Właśnie wychodziłam ze szkoły razem z bratem, kiedy zaczepił nas Bartek.
-Dziś po zakończeniu roku szkolnego cała nasza klasa idzie na miasto. Rozumiem, że idziecie z nami?
Zapytał i mnie, i Johna, ale widziałam, że głównie chodziło mu o mojego bliźniaka.
-Niestety. Rodzice wyraźnie powiedzieli, że od razu po szkole mamy być w domu. Może kiedy indziej - odpowiedział mój brat.
-Aaa no tak... Zapomniałem... Wasza rodzinka zastępcza trzyma was krótko -zaśmiał się. - Na waszym miejscu robiłbym wszystko czego bym chciał. W końcu oni nie są waszymi prawdziwymi rodzicami, nie?
Próbowałam się uspokoić w myślach. Nie mogłam dać się sprowokować temu głupkowi...
-Co słodkie rodzeństwo Follow? Kiedy wyjdziecie spod skrzydeł swojej przybranej mamusi? - uśmiechnął się złośliwie.
Tego już było za wiele.
-Po pierwsze nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy! Po drugie nawet gdybym mogła nigdy nie poszłabym razem z tobą i tą twoją bandą na miasto! - wrzasnęłam.
-Stary uspokój swoją siostrę, bo zaczyna mnie wkurzać... - warknął Bartek.
-Ona ma rację. Nie masz prawa się czepiać. A teraz wybacz, ale musimy iść.
Chwilę później razem z bratem ruszyliśmy na przystanek autobusowy. Naglę drogę zastąpił nam Allan. Klasowy debil. Zawsze posłuszny Bartkowi.
-Coś czuję, że dziś wyjątkowo przejdziecie się na pieszo - mruknął - Dawać bilety.
-Lepiej mu je oddajmy. Pamiętasz co tata powiedział? Jeśli znowu wpadniemy w tarapaty będziemy mieć poważny problem... - szepnęłam bratu na ucho.
-Może masz rację... Ale nie mogę się pogodzić z tym, że ten debil wygra - odpowiedział.
-Proszę cię... Tak będzie dużo łatwiej.
W końcu poddał się i podał Allanowi na wyciągniętej ręce nasze bilety. Po czym odeszliśmy już bez problemu w stronę domu. Nasza szkoła mieściła się na obrzeżach miasta, całkiem niedaleko lasu. Postanowiliśmy przejść się na spacer w jego stronę. Gdy już widzieliśmy pierwsze drzewa, nagle tuż przede mną pojawił się różowy kot! Skoczył na mnie i zerwał mi z ręki moją ulubioną bransoletkę.
-John! Szybko biegnijmy za nim! Muszę to odzyskać! Dostałam to od wiesz kogo.
Wraz z bratem rzuciliśmy się w pogoń za dziwnym stworzeniem. Chwilę później już biegaliśmy po lesie.
-Gdzie on jest? Nie widzę go...
-Tam! Za drzewem! Szybko! - krzyczałam.
Pędziliśmy przed siebie przez nie wiem ile czasu. W końcu zatrzymałam się zmęczona. Razem z bliźniakiem usiedliśmy pod drzewem.
-Gdzie jesteśmy? I z której strony przyszliśmy?
-Nie mam pojęcia... I znowu nie wziąłem telefonu... Co robimy?
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć do naszej rozmowy wtrącił się jakiś chłopiec, który nie wiadomo jakim sposobem nagle znalazł się przed nami.
-Hej jestem Aleks - odezwał się.
-Yym cześć nazywam się...
- Tak wiem. Diana. A ty jesteś John. - wskazał na mojego brata.
-Skoro znasz już nasze imiona, to może łaskawie wytłumaczysz nam co tu robisz?
-Przysłali mnie po was bogowie. Między innymi wasza prawdziwa matka...
***
Hejka. Rozdział wrzucam jednak już dziś. Mam nadzieję, że się wam spodobał. :* :*
***
Edit:
Aktualizowałam raczej tylko dialogi ale polecam sobie przypomnieć wszystko od początku bo jak wrzucę nowy rozdział za jakiś czas to nikt nie będzie pamiętał co się stało. 😂😂🙃 Miłego czytania 😘😘
Autorka
CZYTASZ
Upadli Bogowie | Zawieszone
FantasyJestem Diana Britney Follow. Mieszkaliśmy sobie spokojnie razem z moim bratem bliźniakiem Johnem w małym mieszkaniu niedaleko Paryża. Aż do dnia, w którym dowiedziałam się, że jesteśmy dziećmi Bogini i upadłego anioła. Wtedy wszystko się zaczęło...