienawidzi, ale to co zrobiłeś przed powrotem do domu było niezwykłe. Nawet nie przewidziałem tego.. Jesteś jedną z tych osób, co nie działała w 100% z moim planen.– zatrzymał się i odwrócił się do chłopaka. – Ludzie są zepsuci. Prawda, Keiji?

– Ty jesteś zepstuty. – odpowiedział, a Izaya jedynie westchnął.

– Inaczej mówiąc, nieważne czy żyje, czy nie, nie zmieni to twojego poczucia winy. Nie możesz od tego uciec. Przeszłość będzie cię prześladować, gdziekolwiek byś nie poszedł. Już zawsze i zawsze, i zawsze, i zawsze... Wiesz czemu.? Są samotne. Ludzka przeszłość i wspomnienia są niezwykle samotne.*– uśmiechnął się, skoczył z murka i przybliżył się do czarnowłosego.–To co, Keiji? Zdecydowałeś? Skaczesz? –zapytał.

Akaashi patrzył się na niego, nie wiedział co myśleć. Nie chciał myśleć. Załamał się, a jedna kropla spłynęła po jego policzku.

– To wszystko co pisałeś... czym dla ciebie byłem?– zadał mu pytanie.

– Proste. Byłeś zabawką, a to wszystko to moja zabawa. Wydaje mi się, że chyba już zdecydowałeś się, a ja spieszę się. – zbliżył się do drzwi. – Cześć, Keiji-chan! – pomachał mu i wyszedł.

Akaashi inaczej to wszystko sobie wyobrażał. Zbliżył się do krawędzi dachu i spojrzał w dół. Czy mam skoczyć? – zadał sobie pytanie.

* – te wypowiedzi pochodzą z 2 odcinka Durarara i wypowiedział je Izaya na dachu, gdy rozmawiał z Magentą

***

Ostatni rozdział. Sama w to nie wierzę. Został jedynie epilog, który będzie jutro o 18!

Cześć =^.^=

[POPRAWIANE] ZabawaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang