I

8.1K 372 77
                                    

— Potter, jeszcze raz. Legilimens! — Harry po raz kolejny poczuł nieprzyjemną obecność w swoim umyśle i upadł na kolana. Tymczasem Snape przeglądał jego wspomnienia niczym obrazki z wystawy, które może zobaczyć każdy, choć tak naprawdę były własnością Harry'ego.

— Ty smarkaczu! Precz stąd! — otyły mężczyzna, czerwony na twarzy, brutalnie popchnął drobnego, czarnowłosego chłopca, który upadł na zimne kafelki. Z jego zielonych oczu płynęły łzy. Jego ciało pokryte było siniakami i drobnymi ranami. Wyglądał na młodszego niż siedem lat.

Ten sam drobny chłopiec z ukrycia wpatrywał się w lodowy deser, który jadł jego kuzyn. Jego żołądek głośno domagał się czegokolwiek do jedzenia, jednak musiał zadowolić się jedynie resztkami pozostawionymi przez Dursleyów. Dla takich dziwaków jak on, nie było miejsca przy stole.

Chłopiec leżał w ciemnej, obskurnej komórce trzęsąc się w gorączce. Jego policzki płonęły, oddychał ciężko, pokasłując co chwilę. Starał się to robić jak najciszej, aby nie zwracać niczyjej uwagi. Mógł mieć nawet zapalenie płuc i tam umrzeć, ale nie mógł liczyć na niczyją pomoc.

Snape był zdziwiony tym co zobaczył we wspomnieniach Pottera. Mimo, że naruszał jego prywatność, coś kazało mu podążać dalej.

Harry pracował w ogrodzie za domem, podczas gdy z nieba lał się ogromny żar. Był cały spocony, jego ciało w paru miejscach mocno oparzone. Bardzo chciało mu się pić i czekał, aż ciotka Petunia na chwilę opuści kuchnię, aby mógł niepostrzeżenie zabrać chociaż szklankę wody.
Kiedy znalazł odpowiedni moment, wszedł cicho przez duże drzwi do salonu i szybko przemknął do kuchni. Już sięgał po szklankę, już prawie ją miał, kiedy stanął za nim wuj Vernon. Serce chłopczyka zabiło mocniej. Mężczyzna podszedł do niego i szarpiąc, zawlókł z powrotem do ogrodu.

Kuzyn Harry'ego i kilku innych osiłków dręczyli czarnowłosego chłopca, który przy nich wyglądał na jeszcze mniejszego niż w rzeczywistości był. Jego chude ramiona nie były w stanie odepchnąć otyłych dzieciaków, tak samo jak patykowate nogi nie miały szans zadać napastnikom ciosu. Kiedy Harry skulony leżał na ziemi, jeden z nich rozdeptał jego okulary, rżąc ze śmiechu. Jego koledzy zawtórowali mu jeszcze głośniej.

Harry trzymał w dłoniach rysunek przedstawiający szczupłą kobietę z długimi włosami. Kuzyn Dudley wyszarpnął mu go z rąk. Popatrzył na kartkę mało inteligentnym wzrokiem, który następnie przeniósł na Harry'ego.
To jest twoja matka? Ona była dziwką, prawda? A ty jesteś podrzutkiem powiedział Dudley przerywając kartkę na pół.

Harry trzymał dłonie na twarzy, a spomiędzy jego palców wypływała szkarłatna ciecz. Kiedy odsłonił policzki, można było dostrzec na nich fioletowe sińce. Wuj Vernon ukarał go za niekontrolowane użycie magii.

Harry nie mógł zrobić nic, aby wyrzucić Snape'a ze swojej głowy. Bał się, jak daleko posunie się nauczyciel. Bał się, że zobaczy to, co Harry tak skrzętnie ukrywał przed wszystkimi. Był zbyt wyczerpany, żeby się bronić, więc wyszeptał tylko "przestań".

W następnej scenie chłopiec był już starszy. Siedział późnym wieczorem na pustym placu zabaw i patrzył w gwiazdy. Przez chwilę patrzył na swoje lewe przedramię. We wspomnieniu było bardzo ciemno, ale Snape zauważył, że Harry trzyma w dłoni jakiś mały przedmiot. Przyjrzał się dokładniej. W blasku latarni błysnęło srebrne ostrze żyletki.

Chłopiec, Który Pozostanie ŻywyWhere stories live. Discover now