Myślę nad tym, ile jestem w stanie poświęcić i jak bardzo zaryzykować; i nie wiem, czy to jeszcze zdrowe szaleństwo, czy już głupota.
Boję się okropnie, że się nie uda, ale równie bardzo jestem podekscytowana i cholernie tego chcę, pragnę, potrzebuję. Jakkolwiek to się skończy, zawsze to przygoda i nowe doświadczenia, prawda?
Cisną mi się na język moje plany, a z drugiej strony, chcę zaczekać, aż wszystko będzie pewne. Żeby nie krakać, żeby przemyśleć to jeszcze jakieś milion razy na spokojnie.
Wszystko będzie dobrze, prawda?