Rozdział XIV

8.5K 837 276
                                    


Tej nocy spałam spokojnie. Wiem, że było wiele rzeczy do przemyślenia, ale nie pozwoliłam im zalać swojej głowy i mną zawładnąć. Dzień również nie przynosił większych wrażeń. Amanda nieustannie przypominała mi o zakupach, na które miałam się z nią wybrać, a ja zaczęłam zastanawiać się czy zdołam się jeszcze jakoś wykręcić. Na własne nieszczęście nic nie przychodziło mi do głowy.

Kacper był trochę przygaszony. Może wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, a może było to coś całkiem innego... Nie wiem. Nie rozmawiałam z nim. Myślę, że nasze stosunki wyklarują się z czasem, ale na razie oboje musimy trzymać się trochę na dystans.

Widziałam jak chłopaki obserwują go i co jakiś czas wymieniają ciche uwagi. Wczoraj wieczorem opowiedziałam im o naszej rozmowie. Nie byli szczególnie zaskoczeni historią brata Kacpra, czym wywołali u mnie lekkie ukłucie paniki, że może i mnie to spotka. Wiktor jednak pomimo swego spaczonego charakteru nie wydawał mi się tak samo bezwzględny jak Sebastian ani specjalnie przejęty, że i jego może spotkać coś takiego, więc odrobinę się uspokoiłam.

Poza tym tego dnia niewiele się działo, nawet nauczyciele nie pastwili się nad nami szczególnie, dlatego nie mogłam się doczekać kolejnych zajęć ze sztuk walki. Miałam ochotę wyładować napięcie, wyzbyć się tych wszystkich negatywnych emocji, a tam miałam idealne do tego warunki.

Szczelnie poobwijana bandażami i ubrana w kimono, wyszłam na zajęcia. Tylko narzuciłam na siebie jeszcze cieplejszą kurtkę, bo z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej. Schodząc po schodach, rozglądałam się uważnie na każdym piętrze, ale na szczęście tym razem nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka.

Niespodzianka spotkała mnie za to gdzie indziej...

– Co ty tu robisz? – zdziwiłam się, gdy w szeregu na zbiórce stanął koło mnie Wiktor.

Ubrany w kimono prezentował się nad wyraz dobrze, a po szybkich oględzinach dostrzegłam jeszcze, że nie nosi bandaży tak jak ja. Szczęściarz. Pewnie u niego eksperyment przeszedł bardziej pomyślnie... Co jednak nie zmienia faktu, że byłam lekko poirytowana, że dołączył do naszych zajęć.

– To pomysł Olka – powiedział, jakby to miało wszystko wytłumaczyć.

– Jaki znowu pomysł?

– Żebym dołączył do koła.

Miałam ochotę mu przyłożyć. To, że do nas dołączył, już zauważyłam, ale nie o to pytałam!

– Po co? – warknęłam cicho, ale pomimo ściszenia głosu inni uczestnicy zaczęli się już na nas oglądać. Szczególnie zainteresowane były dwie przedstawicielki płci pięknej z naszej grupy. Że też on musi przyciągać taką uwagę!

– Ciszej – mruknął. – Musimy mieć jakiś powód do zadawania się z tobą. Wspólne zajęcia dodatkowe są dobrym pretekstem.

Już miałam powiedzieć, że nie musimy wcale rozmawiać, mi by to wcale nie przeszkadzało! Ale w tym momencie nasz trener wszedł na salę i uciszył wszystkich głośnym okrzykiem.

– ZAMKNĄĆ MORDY!

Nie musiał się powtarzać. Momentalnie zapanował spokój, a wszyscy wyprężyli się w zbiórce.

– Widzę nowe twarze... – mruknął, spoglądając na Wiktora. – Dobrze. W trakcie zajęć zweryfikuje się, do której z drużyn będziesz należeć. Reszta nie jest tu po raz pierwszy... – Zatrzymał się przy mnie i wycelował we mnie palcem. – Koleżanka przeczytała regulamin?

– Tak jest! – odkrzyknęłam.

Mistrz wykazywał iście żołnierskie podejście do nas, więc i ja czułam się w obowiązku odpowiadać jak żołnierz. Mistrz pokiwał głową z aprobatą, ale gdy chciał odejść zawahał się i spojrzał jeszcze raz jeszcze na Wiktora, a później na mnie.

Nieidealna ✔Where stories live. Discover now