2.

24 6 0
                                    

Trzy dni później.
Godzina 23.05

Nie najdroższa i średnio ceniona kobieta sprzedajnych stała pod latarnią. Wtem z ciemności przed nią wyłonił się potencjalny klient. Widziała jedynie zarys jego sylwetkin twarz była ukryta w ciemności.
-Poveselit'sye?- zapytał po rosyjsku.
- Ruskim nie daję.-prychnęła.
- Ach to tak? I dobrze nie tknąłbym cię nawet końcem kija.- Jego głos był przepełniony orzydzeniem. Ostatnim co zobaczyła był błysk noża. Później była tylko ciemność.

...

Następnego dnia
Baker Street nr 221b

-Holmesie!- krzynął dr. Watson.
-Wczoraj w nocy doszło do morderstwa!
- Wow, fantastycznie. W tej chwili zginęło pare tysięcy ludzi więc wisi mi to. NUDA.
- " Wczorajszej nocy w jednym z zaułków Hanbury Street doszło do brutalnego morderstwa. Ofiarą padła ok. 40-letnia Annie Chapman. Napastnik brutalnie rozprół ofiarze brzuch. Inspektor Scotland Yard'u Greg Lestrade zapowiedział szybkie działania co do sprawy" i co dalej nuda Sherlocku?
Holmes siedział nieruchomo patrząc na przyjaciela.
- Zaraz tu będzie.
-Kto?
- Lestrade, Watsonie.
Wtedy usłyszeli żwawe kroki inspektora na schodach, a później na korytarzu. Drzwi otwarły się z hukiem.
- Witajcie panowie!
- Dzień dobry. Holmesie weź się przywitaj!
- Weź się zamknij. Lestrade jesteś tu z powodu morderstwa, tak?
- Tak. Więc słyszałeś?
-Yhymm...
Inspektor westchnął ciężko.
- Dasz radę ubrać się i za pięć minut jechać tam ze mną?
- A nie mogę jechać w tym?- Holmes pokazał na prześcieradło którym był obwnięty.
- Nie. Tak w ogóle to ty masz coś pod spodem??
- Nie. - odpowiedział ciemnowłosy i podśpiewując wyszedł.
- On jest psychopatą.- stwierdził Lestrade. Watson pokręcił głową.
- Nie. On jest socjopatą. Z twoim adresem.
- No ten tego... To ja idę po dorożkę.

...

Dwadzieścia minut później dojechali na miejsce zbrodni. Wnętrzności kobiety były rozwleczone dookoła lapmpy ulicznej.
Doktor po zobaczeniu zwłok odszedł na bok i zwymiotował. Tym czasem Holmes i Lestrade przyklękneli przy ciele.
Detektyw przechylił głowę.
- Mordercy trzęsły się dłonie. Lestrade, czy któryś z twoich ludzi wymiotował na miejscu zbrodni?
- Eee... Nie.
- Więc mordercę wzięły odruchy wymiotne. On zrobił to poraz pierwszy inspektorze.- ciemnowłosy był całlowicie poważny.
- I zrobi to pewnie poraz kolejny.- stwierdził jeden z ludzi Scotland Yard'u.
- Obawiam się- zaczął Watson.
- Obawiam się że masz rację.

...

Tego samego dnia
20:00

On siedział przeglądając płyty do magnetofonu, ona przeglądała książki.
- Mam tu pół setki a utworów, a przy żadnym nie tańczyłem.

Shenriford popatrzył na Luizę. Rudowłosa miała włosy spięte w elegancki kok, a ubrana była w zieloną sukienkę.
Uśmiechnęła się do niego. Uwielbiał jak się uśmiechała.
- A chciałbyś?-zapytała.
- Nie wiem... Mam słabą koordynację ruchową...
-No weź! Wstawaj, tylko jeden raz nie daj się prosić!
Shenriford zarumienił się zaklopotany. Po chwili nastawił magnetofon. W pokoju rozbrzmiały pierwsze dźwięki walca. Tańczyli długo w milczeniu.
-Masz ładne mieszkanie Shenrifordzie.
- Dziękuję, odziedziczyłem je po dziadku.
-Pracę, talent i urodę też?- puściła doń oko a on załapał buraka. "Chciałbym ci coś powiedzieć ale znamy się od trzech dni więc pomyślisz że jestem idiotą. A mi nie zostało dużo czasu" pomyślał.
Wtedy złapała go mocno za prawą rękę. Miał ochotę krzyczeć z bólu. Zauważyła że zaciska zęby.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak myślę.
- To był miły wieczór, dzięki.
Cmoknęła go w policzek i wyszła.
Shenriford padł na fotel. Lucjusz kazał mu zrobić coś zabawnego.
Musiał się nad tym zastanowić.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 17, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

23.05 Sasayaku Jikan Where stories live. Discover now