Rozdział 11

130 16 0
                                    

Cause I’m telling you, you’re all I need

I promise you, you’re all I see

Cause I’m telling you, you’re all I need

I’ll never leave

W uszach miałem słuchawki. Szedłem powolnym krokiem w stronę szkoły. Na dworze było zimno, dlatego miałem kurtkę i szalik. Zbliża się zima. Święta. Znów spędze je sam. Jak zresztą od kilku lat. Na mój, już czerwony od zimna, nos wylądował płatek śniegu. Strzepnąłem go dłonią, na której znajdowała się rękawiczka w renifery. Dostałem je na święta rok temu od Ben'a. Ja mu dałem typowy świąteczny sweter. Taki ze światełkami. Jego mama była nim zachwycona. Kazała mu założyć i zrobiła zdjęcia do rodzinnego albumu, a potem pokazała je praktycznie wszystkim gościom, jacy tylko przyjechali. Przyjaciel do dziś, jak mu się przypomni, mi to wypomina. Jednak zawsze kończy się tak, że zaczynamy się z tego śmiać.
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i ruszyłem szybszym krokiem, co chwila kogoś omijając. Nadal nuciłem po cichu swoją piosenkę, co przyciągnęło uwagę grupki studentów. Prawie każdy miał przy sobie jakiś instrument w pokrowcu, więc domyśliłem się że to muzycy. Głośność miałem ustawioną bardzo nisko więc mogłem usłyszeć ich chichot.
Kiedy byłem już przy bramie, ściągnąłem słuchawki i schowałem do kieszeni. Wszedłem do szkoły powolnym krokiem, bo zostało mi jeszcze trzydzieści minut do pierwszej lekcji. Skierowałem się w stronę szatni. Gdy już miałem wchodzić, usłyszałem kłótnie dwóch chłopaków. Nie wiem, co mnie podkusiło, aby ich podsłuchać, ale czułem, że muszę to zrobić.
-Masz go zostawić, rozumiesz?

Pierwszy męski głos.

-Nie, to ty się od niego odczep. Ja jestem jego przyjacielem, a ty zwykłym dupkiem. Zostawiłeś go. A ja będę przy nim, chodźby nie wiem co.

Rozpoznałem głos Alex'a.
Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia, gdy zrozumiałem, że kłóci się z Perry'm. Bez chwili wachania wszedłem do szatni. I... I... No właśnie. Co ja chciałem zrobić? Jedyne, co wykonałem, to wydanie się.
-T-Toby? Co słyszałeś?- Alex nerwowo podrapał się po karku i zachichotał.
-Nic nie słyszałem. O co chodzi?- Postanowiłem udawać, że nic nie wiem o ich kłótni.- Co tu robisz Perry?

-Ja mam coś dla ciebie. Otwórz to najlepiej, jak pójdę.

Podał mi średniej wielkości pudełko owinięte czerwonym papierem. Zawsze lubiłem prezenty od Perry'ego. Dostawałem je dosyć często. Usmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił.
-Z jakiej to okazji?- Zapytałem, zapominając o obecności Alex'a.
-Nie zobaczę cię w święta, więc postanowiłem dać ci to teraz. Jednak już muszę iść. Cześć, Toby. Żegnaj... Eee...
-Alex.- Wycedził przez zęby blondyn.
-Właśnie. Alex.

Zdziwiłem się bardzo, gdy brunet mnie przytulił i odszedł. Spojrzałem jeszcze raz na przedmiot trzymany w ręce i schowałem go do szafki. Odwróciłem się i napotkałem wściekły wzrok Alex'a. Po chwili jednak uśmiechnął się smutno. Widziałem w jego oczach ból. Nie wiem, czym był spowodowany, jednak nie rozumiałem, czemu w tym momencie poczułem się winny. Po jego policzku spłynęła samotna łza.
-A-Alex?
-Zabiera mi cię, Toby.- Otarł policzek i wybiegł z szatni. Przez okno widziałem, jak biegnie poza teren szkoły. Przy furtce się zatrzymał i na mnie spojrzał. Wiedział, że go obserwuje. Jak najszybciej wziąłem plecak i wybiegłem przed budynek, ale już go tam nie było. Usłyszałem dzwonek na lekcje. Wyciągnąłem telefon i wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał. Drugi. Trzeci. Nie odbiera.
Wróciłem do szkoły i wszedłem spóźniony do klasy. Nie zwracałem uwagi na nauczycielkę, mówiącą coś do mnie o wielu nieobecnościach, czy czymś tam. Myślałem o Alex'ie. Usiadłem do ławki i poczułem, jak w kieszeni wibruje telefon. Byłem na lekcji, więc nie mogłem go teraz używać. Postanowilem, że później odczytam wiadomość. To był największy błąd, jaki w życiu popełniłem.

Co robię nie tak?/yaoiWhere stories live. Discover now