4. Do zobaczenia, kochanie

248 8 0
                                    

Tym razem znów byłam na siebie wściekła, ale nie za to, że dałam mu się pocałować. Za to, że zobaczył, jak płaczę. Z jednej strony tak bardzo tego pragnęłam, ale z drugiej wiedziałam, że to niemożliwe. On na pewno nie mógł się zakochać w takiej dziewczynie jak ja, bezkształtnej, smutnej, wiecznie niezadowolonej, nie uśmiechniętej... a może... jednak? Nie, to niedorzeczne! A poza tym, to nie jest chłopak dla mnie. Typowy koleś, który ma co noc inną laskę i robił to już setki razy. Nie zakochuj się w nim- powtarzałam sobie jak mantrę.

Siedziałam w ławce i odliczałam minuty do dzwonka. Było wtorkowe popołudnie, a to była moja ostatnia lekcja. Nauczycielka zaczęła pisać coś kredą na tablicy, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Jeszcze kilka sekund i... Jest! Usłyszałam znajomą melodyjkę. Zarzuciłam plecak niezgrabnie na prawe ramię i jak najszybciej wyszłam ze szkoły. Gdy podeszłam do stojaka na rowery, by odkluczyć mój rower, zobaczyłam jakąś postać kilka metrów ode mnie... Julian. Opierał się o maskę samochodu. Ale jak to możliwe? No tak, pewnie czeka na kolejną z jego jednodniowych dziewczyn. Przewróciłam oczami i zaczęłam odkluczać mój rower. Gdy już miałam na niego wsiadać, zobaczyłam, że on patrzy na mnie. Zaczerwieniłam się i odwróciłam wzrok. Zauważył, że na niego patrzyłam. Jeszcze raz spojrzałam w tamtą stronę, o nie! Szedł w moją stronę! Pospiesznie wsiadłam na rower i zaczęłam niezgrabnie pedałować. Chwycił mnie od tyłu za biodra i ściągnął mnie z roweru, przewracając go.

- Dzień dobry śliczna.

- Dla kogo dobry, dla tego dobry- przymknęłam oczy.

- Nawet nie wiem jak masz na imię- wyglądał na zakłopotanego.

- Myślisz, że po tym wszystkim wyjawię ci moje imię?- spytałam wściekła.

- No przepraszam bardzo, jeżeli to jest jakaś tajna informacja- zaśmiał się.

Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Mogę już jechać do domu?- udawałam zniecierpliwienie.

- Tylko jak dasz się podrzucić- powiedział, po czym wskazał jakiegoś gruchota na parkingu.

- Nie mam zamiaru nigdzie z tobą jeździć! A w ogóle to jakbyś nie zauważył, jestem rowerem, dupku.

- Ej, ej, bez takich. - powiedział i znów zaczął dotykać moich rąk, po czym zbliżył swoją twarz do mojej.

Zaczęłam się wyrywać.

- Wiem, że tego chcesz- szepnął mi do ucha.

-Nie!- krzyknęłam nadal się szamocąc.

Uśmiechął się w ten swój głupkowaty sposób.

- Prędzej czy później- powiedział, po czym dodał- każda tego chce.

Skrzywiłam się na jego słowa.

Ułożył swoje usta w dziubek.

- Do zobaczenia, kochanie. Niedługo znów do ciebie przyjdę.

Poszedł w stronę swojego starego auta, a ja stałam przy moim leżącym rowerze jak słup soli, dopóki on nie odjechał z parkingu.

Gdy wyjeżdżał pomachał mi.

One More Time ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz