Rozdział 3

1K 141 22
                                    

Słońce leniwym ruchem wzeszło ponad horyzont. Minhyuk, Shownu i  Jooheon cierpliwie czekali przed budynkiem ośrodka medycznego.
— A co, jeżeli remedium nie zadziała? — zapytał Shownu, wpatrując się tępym wzrokiem w przestrzeń.
— Wtedy zdobędziemy pieniądze — odpowiedział Jooheon, chowając ręce do kieszeni spodni. — Wokół nie brakuje banków i sklepów — dodał, uśmiechając się pod nosem. Po chwili jednak zamilkli, bo pojawił się jeden z policjantów.
— Możecie wejść — mruknął mundurowy, wpuszczając ich do środka.

Wewnątrz panowała nieprzyjemna atmosfera. Było chłodno, a od czasu do czasu dało się słyszeć przeraźliwe jęki, najprawdopodobniej pacjentów, którzy czekali na zbawienną pomoc.

Inguk leżał na szpitalnym łóżku. Jego powieki były zamknięte, a usta lekko rozchylone. Minhyuk podszedł do niego i chwycił jego dłoń. Biło od niej delikatne ciepło.

— Jego puls jest stabilny — powiedział, zdejmując z barków swój plecak. Wyjął z niego strzykawkę i fiolkę z remedium. Przygotował odpowiednią dawkę preparatu i sprawnie zaaplikował ją mężczyźnie.

— Dziękuję — szepnął Shownu, spuszczając wzrok. — I przepraszam za tamto — dodał, splatając swoje ręce za plecami.
— A, to — odparł platynowłosy, dotykając palcem rozciętego kącika ust. — Zapomnijmy o tym, nie było sytuacji.

Lider spojrzał na niego, szeroko się uśmiechając.
— Jak myślisz, lek zadziała? — zapytał Jooheon, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
— Nie mam pewności. Musimy trochę poczekać — odpowiedział, poprawiając swoją grzywkę. Wypuścił powietrze z płuc, zakładając z powrotem plecak.

Nagle do sali wszedł kierownik, lustrując chłopaków uważnym wzrokiem.
— Zdecydowałeś się — zapytał, oblizując usta.
— Rozważam propozycję — odpowiedział Shownu, zaciskając szczękę.
— Bardzo dobrze — rzucił mężczyzna, pocierając czoło dłonią. — Cztery miliony nadal aktualne — dodał, szeroko się uśmiechając. Spojrzał ostatni raz na Inguka, odwracając się na pięcie i wychodząc z pomieszczenia.
— Co za typ — warknął Jooheon, kiwając głową na boki.
— Damy radę — powiedział Minhyuk, chowając ręce do kieszeni bluzy. — A teraz chodźmy, reszta paczki czeka na nas — dodał, obejmując ramionami Jooheona i Shownu.


***


Wszyscy siedzieli pod zadaszeniem – pozostałością po dawnym budynku mieszkalnym. Stało się ono miejscem ich spotkań. Azylem, w którym zawsze mogli się ukryć.
— W końcu jesteście — powiedział Wonho, przybijając piątkę z Jooheonem.
— Ponoć Hyungwon ma wiele ciekawych informacji — rzucił I.M, usadawiając się wygodniej na ziemi.

— Jakie to informacje? — zapytał Minhyuk, siadając jak najbliżej Hyungwona. Z całej paczki oni znali się najdłużej (nie licząc rodzeństwa, Shownu i Jooheona).
— Przejrzałem papiery ojca — zaczął Hyungwon, przecierając oczy dłońmi. — Oni są jakimiś sadystami — dodał, śmiejąc się bez krzty humoru.

— W sensie? — zapytał zaciekawiony Kihyun.
— Chcą utworzyć nowy świat, z nowymi ludźmi. Ci, których da się naprawić, jak oni to nazywają, pozostawią, a tych, którzy będą się przeciwstawiać — unicestwią. W jego notatkach były zawarte informacje o CZYMŚ, co utrzymuje teraźniejszy świat przy życiu. Nazwali to sercem, jednak tylko osoby o pokojowych zamiarach mogą odnaleźć do niego drogę — odpowiedział, chowając ręce za plecami.
— Brzmi trochę jak akapit wyjęty z książki fantasy — zaśmiał się Jooheon, poprawiając swoją czapkę.

