Rozdział 8

2K 119 72
                                    

Sobota rano

Oczami Ashtona

-Luke idioto, oddawaj moją szczoteczkę do zębów!-krzyknąłem, stojąc w naszej wspólnej łazience przed umywalką. Ruszyłem w kierunku jego pokoju i otworzyłem drzwi mocno je popychając, więc odbiły się od ściany. Blondyn siedział rozwalony na łóżku w samych bokserkach, a na jego kolanach spoczywał laptop. Spojrzał na mnie znużonym wzrokiem i powiedział:

-Ashton głąbie, ale ja jej nie mam.

-To w takim razie, gdzie ona jest?

-Taka czerwona?-zapytał, na co przytaknąłem.

-Nie widziałem.

-Zabiję cię kiedyś. Wiem, że kłamiesz. Gadaj, gdzie ją dałeś?

-Bardzo możliwe, że gdy czyściłem nią toaletę, to mi tam wpadła i teraz pływa gdzieś w ściekach-uśmiechnął się szeroko.

-Nienawidzę cię-odparłem i poszedłem na dół.

-Mamo!-krzyknąłem, zbiegając po schodach.

-Tak kochanie?-zapytała. Usiadłem naprzeciwko jej i taty na fotelu, gdyż razem oglądali telewizję. Poprawiłem okulary, które przez bieg zjechały mi z nosa.

-Jedziemy do sklepu-rozkazałem.

-Czemu?

-Bo Luke utopił mi szczoteczkę w kiblu, a muszę czymś umyć zęby.

-Nie możemy jutro?-zapytała.

-Nie, bo dzisiaj jej potrzebuję.

-To weź gumę, będzie ten sam efekt-wtrącił się tata.

-A dlaczego jej tak bardzo potrzebujesz?-spytała, na co się zarumieniłem i spuściłem głowę w dół.

-Bo idę dzisiaj na randkę-mruknąłem pod nosem.

-Peter, słyszałeś to? Nasz malutki syn idzie dzisiaj na randkę!-krzyknęła szczęśliwa, przytulając swojego męża.

-Kim jest ta dziewczyna, znam ją?-mama znowu zaczęła swoje przesłuchanie, patrząc na mnie z zaciekawieniem. Tylko szkoda, że to nie dziewczyna. Kurde, Ashton wymyśl coś!

-Chodzi do mojej klasy i nie znasz jej.

-Jak ma na imię?-yyy, myśl, myśl.

-Olivia-przypomniała mi się dziewczyna, z którą pierwszy raz całowałem się w tej szafie.

-Ładne imię, kiedy ją poznam?

-Nie wiem, czy coś z tego wyjdzie-powiedziałem.

-Och synku, jesteś naprawdę świetnym facetem, na pewno wam się ułoży-pocieszyła mnie i podeszła, przytulając.

Odwzajemniłem uścisk i uśmiechnąłem się w jej kierunku sztucznie, czego na szczęście nie zauważyła.

-Dziękuję, to co? Jedziemy?

-Ja pojadę, a ty odstresuj się przed randką-poklepała mnie po ramieniu i wyszła z domu. Natomiast ja szybko poszedłem na górę do swojego pokoju.

Oczami Luke'a

Kurde, co mam zrobić, by nie poszedł na tą cholerną randkę? Wiem! Zadzwonię do Van, może ona mi coś doradzi. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Postanowiłem się trochę ogarnąć, bo wyglądam strasznie. Założyłem na siebie dresy i poprawiłem włosy, przeczesując je ręką, przez co miałem seksowny nieład na głowie. Pościeliłem łóżko i posprzątałem śmieci naokoło jego. Gdy wyrzucałem opakowanie po pizzy usłyszałem dzwonek do drzwi. Nałożyłem jeszcze na siebie jakąś koszulkę i zszedłem na dół, kierując się ku drzwiom. Otworzyłem drzwi, od razu czując na sobie ciężar ciała rudej dziewczyny.

Brothers, or maybe not? - LashtonWhere stories live. Discover now