Rozdział 3

224 36 11
                                    


Mam chwilę wolnego przed szkołą, dlatego postanowiłam, że nie będę Was męczyć i dodam rozdział ;) Na kolejny czekajcie w środę koło 18.30.

Miłego czytania!

SomeoneWhoIsWicked pozdrawia

---------------------------------------------------------------------------

„Czasami jedno zdarzenie przekreśla wszystko, o czym kiedykolwiek marzyliśmy. Cóż, gdy się urodziłem, niczego jeszcze nie oczekiwałem od życia, jednak i tak zniszczyłem szansę na wszystko, czego mógłbym pragnąć. Ja urodziłem się w niewłaściwej rodzinie. Ktoś zakochał się w niewłaściwym człowieku. Ktoś popełnił głupi, ale katastrofalny w skutkach błąd. A ktoś inny znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie".

- Seth Adler

Lizzy leżała na swoim łóżku, czytając książkę, gdy niespodziewanie zadzwonił jej telefon. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kto może chcieć z nią porozmawiać w sobotni poranek. Nie podejrzewała Setha o podobne zachowanie, Buzz nie dzwonił do niej od kilku miesięcy, swoim nowym koleżankom nie podała numeru. Pani Logan? Nie... Nauczycielka nigdy nie zrobiłaby podobnej rzeczy.

Chwyciła komórkę. Z zaskoczeniem dostrzegła na wyświetlaczu nieznany numer, ale mimo to odebrała. Nie chciała po prostu mówić „halo". Nie mogła też powiedzieć swojego wcześniejszego powitania „czego, grzecznie się pytam?!". Postanowiła po raz pierwszy użyć innej wypowiedzi.

- Elisabetta Accardi, słucham.

- Lizzy, mówi twój dyrektor, Robert White - rzekł mężczyzna, który ku zdumieniu okazał się być zarządcą jej szkoły. - Chciałbym cię poinformować, że pani Logan zginęła dziś w wypadku samochodowym.

- Co? - wykrztusiła Liz. - Jak to?

Pan White westchnął.

- Nic nie wiem. Dowiedziałem się o tym ze względu na przyjaźń, jaka mnie z nią łączyła, jej mąż powiedział mi o jej śmierci.

- Ja... Jestem zszokowana i bardzo mi przykro, ale nie rozumiem, czemu pan do mnie dzwoni. Przecież jestem tylko jej uczennicą.

- Oboje wiemy, że byłaś dla niej kimś więcej - zauważył Robert, a Lizzy musiała przyznać mu rację. Również ból, który czuła w piersi, przypominał jej, jak wielką rolę pani Logan odgrywała w jej życiu. - Ale masz rację. Zwyczajnie dowiedziałabyś się o tym w szkole, jednak chodzi o to, że... Diana miała w kieszeni zaadresowany list do ciebie. Podejrzewamy, iż jechała pod twój dom, aby wrzucić go do skrzynki.

- List? - powtórzyła Lizzy, kompletnie skołowana.

- Tak, list. Czy możesz przyjechać na komisariat policji? Policjanci badają sprawę, ponieważ pani Logan zginęła w wyniku uderzenia innego samochodu. Czeka tam na ciebie również koperta, podpisana twoim imieniem.

Dziewczyna pokiwała głową, choć wiedziała, że dyrektor jej nie widzi.

- Jasne. Oczywiście. Już jadę.

- W takim razie do zobaczenia.

Pan White rozłączył się, zanim Liz mogła cokolwiek dodać. W milczeniu wpatrywała się w telefon, czując toczące się z oczu łzy.

Pani Logan nie żyje. Zginęła. Zmarła. A ostatnie słowa, jakie do niej powiedziała? „Mogę przyjść później". Żadnego podziękowania za lata wsparcia, za rozmowy o ważnych rzeczach, za to, że... po prostu była przy niej. Lizzy wiedziała, że może pójść do niej z każdą sprawą. Ta świadomość była pocieszająca.

Poznaj mnie naprawdęWhere stories live. Discover now