XVIII 'Przecież...'

3.6K 188 7
                                    

Całą noc przepłakałam. Co chwila wychodziłam do łazienki, bo wymiotowałam. Kurde nigdy tak się nie czułam po chemii. Dopiero o 4 udało mi się zasnąć przy książce.

Od rana bolała mnie głowa i wciąż było mi niedobrze. Do sali wszedł znany mi już lekarz i zadawał mi masę pytań.
- Nie jesteś ostatnimi czasy przemęczona?
- Jestem. Do czego pan zmierza?
- Próbuje Cię zdiagnozować. W twojej sytuacji mam teraz dwie opcje. Skarżyłaś się na częstsze wymioty prawda?
- Co to ma do rzeczy?
Otóż... Miewałaś bóle głowy, nudności, wymioty i senność...
- Mam raka. To chyba normalne.
- Z tych objawów, które Ci tutaj wymieniłem są dwa wytłumaczenia.
Patrzyłam na niego jak na idiotę.
- No słucham...
Westchnął głośno i w końcu się odezwał.
- Albo jesteś w ciąży, albo masz wstrząs mózgu bo pobiciu.
Serce biło mi tak szybko, że je słyszałam. Patrzyłam na niego osłupiona i przełknęłam śline.
- J-jak to ciąża? Przecież...- jąkałam się ze stresu.
- Wszystko potwierdzimy badaniami, ale proszę być przygotowaną na obydwie opcje- puścił moją rękę i ze smutkiem na twarzy wyszedł z sali.
Siedziałam w pozycji pół leżącej na łóżku szpitalnym wpatrzona wielkimi oczami w ścianę naprzeciwko mnie. Przecież... j-ja mam raka... to nie może być prawda... zrobiliśmy to tylko raz i ciąża...? Przecież ja umieram... Czułam jakbym dostała kamieniem prosto w serce. To jeszcze gorsze niż wiadomość o mojej chorobie. Moje życie jest bez sensu... A może to tylko pomyłka...? W tym momencie do sali wszedł lekarz.
- P-panie doktorze...- zanosiłam się łzami.
- Czas się upewnić...- głos mu się łamał.
Zawieźli mnie do jakiegoś pomieszczenia. Szlochałam całą drogę, a światła szpitalne oświetlały co jakiś czas moją bladą twarz. Na miejscu pielęgniarki zajęły się mną ocierając wodospad łez. Podały mi opakowanie z testem ciążowym tłumacząc instrukcję. Nie umiałam nawet go trzymać, bo ręce mi się trzęsły. Zrobiłam go a teraz znowu wieźli mnie na inny oddział. Teraz każą mi czekać na wyniki... Minuty ciągnęły się w nieskończoność... leżąc na łóżku słyszałam za drzwiami jak lekarze rozmawiają ze sobą na temat jakiejś dziewczyny z trudnym przypadkiem. Zapewne chodziło o mnie.
- Mamy wyniki...

__Nate_________________
Jestem idiotą po co ja w ogóle zacząłem ćpać? Przez to tracę cudowną dziewczynę. Zwariowałem na jej punkcie. Nawet wytatuowałem sobie jej imię na sercu, aby nigdy o niej nie zapomnieć. Ona mnie chyba teraz nienawidzi... Że też musiała się o tym dowiedzieć akurat teraz, jak został mi tylko tydzień pracy u tych skurwieli. Nie! Koniec z tym idę się z nimi rozmówić. Jak oni śmięli się tknąć moją Laure. Nie daruje im tego. Wsiadłem na swój motor jadąc w kierunku klubu, w którym byli.
- Proszę kogo my tu mamy- powiedział ochrypłym głosem Matt. Tym razem coś mocniejszego?
- Tym razem w innej sprawie.
Razem z Lukiem spojrzęli się na siebie marszcząc brwi śmiejąc się szyderczo.
- Jakim prawem zleciliście pobicie Laury?!
- Jakiej Laury? Aaa tej- zaczęli się śmiać. Gdybyś widział jej minę jak dowiedziała się, że chodzi o Ciebie. Bezcenne- wciąż śmiał się pijąc piwo przy barze.
- Czyli to wy ją tak urządziliście! Ona leży teraz w szpitalu!- popchnąłem jednego z nich aż runął na ziemię.
- A tobie zegarek stanął? Kasa miała być 3 dni temu- wyciągnął kastet z jednej z kieszeni swojej skórzanej kurtki, a ja cofnąłem się o krok.
- Żadnej kasy nie będzie! Dałem wam już 12 tysięcy i wystarczy!- w tym momencie poczułem żelazny kastet na swoim policzku. Splunąłem krwią i rzuciłem się na Matta okładając go pięściami. Moja biała koszulka była teraz poplamiona ciemną krwią. Naszą bójkę przerwał ochroniarz, który nas rozdzielił wyrzucając mnie na zewnątrz. "To jeszcze nie koniec" słyszałem jego głos na tle dudniącej muzyki. Wściekły tą sytuacją poszedłem do domu się przebrać.

__Laura_________________
Lekarz trzymał teraz w rękach dużą, białą koperte. Pomyśleć, że w tej kopercie jest mój dalszy los.
- Wykluczyliśmy jedną z opcji...
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami a on w tym czasie otworzył koperte. Wiedziałam, że to co zaraz powie zmieni mój los.
- Według badań...

Ostatnie 365 Dni ✔Where stories live. Discover now