Jaskinia - Przebudzenie? cz. II

129 8 2
                                    

Ocknęłam się na szpitalnym łóżku. Natychmiast po otworzeniu oczu poraziła mnie biel, a zamiast przyjemnego zapachu wody kolońskiej Dymitra, poczułam w nozdrzach ostry zapach chemii. Do rąk przypięto mi kilka kabelków i kroplówkę. Miałam też kilka rzeczy przyczepionych do klatki piersiowej. Podparłam się na łokciach i zmrużyłam oczy. W ustach wciąż miałam jeszcze smak krwi, przypominający mi o ostatnich wydarzeniach. Dotknęłam ręką głowy, wyczułam tam spory opatrunek na skroni i boku głowy. Mój umysł myślał nareszcie trzeźwo, więc musiałam sobie powoli przyswajać to, co się działo.

Udało mi się! Uratowałam Dymitra! Teraz będzie inaczej. To wszystko zmienia. Będzie lepiej, znaleźliśmy rozwiązania, by być razem  i uda się nam. Razem damy rade zrobić wszystko. 

W pojedynkę nie zdziałam tak wiele. Gdzie jest Dymitr?

Do sali po cichu weszła doktor Olendzka. Wyraźnie odetchnęła na mój widok. Uśmiechnęła się lekko i podeszła bliżej.

- Miło cię znów widzieć - szepnęła. - Jak się czujesz?

Zmarszczyłam brwi, myśląc nad odpowiedzią. 

- Chyba nie jest najgorzej. Głowa nie boli mnie tak bardzo. Inna sprawa z plecami. Czuję na nich ucisk z każdym ruchem. Mam też lekkie problemy z oddychaniem. Nadal słyszę trochę stłumione dźwięki, ale jest znacznie lepiej niż było. Och... i cały czas czuję smak krwi w ustach.

Lekarka pokiwała głową, usatysfakcjonowana z konkretnej odpowiedzi. Zapisała coś w, jak się domyślam, mojej karcie i podała mi kubek z wodą i małą miskę.

- Proszę. Wypłucz usta. To powinno trochę pomóc. - Posłusznie wykonałam polecenie i z niesmakiem stwierdziłam, że jeszcze przez spory czas będę się musiała zmagać z tym okropnym smakiem. Mimo to rada kobiety okazała się pomocna. - Nie powinno przybierać ci więcej krwi w ustach.

Kiwnęłam głową i położyłam się z powrotem na łóżko. Po kilku sekundach nie wytrzymałam

- Był tu Dymitr? - Musiałam to wiedzieć.  - Albo... Eddie?

Doktor Olendzka podniosła wzrok z nad papierów i spojrzała na mnie łagodnie. Jej miły uśmiech i troskliwe spojrzenie działały na mnie uspokajająco.

- Byli tu. Obydwaj - odparła. - Twój kolega przyszedł cię odwiedzić, ale nie mogliśmy mu pozwolić wejść, ponieważ trwały padania. Zrozumiał i powiedział, że przyjdzie później. Natomiast strażnik Bielikow... On chyba nie miał wyjścia. Musiał ci towarzyszyć.

Zaskoczyła mnie.

- Dlaczego?

- Bo nie chciałaś go puścić . Uparcie trzymałaś jego koszulkę i szyję. Musiał trzymać twoje ramię podczas pierwszego badania. Potem wstrzyknęliśmy ci środki uspokajające. Dopiero po tym zasnęłaś i strażnik Bielikow mógł iść na badania. Nie myślałaś jasno - tłumaczyła. - Wyglądałaś na lekko wystraszoną, co jest w pełni normalne po tym, co zrobiliście. Co ty zrobiłaś. Gratuluje odwagi, Rose. 

Spojrzałam z ukosa na kobietę. Była ze mnie dumna. Swoją drogą... czyżby wszyscy już słyszeli o moim gwałtownym wyczynie?

- Byłaś gotowa poświęcić życie za swojego mentora. Ocaliłaś go, a potem zachowywałaś się jakby on uratował ciebie. W dodatku zaraz po przebudzeniu, zamiast interesować się swoim dość ciężkim stanem, ty pytasz o niego i swojego przyjaciela. Niewiele osób na tym świecie postępuje jak ty.

Zdziwiłam się słysząc te komplementy. Mało kto mówi o mnie tak dobrze rzeczy. Właściwie to mogłabym wymienić takie osoby na palcach jeden ręki.

Akademia Wampirów - Jaskinia. Przebudzenie?Where stories live. Discover now