VI

1.1K 136 9
                                    

~Jungkook~

Nie wiem czemu, ale miałem złe przeczucia. Powinienem się cieszyć jak głupi, w końcu Suga mi zaufał. Co jest dość zastanawiające, skoro znamy się niecałe dwa dni. Jestem pewny, że potrzebuje osoby z którą może normalnie pogadać na każdy temat... dokładnie tak, jak ja.

Moje zdanie o V lekko się zmieniło na gorsze. Nigdy nie znałem tej strony Taehyunga. Zawsze był miły, pomocny i stawiał się za słabszymi. Do tego był takim człowiekiem, który trzymał ludzi razem, zawsze gdy jego zabrakło grupa się sypała. Za to go ceniłem.

Powolnym krokiem dostałem się na klatkę schodową.

"PRZEPRASZAMY WINDA CZASOWO NIECZYNNA"


-Boże, jakie szczęście, że mieszkam na parterze - powiedziałem sam do siebie i skierowałem swoje kroki do drzwi wejściowych. Powoli przekręciłem klucz i lekko pchnąłem drzwi, aby nie narobić za dużo hałasu. Na palcach zmierzałem do swojego pokoju, nie chciałem ściągać na siebie uwagi ojca.

-JeongGuk do mnie - usłyszałem za swoimi plecami gruby, niski głos. Ton jego wypowiedzi sprawił, że po moich plecach przeszły dreszcze. Zatrzymałem się w miejscu i powoli się odwróciłem.

-Podejdź tu - ojciec siedział w fotelu trzymając w ręku prawie pustą butelkę piwa. Szybko zauważyłem, że na stole przed nim stoi jeszcze 6 wypitych, 1 pełna oraz rozwalony portfel. Czułem w swoim ciele nagły przypływ adrenaliny.

-Czy możesz mi powiedzieć, gdzie się podziały pieniądze z mojego portfela?- zapytał dziwnie spokojnym głosem. Jestem pewnien, że nie ważne co teraz powiem - moje słowa będą jak iskra nad kałużą benzyny.

- J-ja wziąłem trochę drobnych na jakieś śniadanie... Musiałem... - powiedziałem cicho patrząc w podłogę.

-Zamknij się! Niedorozwinięty bachor! Jak śmiałeś dotknąć moich pieniędzy!? - krzyczał jednocześnie wstając z fotela. Zanim zdążyłem zareagować jego pięść rozcięła moją dolną wargę.

Jest na tyle silny, że poczułem w ustach metaliczny posmak krwi. To nie była pierwsza taka sytuacja, jednak tym razem byłem w szoku. Tyle obiecywania, że wszystko będzie dobrze, że to już koniec takiego życia.

I co? Gówno. Wszystko poszło się jebać. Wiedziałem, że tak będzie. Jednak mimo to czuję jak rozczarowanie wypełnia w tej chwili całe moje serce.

Nie chciałem mu pakazać, że znowu się go boję.
-Gdybyś nie wyżarł mi jedzenia, które kupiłem to nie brałbym ich! -krzyknąłem ile sił w płucach. To był błąd. Szklana butelka, która była chwilę temu w ręku mojego ojca teraz została rozbita na ścianie zaledwie kilka centymetrów od mojej głowy. To cud, że żaden odłamek nigdzie mi się nie wbił.

Chwiejnym krokiem szedł w moją stronę jednocześnie biorąc do ręki kolejną butelkę. Biegiem popędziłem do swojego pokoju. Przed samym zakrętem na korytarzu poczułem ból w prawym barku, po czym szkło obiło się o podłogę. Wiedziałem, że to się tak skończy. Zamknąłem drzwi na klucz i zastawiłem je komodą.

Ojciec próbował wejść do środka, ale nie dał rady. Wyzywał mnie od najgorszych. Mówił, że nic nigdy nie osiągnę i zdechnę zapomiany przez ludzi, przyczepił się do tego, jak wyglądam i zwyzywał od pedałów. Krzyczał też, że nigdy nikogo nie interesowałem, byłem dla wszystkich tylko i wyłącznie nasilającym się problemem.

Let Us Live || Yoonkook Donde viven las historias. Descúbrelo ahora