27. Nowy tymczasowy dom (oczami Percy'ego)

5.3K 355 73
                                    

Stanąłem jak wryty.

— Że co, przepraszam? — zapytałem z niedowierzaniem.

— Długa historia — odparł Adrian. — Nie mam ochoty jej opowiadać. A ty, Duśka...

Nie ma za co — uśmiechnęła się Meg. — Adrian, aprawdę powinniście porozmawiać.

O czym oni mówią?, pomyślałem.

Porozmawiać? — prychnął Adrian. — Porozmawiać?!  Żartujesz sobie?!

Nie — odpowiedziała dziewczyna, podchodząc do niego. — Naprawdę nie uważasz, że czas sobie wszystko wyjaśnić? Masz teraz  czas.

Nie mam — odparł. — Zaraz jest zebranie Wiecu, trzeba ogarnąć plan walki z serpens virum, nie uważasz? Ja w przeciwieństwie do ciebie nie chcę stracić znowu domu.

Meg zacisnęła wargi.

— Skoro tak sądzisz.

— Przepraszam bardzo, że przeszkadzam — zacząłem — ale co tu się dzieje?

— Nic — powiedział Adrian. — Posiłek o drugiej. Duśka, pokażesz im wszystkie pomieszczenia, prawda?

— Tak jest — odpowiedziała Maggie niechętnie. — Chodźcie za mną.

Wyprowadziła nas z tego dziwnego pomieszczenia. Szliśmy za nią przez zaplątane korytarze, a ja nadal nie mogłem zrozumieć tej sytuacji. Że niby Adrian jest moim bratem? Nie, to niemożliwe. Przecież moja mama urodziła tylko mnie.

Prawda?

A tak poza tym, to co mój brat miałby robić w Polsce? Jak tu trafił? Nie, to niemożliwe. Tak, wiem, powtarzam się, ale to było naprawdę niemożliwe!  Coś sobie uroił i tyle. Tak, na pewno. Nie ma czym się przejmować. Postanowiłem, że później to z nim wyjaśnię.

Meg zaprowadziła nas do większego pomieszczenia od tamtego pokoju. Ściany pokrywał szary metal, a na metalowej posadzce stało jakieś trzydzieści piknikowych stolików.  W powietrzu unosiła się woń pieczonego mięsa. Zaburczało mi w brzuchu. Dopiero wtedy poczułem ssanie w żołądku. Inni też wydawali się głodni.

— Która godzina? — zapytał Grover. — Długo jeszcze do jedzenia?

Szatynka spojrzała na czarny zegarek na jej nadgarstku.

— Pierwsza trzynaście — powiedziała. — Ale jeśli jesteście bardzo głodni, możemy coś zjeść teraz. Też bym coś przegryzła.

Usiedliśmy przy pierwszym stoliku. Od razu przed nami ukazały się przeróżne potrawy:  pierogi, pieczone ziemniaki i udka z kurczaka. Do tego dwa kompoty w przezroczystych dzbankach i herbata w termosie.

Każdy zabrał się do jedzenia. Było słychać tylko szczęk sztućców i przełykanie. Naprawdę byliśmy głodni. Już po dziesięciu minutach wszystko było zjedzone. Grover dojadał styropianowy kubeczek po herbacie.

— Było pyszne — powiedział. — Ale macie dobre jedzenie.

— Wiem — zaśmiała się Maggie. — Polska kuchnia jest najlepsza, ale niewiele osób to docenia.

— Aż dziwne.

— To co teraz robimy? — zapytałem. — Miałaś nas chyba oprowadzić?

— A chce wam się chodzić? Baza jest naprawdę ogromna. Będziemy chodzić przez prawie trzy godziny.

— Trzy godziny? — powtórzył Luke z niedowierzaniem. — Aż tyle?

Maggie wzruszyło ramionami.

Percy Jackson i córka PosejdonaWhere stories live. Discover now