Rozdział 12 - Baronowa z jeziora

4.5K 579 35
                                    


  Eilis ostrożnie włożyła swój bagaż do łódki, po czym sama do niej weszła. Nie spuszczając wzroku z postaci kobiety siedzącej na skale, na środku tego przepięknego jeziora, odbiła lekko od brzegu.
— Właśnie tak... Bliżej. Podpłyń bliżej — mówiła brązowowłosa, przytrzymując nieprzytomnego Vina obiema rękami.

— Co mu zrobiłaś? — spytała blondynka, drżącym głosem.

Wiele razy słyszała opowieści o morskich wiedźmach, nimfach czy potworach, które zdradziecko zaciągały ludzi na głęboką wodę, by potem pozbawić ich życia. Nigdy jednak takich stworzeń nie widziała. Nigdy z resztą też w pełni w to nie wierzyła. Intencje gospodarza tego miejsca były dla niej nieznane. Zacisnęła dłonie na materiale koszuli, dając się ponieść łagodnym falom, które powoli pchały łódkę ku kobiecie.

— Jedynie pozbawiłam przytomności. Bardziej interesujesz mnie ty, złodzieju — odpowiedziała stanowczym głosem.

Sprawiała, że od samego początku człowiek, który stawał przed nią, wiedział, że jej pewność siebie musi być uzasadniona.

— Ja? Złodziejem?—zapytała, nie mając pojęcia, czym mogła zawinić. Najwidoczniej zaszła jakaś pomyłka.

— Aroganccy ludzie! Wszyscy jesteście tacy sami. — Podniosła głos, marszcząc przy tym brwi w grymasie niezadowolenia. —Przecież czuć od ciebie magię! Nienawidzę magii, a już w szczególności tej białej. Ukradliście ją z Matuti, przywłaszczając sobie, a teraz nawet udajecie, że od zawsze była wasza. Podłe robactwo.

— Magia? — wyszeptała, powtarzając jej słowa. Palcami prawej dłoni dotknęła srebrnej broszki, którą niedawno dostała od Lucusa, jednak szybko odrzuciła od siebie tę myśl. Sowa była jedynie artefaktem. Nie była magią samą w sobie. Brązowowłosej musiało chodzić o coś zupełnie innego. I wtedy ją olśniło. Eilis przypomniała sobie dzień, w którym Anna wręczyła jej srebrną gałązkę, jaką miała zanieść do Lasu Błogosławionych. Opiekun Matiti wspominał, że samo dotknięcie kory tamtego drzewa wystarczyło, aby przepełnić człowieka magią. — Więc rzeczywiście jestem złodziejem...

— Na nic ci się jednak zdadzą twoje zdolności — kontynuowała kobieta, unosząc jedną dłoń na wysokość twarzy, po czym zacisnęła ją w pięść. Powierzchnia wody wzburzyła się, mocno kołysząc łódką. Eilis musiała złapać się z całych sił, aby nie wypaść za burtę. Jeśli to zrobi, prawdopodobnie w ułamku sekundy zostanie zabita. — Aby używać czarów potrzeba skupienia. Żaden mag nie wygra w prawdziwej bitwie nawet z rycerzem, co dopiero ze mną. W walce liczy się szybkość i opanowanie, a to coś, czego wtedy wam brakuje. Nie jesteście się w stanie skoncentrować, gdy ktoś macha wam mieczem przed twarzą. — Uśmiechnęła się zadziornie, jakby chciała dać do zrozumienia, że zna każdą słabość obdarzonych magią. — Jeśli już rozumiesz, to powiedz mi... Czego szukasz w tej zapomnianej świątyni?

— To ty sprawiłaś, że wszyscy wyznawcy zniknęli z tego miejsca? — spytała, trzymając się jeszcze mocniej.

Fale jak na razie tylko przybierały na sile. Zachowywały się, jakby targane były emocjami brązowowłosej, a ona sama wyglądała na niechcącą poruszać tego tematu. 

— Może... — mówiła, kompletnie tracąc zainteresowanie gościem.

Zaczęła oglądać swoje starannie zadbane paznokcie, mrucząc pod nosem parę niezrozumiałych słów. 

— Dlaczego? — Po zadaniu tego pytania blondynka poczuła, że nie powinna pytać o więcej szczegółów.

Wydawało się jej, że o pewnych rzeczach nie powinna wiedzieć. Nie powinno się drążyć niechcianych tematów, a już w szczególności, gdy ich ceną jest jej własne życie. Jednak teraz było zdecydowanie zbyt późno. 

Śmierć NiebiosWhere stories live. Discover now