Miłość?

1.5K 82 11
                                    

Wraz z Grzegorzem udałam się na przechadzkę po brzegu plaży, przez całą drogę rozmawiając. Opowiadał mi o jego dzieciństwie ja mu trochę opowiedziała  o moim, opowiedział mi również o kłótni ze Szczeną, potem jeszcze trochę pochodziliśmy po plaży. Kiedy zaczęliśmy się zawracać do hotelu, ponieważ dochodziła godzina dwudziesta trzydzieści, a o dwudziestej pierwszej miała być kolacja, zadał mi pytanie które mnie lekko zatkało. 

- Sandra...a pomiędzy tobą a którymś z Łukaszów coś jest? - zapytał niepewnie. 

- Jest...- odpowiedziałam po czym Krycha stanął jak wryty. -przyjaźń - dokończyłam, po czym zauważyłam, że Grzegorzowi ulżyło, co według mnie było dosyć dziwne. Kiedy dotarliśmy do hotelu, od razu udaliśmy się do jadalni, kiedy weszliśmy do sali usłyszeliśmy wiele gwizdów i oklasków. Kierowaliśmy się do stolika, widać było po mnie, że jestem cała czerwona, czułam się z jednej strony dobrze, a z drugiej jakaś taka inna. Usiadłam przy jednym stoliku wraz z Grzesiem, kiedy zaczęli wnosić jedzenie na salę. Po chwili zorientowaliśmy się, że każdy dostał już jedzenie a my nie. Po chwili do naszego stolika zostały przywiezione pełno ziarniste wafle w kształcie serca, na to były dane owoce i jakiś sos, w skrócie wyglądało to przepięknie. Po chwili rozejrzeliśmy się po całej sali i zobaczyliśmy, że każdy na nas patrzy, to było bardzo nie komfortowe, ale udało nam się jakoś zjeść. Po kolacji udaliśmy się każdy do swojego pokoju. Ja po wejściu do pokoju automatycznie opadłam na łóżko myśląc o Krychowiaku, co mnie lekko przerażało. Po krótkiej chwili doszłam do wniosku, że ten dzień zaliczam do najbardziej udanych jak na razie we Francji dni i to co zrobili dla nas chłopacy było prze słodkie. Po chwili zaczęłam się śmiać sama do siebie z powodu tego, że jutro będą oni załamani na wieść, że nie jesteśmy razem, chociaż podejrzewam, że i tak nam nie uwierzą. Po takim dosyć krótkim namyślnie poszłam się umyć przebrać i poszłam spać, nie zauważając tego, że  dzisiaj nie przegadałam z dziewczynami ani słowa.

Następnego dnia.

Obudziłam się dwie godzinny przed śniadaniem, automatycznie poszłam się odświeżyć, ubrać i uczesać, po tych czynnościach siedziałam na łóżku jak debil wpatrzona w ścianę, po chwili udałam się na balkon z którego miałam przepiękny widok. Patrzyłam w dal podziwiając piękne widoki, podziwiałbym jeszcze dłużej gdyby nie to, że ktoś mi przerwał pukaniem w drzwi. Ciekawa tego kto to poszłam otworzyć. 

- Hej! - krzyknęły obie dziewczyny na raz. 

- Hej... - odpowiedziałam lekko zaskoczona ich widokiem.

- Gadaj jak wczoraj było na randce z Krychą. - usiadły zaciekawione na łóżku. 

- Po pierwsze było genialnie, a po drugie to nie była randka! 

- Wcale. - parsknęła. - I może jeszcze nam powiesz, że on ci się nie podoba?! - zapytała lekko oburzona. 

- To nie była randka, a Krycha jest nawet spoko, miło się z nim rozmawiało i tyle. - próbowałam zakończyć rozmowę o moim wczorajszym wyjściu z Krychą, ale jak na złość mi to nie wyszło.

- Sandra, jesteśmy twoimi przyjaciółkami przecież wiesz, że możesz nam wszystko powiedzieć, a najlepiej jakbyś się nam przyznała do tego, że jesteś z Krychą, albo przynajmniej, że ci się podoba. - powiedziała Amelka patrząc się na mnie wzrokiem mówiącym: "Jak nam nie powiesz prawdy to umrzesz w cierpieniach". 

- Ale mnie z nim nic nie łączy! - krzyknęłam na przyjaciółki. - Zrozumcie to wreszcie i dajcie mi spokój, a najlepiej to wyjdźcie mi z pokoju. - powiedziałam oburzona. Jak powiedziałam tak zrobiły, podejrzewam, że się na mnie obraziły, z jednej strony bym się im nie dziwiła, ale z drugiej to wydaje mi się, że zrozumiałabym moje zachowanie i dałabym spokój. Przecież dłuższe ciągnięcie tematu na siłę nie ma najmniejszego sensu, przynajmniej według mnie...po tym wszystkim poszłam do łazienki zrobić sobie lekki makijaż. Kiedy skończyłam poszłam zobaczyć która godzina, dochodziła dwunasta, więc udałam się do jadalni, po drodze natknęłam się na Piszczka, który też szedł na jadalnię. Kiedy stanęliśmy razem w drzwiach wszyscy się dziwnie patrzyli, ale nie aż tak jak wczoraj, przechodząc przez salę zauważyłam Kryche siedzącego przy stoliku wraz z Błaszczykowskim, jakoś nie miałam ochoty psuć im rozmowy i udałam się do stolika przy którym siedział Fabian, Piszczu i zawsze siedziały dziewczyny, ale dziwnie ich nie było. Po skończonym śniadaniu reprezentanci podzielili się na dwie grupy jedna z nich miała jechać na przejażdżkę rowerami, a druga szła na siłownię. Piszczu poszedł na siłownie, a ja z Fabianę na rowery. Z tego co mi było wiadomo Krycha wybrał siłownię, więc nikt nie mógł się przyczepić, że to dla niego wybrałam przejażdżkę rowerami po mieście. 

 Wyjechaliśmy z hotelu o godzinie czternastej trzydzieści trzy, a teraz jest piętnasta trzydzieści, jeździmy już tak praktycznie godzinę, całe nogi mnie już bolały, byłam wykończona. Po chwili straciłam panowanie nad rowerem i spadłam z niego, na moje nie szczęście sturlałam się z nawet wysokiej górki. Byłam lekko nieświadoma tego co się stało, po chwili zobaczyłam wszystkich koło siebie, przeraziłam się. Po chwili Błaszczykowski wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na szczyt górki i lekko odłożył mnie na ziemię, gdy obmyli mi ranę wodą posadzili mnie z tyłu na rowerze dwuosobowym. Po tym wszystkim kazali mi nie pedałować przez całą drogę do hotelu, oczywiście się zgodziłam, a przede mną usiadł Błaszczyk i ruszyliśmy. 

-------------------

Jeżeli się spodobało to zostaw po sobie jakiś ślad <3 

Przez Piłkę Do MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz