12. Szczęście.

1.9K 160 40
                                    

⬆🎵⬆🎵⬆

Kiedy weszłam już do swojego niedużego pokoju, w lewym kącie dostrzegłam różowe, zakurzone wrotki ze zdartymi żółtymi kółkami. Do moich oczu wkradł się smutek. "Tak dawno nie jeździłam...chcę to poczuć" myśląc to, rzuciłam się na nie szybko, nagle mając w rękach całe swoje życie.

- Mamo, idę pojeździć! - wykrzyczałam, już otwierając drzwi wyjściowe, umiejscowione gdzieś z boku willi, specjalnie dla personelu. Usłyszałam ciepłe słowa, abym się bawiła dobrze, po czym zatrzasnęłam klamkę, aby od razu móc poczuć motylki w brzuchu z każdym moim kolejnym ruchem.

~*~

Wiatr bawił się moimi włosami jakby w tańcu, kiedy jeżdżąc po niedużym placu w parku słuchałam ulubionej piosenki. To jest to. Tylko ja, wrotki i muzyka. Nic innego wtedy nie ma znaczenia. Właśnie oddaję całą siebie, wyzwalam swoje prawdziwe ja. I to tylko dzięki tym dwóm rzeczom, niby tak nieistotnych, a jednak najważniejszych.

Matteo. Przede mną. Całe moje ciało odwiedziła niepewność, przez co nie mogąc utrzymać równowagi, chwiałam się. Gdy już się pogodziłam z moim upadkiem, który na pewno nie byłby bezkonsekwencyjny, poczułam silne dłonie oplatające moją talię. To on. 

Patrzyliśmy w swoje odmienne oczy, co przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze. Chłopak ukradkiem spoglądał mi co chwilę na usta, dzięki czemu spodziewałam się jego kolejnego ruchu. Był coraz bliżej, tak bardzo blisko moich bladoróżowych warg. To się dzieje, pomyślałam. Brunet niespodziewanie przytulił mnie, aby później pocałować kawałek mojego odkrytego czoła. Brzuch mnie ostro ukuł, co znaczyło, że zawiedzenie dawało się we znaki. Tak bardzo potrzebowałam jego ciepła na swoich ustach.

- Kelnereczko, wiem, że mnie śledziłaś. Tym razem to ja sobie na to pozwoliłem. - na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, który mnie dezorientował. 

Nic nie odpowiadając, wyrwałam się delikatnie z objęć chłopaka, po czym spojrzałam na plączące się ze zdenerwowania własne palce. Poczułam jak jego dłoń unosi delikatnie mój podbródek, jednak nadal to nie było to czego oczekiwałam.

- Luna, co się dzieje? - po usłyszeniu jego kojących słów, bez zastanowienia wtuliłam się w jego ramiona, na co on wyraźnie wydawał się być zaskoczony.

- Nic. Po prostu cieszę się, że Cię mam.

Nic nie odpowiedział, ale w pewnym sensie go rozumiałam.

- Chodź. - wyciągnął w moją stronę prawą dłoń, aby za chwilę móc mnie pociągnąć za sobą w ramach rekreacyjnej przejażdżki.  

~*~

Otworzyłam oczy. Zauważyłam głęboki błękit, otaczający całą mnie. Mimo, iż pomarańczowe słońce już prawie całkowicie schowało się za morzem, woda oraz powietrze były przyjemne, wręcz idealne jak na tą godzinę. Nagle chcąc obrócić się w kierunku chłopaka, moje całe ciało ogarnął nieprzyjemny dreszcz, kiedy niewielka ilość przeźroczystej cieczy dotknęła błyskawicznie mojego ciała. Żądza zemsty dała się szybko we znaki, przez co chwilę później chlapaliśmy się wodą oboje, bez żadnych skrupułów, mając przy tym niemały ubaw. 

Zmęczeni wróciliśmy i położyliśmy się na swój koc, umiejscowiony nieblisko ludzi, w kompletnym zaciszu. Słysząc rozprzestrzeniające się fale oraz syczenie słońca, powiew delikatnego wiatru zamykał powoli moje powieki, kiedy nagle usłyszałam prawie bezgłośny szept, który Matteo prawdopodobnie zadedykował tylko dla siebie.

- Luna, ja też się cieszę. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.

Cambio | Soy LunaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora