Rozdział 3

2.6K 380 264
                                    

Maia

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Światło lamp było zbyt ostre jak na pierwszy kontakt ze światem. Mrugnęłam kilkukrotnie, by przyzwyczaić się do jasności panującej w sali. Oprócz nowej kroplówki na stojaku wyglądała tak, jak ją zapamiętałam. Spojrzałam na zegar ścienny i odczytałam godzinę. Było po piątej rano, a to oznaczało, że spałam naprawdę długi czas. Po wczorajszym dniu potrzebowałam odpoczynku jak nigdy wcześniej. Szkoła, szpital, tata... Jak na złość cały świat stanął przeciw mnie. A ja? Nie potrafiłam poradzić sobie nawet z głupim sekretem.

Od początku wiedziałam, że wrócenie do nauki nie było dobrym pomysłem. Zrobiłam to wyłącznie dla mamy Shawna, która nalegała, bym zaczęła żyć od nowa, bez Niego. Ona naprawdę się martwiła. Od śmierci przyjaciela przebywanie w moim pokoju stało się jedyną opcją. Nie miałam siły nawet na wyjście z tych czterech ścian i zjedzenie śniadania. Całkowicie odcięłam się od świata i tak było najlepiej dla wszystkich. Jednak ona nie odpuściła. Gdy ja się poddałam, ona była obok. Mimo tego, iż sama wstawała codziennie z myślą, że nigdy Go nie ujrzy, walczyła o mnie - beznadziejną, nic nie wartą dziewczynę. Byłyśmy w tym razem, chociaż czasem przez jej obecność moje wyrzuty sumienia diametralnie się zwiększały. Właśnie wtedy uciekałam do mojego małego azylu i tam zostawałam. Samotność była lekarstwem. Potrafiłam siedzieć i wpatrywać się w ścianę przez kilka godzin. 

Gdzie był wtedy ojciec? Pracował od rana do nocy, jakby nie zauważając, iż miał córkę. Często leżąc w łóżku, słyszałam jego kroki. Otwierał drzwi mojego pokoju, a widząc, że spałam, wychodził. Oczywiście udawałam, tak jak przez cały czas udawałam, iż wszystko ze mną w porządku. Po prostu nie chciałam go martwić. Pewnie ludzie z pracy wymagali więcej niż mógł wziąć na swoje ramiona. Pewnie zajęcia w firmie były naprawdę ważne i bardzo go tam potrzebowali. Pewnie naprawdę mu zależało, bo nie poświęcałby pracy tyle czasu. Przecież go znałam. Znałam na tyle, aby stwierdzić, że nigdy nie oddałby się tak błahej sprawie.

Kiedy po śmierci mamy zostaliśmy tylko we dwójkę, nie porzucił mnie ani się nie odizolował. W końcu, jak mówił, byliśmy jedną drużyną. Pomimo trudności i ciężkiej pracy znajdował czas dla swojej sześcioletniej córeczki. Bawił się ze mną, uczył jeździć na rowerze i powoli wypełniał pustkę po mamie. Gdy o nią pytałam, zawsze odpowiadał, że jako piękny anioł czuwa nad nami. Wierzyłam mu, ponieważ to właśnie on był moim autorytetem. Od małego pragnęłam być taka jak on. Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu, kiedy to pierwszy raz nie zjedliśmy razem kolacji, co zazwyczaj robiliśmy. Tata nie wracał, a ja zaczynałam się martwić. Na szczęście wysłał mi wiadomość, abym szła do łóżka, gdyż późno wróci. Początkowo nic nie podejrzewałam, ale te sytuacje powtarzały się coraz częściej. On nie wracał, ja czekałam. Nie chciałam pytać, ponieważ zwykle chodził bardzo zdenerwowany lub w ogóle go nie było. Potem śmierć Shawna i... i nie zamierzałam się już w to wtrącać.

Wczoraj zdecydowanie nie był jego udany dzień. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zmęczenie w jego oczach można było zauważyć na kilometr. Właśnie dlatego dalej musiałam ukrywać przed nim moją tajemnicę. Wiedziałam, że więcej zmartwień nie dałby rady unieść. On też miał swoje granice, zresztą jak każdy. W takim wypadku musiałam coś szybko wymyślić. Tata nie mógł znaleźć się tutaj po raz kolejny. Jedyną realną opcją była mama Shawna, która i tak znała mój "dawny" problem. Dawny, gdyż jakiś czas temu obiecałam jej, że to więcej się nie powtórzy. Miałam z tym skończyć sama lub na kanapie u psychologa. Wybrałam pierwszy wariant. Pomimo, iż starałam się z całych sił, nie dało to żadnych rezultatów. Zawiodłam ją już po raz kolejny i ogromnie się bałam, iż tym razem mi nie wybaczy.

FIX MEWhere stories live. Discover now