6. Chciałem ci oddać twój telefon

255 32 2
                                    

Luke usiadł na swoim obrotowym krześle i okręcił się dookoła swojej osi. Ten dzień był dla niego wyczerpujący, a jedynym atutem była możliwość odsapnięcia właśnie teraz.

Nie wiedział co mógłby zrobić i z przyzwyczajenia już sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni. Zmarszczył brwi, kiedy wymacał inny kształt telefonu niż ten, który posiadał. Wyjął szybko urządzenie i w jednym momencie przypomniał sobie, że zabrał smartfona dla Kay'i. Temu teraz trzymał go w swojej dłoni.

I co tu zrobić?

Luke po chwili siedzenia nieruchomo, nie mógł się powstrzymać i spróbował odblokować telefon. Hasło... Blondyn miał jednak jakiekolwiek szczęście, bo owa blokada to był wzór. Pewnie było z jakieś tysiąc możliwości, ale czemu by nie spróbować?

Przejechał palcem po ekranie telefonu, "rysując" tarczę. Nic. Spróbował jeszcze kwadrat, gwiazdkę, cyfrę cztery, a potem urządzenie zablokowało się na minutę. Luke jęknął zrezygnowany.

Powinien zwrócić telefon właścicielce... Blondyn zagryzł wargę. Jutro była sobota, więc cały weekend trzymałby u siebie własność dziewczyny. Bezsens.

Chłopak wstał ze swojego siedzenia i sięgnął do szafy po jakąś czystą koszulkę, bo ta którą miał na sobie była przesiąknięta jego potem i śmierdziała. Upały w Sydney są niestety okrutne. Nałożył na siebie zwykły, czarny t-shirt i zszedł na parter.

- Wychodzę! - krzyknął w głąb domu, aby jego mama wiedziała że nie będzie go w domu.

Po tym wyszedł frontowymi drzwiami i skierował się w lewo, w stronę domu Kay'i. Wieczorem pogoda była przyjemna, było chłodniej niż w środku dnia, ale nadal ciepło. Piechotą droga zajęła mu około 20 minut, bo na szczęście zapisał adres dziewczyny.

Dom jak zwykle zapierał dech w piersiach. Luke otworzył delikatnie bramkę, słysząc ciche skrzypnięcie. Przeszedł przez chodniczek z kamieni, dookoła którego były posadzone średniej wielkości krzewy i różne gatunki kwiatów, których chłopak niestety nie rozpoznawał. Po chwili wszedł na mały podest, aż trafił do dużych, drewnianych, frontowych drzwi. Od razu po głębokim wdechu zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

Po kilku sekundach otworzyła mu średniej wysokości (i tak niższa od Luke'a) blondynka w wieku może 40 lat o brązowych oczach.

- Tak? - spytała, posyłając blondynowi lekki uśmiech.

- Przyszłem do Kay'i - powiedział.

Głupio by było jakby zawiadomił tą panią, która prawdopodobnie była matką dziewczyny, o tym że zabrał jej telefon.

- Oh oczywiście - zrobiła miejsce w drzwiach, z czego chłopak skorzystał.

W środku ściany korytarza miały kolor jasnego brązu, prawie złota z zielonymi akcentami. Podłoga była obłożona drewnianymi deskami. Z obu stron co jakieś pół metra było zdjęcie. Nikogo na ilustracjach nie rozpoznawał.

- Jest na górze w swoim pokoju, pierwsze drzwi na prawo - posłała mu jeszcze jeden uśmiech i wskazała na schody.

Luke nie tracił czasu, tylko lekko uniósł kąciki ust i ruszył na piętro do Kay'i. Zatrzymał się przed drzwiami jej pokoju i zapukał. Nikt mu nie odpowiedział, więc uchylił drzwi i zajrzał do środka.

Dziewczyna siedziała na łóżku ze słuchawkami w uszach podłączonymi do laptopa z Apple. Pokój był w fioletowych barwach z niebieskimi elementami.

- Kaya? - dziewczyna nadal siedziała cicho, lekko bujając się.

Chłopak podszedł do siedzącej brunetki.

- Kaya!

Ramirez lekko podskoczyła i spojrzała zszokowana na Luke'a.

- Co ty tutaj robisz?! - zdjęła słuchawki z uszu.

- Ostatnio często zadajesz to pytanie.

- Mówię serio - przewróciła oczami.

- Chciałem ci oddać twój telefon - chłopak wyjął z tylnej kieszeni smartfona. - Trzymaj - rzucił go dla Kay'i.

- Oh, dzięki - położyła go na bok i spojrzała na chłopaka. - To... Co tu jeszcze robisz?

Blondyn uśmiechnął się lekko i położył na łóżku obok siedzącej dziewczyny.

- Leże, nie widzisz? - zironizował jak to brunetka miała w zwyczaju.

...

*****
Ciąg dalszy nastąpi hihi
Głosujcie i piszcie co myślicie o tym rozdziale :).
Następny za dwa dni ^^
Hela

the best || lrhDonde viven las historias. Descúbrelo ahora