— Nie śmiej się, to może być prawda — powiedział Minhyuk, patrząc mu prosto w oczy. — Skoro planują przejąć władzę nadświatem, nie umieszczaliby takich bzdur w ważnych dokumentach służbowych.
— Czyli co jest tym sercem? — zapytał Wonho, przeczesując włosy ręką i ciągnąc za ich końcówki.
— Zapewne coś magicznego — odpowiedział Hyungwon.
— Coś jak kamień filozoficzny? — rzucił I.M, podnosząc się z ziemi.

— Tak, coś do niego podobnego — odparł Minhyuk, opierając się plecami o ścianę.

Nagle podeszła do nich grupa mężczyzn. Hyungwon błyskawicznie wyprostował się, napinając wszystkie mięśnie.

— Chodź tu — warknął jeden z nich, patrząc wprost na chłopaka. Ten wstał, powoli wykonując polecenie.

— Tak tato? — zapytał, zaciskając dłonie w pięści.

— Możesz mi powiedzieć, kto do cholery pozwolił grzebać ci w moich służbowych papierach? — syknął, mocno chwytając jego przedramię. Twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie bólu.

— Nie mam z tym nic wspólnego. Nie interesują mnie twoje poczynania w tej chorej szajce — splunął, patrząc mu prosto w oczy.

— Ty mała zarazo... — warknął, wymierzając mu mocny cios w policzek. Hyungwon odwrócił głowę, z powodu siły uderzenia. Otworzył lekko usta, patrząc w punkt znajdujący się za plecami ojca.

— Jesteś potworem — powiedział, wycierając usta. — Mama przez ciebie odeszła.

Kolejny cios. Tym razem Hyungwon spojrzał zza zasłony łez prosto w oczy ojcu.


— Wszystkie kłótnie były przez ciebie. Ona chciała ułożyć sobie życie od nowa, ale bez ciebie. Dlatego wylądowałeś u mnie. Myślisz, że pasowała mi ta sytuacja? Wciąż żałuję, że cię gdzieś nie oddałem.

Minhyuk poderwał się z ziemi, zaciskając pięści tak, że aż zbielały mu kostki.
— Nie warto, później to załatwimy — warknął przez zęby Wonho, mocno trzymając go za ramię. Pomimo kilku protestów, chłopak usiadł z powrotem, przyglądając się wszystkiemu nerwowo.
— Woah, przynajmniej masz odwagę powiedzieć mi to w twarz — zaśmiał się Hyungwon.
— Lepsze to niż kłamstwo. Nie wiem, po co grzebałeś w moich papierach, ale wiedz, że jeżeli to się powtórzy, zapomnę, że jestem twoim ojcem — rzucił mężczyzna, odchodząc szybkim krokiem. Hyungwon zaśmiał się bez krzty humoru, odwracając się w stronę chłopaków.
— W takim razie ja zapomnę, że jesteś ojcem mojego przyjaciela, kiedy będę się mścić — powiedział tępo Minhyuk, obserwując oddalającego się mężczyznę.

Nagle rozdzwonił się telefon Shownu. Chłopak szybko nacisnął zieloną słuchawkę, przykładając urządzenie do ucha. Wymiana zdań, która trwała dosłownie chwilę sprawiła, że chłopak zbladł i osunął się po ścianie.
— Co się dzieje? — zapytał Kihyun, podbiegając do niego.
— To ze szpitala — szepnął, a po jego policzkach popłynął potok łez.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam po małej przerwie!~

Coś czuję, że ten rozdział to niewypał, ale mam nadzieję, że jednak się spodobał ;-;

Nadchodzą wakacje, więc myślę, że będę miała więcej czasu na pisanie .-.

Życzę Wam wszystkim najlepszych ocen i pasków na świadectwach!

Tymczasem — do następnego!~

THE CLAN Part 1. LOSTOù les histoires vivent. Découvrez maintenant