20.

19.7K 778 41
                                    

**Lily**

Obudziłam się przez promienie słoneczne, które przedzierały się przez okno.

- Dzień dobry Najdroższa - powiedział Justin, który leżał za mną.

- Dzień dobry Jay - odpowiedziałam.

- Zostańmy jeszcze w łóżku, jest wcześnie.

- Okej.

Leżeliśmy już około 10 minut, aż nagle Justin podniósł się i usiadł na mnie okrakiem.
Wpił się w moje usta. Na początku nie oddawałam pocałunku, ale później nie mogąc wytrzymać oddałam go. I znowu te iskry, które przechodzą przez moje ciała za każdym razem gdy mnie dotknie.

Po skończonym śniadaniu wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na huśtawkach.

- Justin?

- Tak skarbie?

- Umm.. Będę mogła spotkać się z przyjaciółmi? - spytałam cicho.

- Nie do kurwy. Nie będziesz mogła spotkać się z przyjaciółmi - warknął, a jego oczy pociemniały. Muszę spróbować czegoś innego.

- A będę mogła chodzić do szkoły?

- Powiedziałem NIE, rozumiesz?

- Dlaczego? Obiecałam Ci, że nie ucieknę! - wrzasnęłam i pobiegłam do domu.

Weszłam do łazienki i się w niej zamknęłam. Po 15 minutach mojego rozmyślania jakie to moje życie jest beznadziejne pod drzwi przyszedł Jay.

- Otwórz drzwi - jego głos nie należał do przyjemnych, jednak ja nie odezwałam się.
- Nie otworzysz? - spytał.

- Nie - słyszałam kroki, które oznaczały, że odszedł. Zaczęłam płakać. Nie dlatego, że odszedł, ale dlatego, że na nic mi nie pozwala. Czuję się jak w więzieniu. Nie pozwala mi sie spotkać z przyjaciółmi, a nawet z bratem, za którym bardzo tęsknię. Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Świetnie pewnie ma zapasowy klucz. A ja siedzę cała zapłakana na podłodze. Nie chciałam okazywać słabości.

Gdy wyszedł jego oczy pokazywały tylko i wyłącznie złość, ale gdy mnie zobaczył jego wzrok złagodniał.

- Nie płacz maleństwo - wziął mnie na ręce i szedł w stronę pokoju.

Usiadł na łóżku cały czas mnie przytulając i gładząc ręką plecy.

- Dlaczego nie mogę nigdzie iść? Zrobiłam coś złego? - szlochałam w jego szyję.

- Ciii skarbie. Nie myśl nawet, że coś zrobiłaś. Poprostu boję się... Jestem zazdrosny gdy jesteś z kimś innym. Ale będziesz... Będziesz mogła iść do szkoły - powiedział. Odsunęłam głowę od jego szyi i popatrzyłam w jego oczy.

- Naprawdę?

- Tak - mocno go przytuliłam.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję..

- Ale jest jeden warunek.

- Jaki?

- Nie dotykasz żadnych innych samców i nie rozmawiasz z nimi.

- Ale..

- Albo to albo zostajesz w domu.

- Okej - zgodziłam się, ponieważ wole to niż całe dnie spędzone w domu. Ale on też chodził przecież do szkoły?

- A Ty będziesz chodził do szkoły?

- Nie skarbie. Ja do szkoły chodziłem tylko chwilowo. Teraz będę musiał się zająć sprawami watahy.

- W porządku - Podniósł rękę, a ja myśląc, że mnie uderzy zamknęłam mocno oczy. Ból jednak nie nadszedł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zmartwione i smutne oczy Justina.

- Myślałaś, że Cię uderzę?

- Umm... Poprostu - westchnęłam - nie miałam ł-łatwo w ż-życiu.
- Może chciałabyś o tym mi powiedzieć? Nie nalegam, ale myślę, że jeśli się komuś wygadasz będzie łatwiej kochanie. Nie opuszczę Cię cokolwiek powiesz - powiedział, nadal trzymając mnie na kolanach. Mogę zaufać Justinowi. Może ma rację, że jeśli komuś powiem będzie lepiej. Obiecał, że nie odejdzie.

- Okej. Umm.. Więc poprostu... Poprostu nie przerywaj mi.

- Dobrze.

- Jak byłam mała mama powiedziała mi, że mój tata odszedł przeze mnie, że nikt mnie nie chc-ciał. Powiedziała, że byłam tylko i wyłącznie błędem i zaczęłam się c-ciąć - pokazałam mu moje cięcia. Były mało widoczne, ale jednak. Głos mi się załamywał. Jednak postanowiłam, że muszę być silna - odszedł od nas gdy dowiedział się, że mama jest ze mną w ciąży. Nie chcieli drugiego dziecka. Mama zaczęła się upijać do nieprzytomny. Wracała późno do domu, albo wcale. Ale gdy już była wyzywała mnie, że jestem tłustą świnią i tak dalej. Wtedy miałam problemy z odżywianiem. W szkole miałam j-jedną p-przyjaciółkę. Z-zawsze byłyśmy razem, ale ona wyjechała i mnie zostawiła. Wtedy ludzie w szkole zaczęli się nade mną znęcać. Umm.. Wróćmy może do mojej mamy.. Hmm.. Pewnego dnia wpadła na genialny pomysł, żeby się mnie pozbyć, myślała, że wtedy wróci ojciec. Więc gdy próbowała mnie zabić poprostu nożem ja uciekłam do pokoju, zadzwoniłam do brata i uciekłam oknem daleko od domu. I teraz jestem tutaj. No to koniec mojej cudownej historii - cały czas, gdy mówiłam miałam spuszczoną głowę i płakałam. Justin mocno mnie do siebie przytulił. Teraz to już ryczę jak bóbr.

- Cichutko malutka. Już nikt nigdy Cię nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczna. A ona pożałuje zobaczysz - ostatnie zdanie szepnął ledwo słyszalnym głosem. Nie odezwałam się, tylko dalej byłam w jego ramionach.

You Are My MateWo Geschichten leben. Entdecke jetzt