09 || Magicznie tu

1K 67 33
                                    

Marinette schowała telefon do torebki i poszła na lekcję. Francuski, kolejna godzina omawiania „Małego Księcia". Lektura ta wyjątkowo spodobała się czarnowłosej. Można ją przeczytać dziecku, ale kryje się tam głębsze dno. To opowieść o przyjaźni, o miłości.

Od śmierci Białej Kocicy Marinette miała czas na przemyślenia. Dotarło do niej, że faktycznie nie była przyjacielska wobec szarowłosej. Początkowy dystans był jak najbardziej na miejscu, ale z każdą misją dziewczyna pokazywała, że na prawdę chce pomóc, że nie jest zła. Ale przez jej zachowanie jako Biedronki sprawiło, że Białą dorwała Akuma. Czarna Kocica zabijała jak leci, czy to dziecko czy starzec, każdy ginął. Przeciągnęła na swoją stronę Czarnego Kota. Gdyby wtedy się nie opamiętała nie byłoby ani Biedronki ani Czarnego Kota. Ale dlaczego się opamiętała? Zauważyła, że złoczyńcą też nie może być. I się zabiła. Znaczy teraz wyszło, że żyje. Ale żyje w ukryciu. Z dala od bycia super-bohaterem.

Do Marinette dotarło, że jak kiedyś była opryskliwa dla Białej Kocicy tak teraz jest taka wobec Zoyi. I dlaczego? Bo przyjaźni się z Lilą? Pomogła jej wczoraj wstać. Pomogła ostatnio Claudii. Jest też wrażliwa, na zaczepki Chloe uciekła z lekcji. Marinette podjęła decyzję. Nie popełni znowu tego samego błędu. Nie oceni dopóki nie pozna.

Nim się zorientowała usłyszała dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Jej rozmyślania zajęły całą lekcję. Spakowała tablet i wzięła plecak. Podeszła do ławki Zoyi i Lili. Włoszka posłała jej mordercze spojrzenie.

- Lila. - upomniała ją szeptem blondynka na co Lila posłała czarnowłosej wymuszony uśmiech.

- Będę czekać na stołówce. - rzuciła brunetka i odeszła.

- Zoya... - zaczęła Marinette - Przepraszam, że byłam taka opryskliwa. Oceniłam cię z góry czego nie powinnam robić. 

- A dlaczego mnie oceniłaś z góry? Bo przyjaźnię się z Lilą? - Marinette przytaknęła głową, a Zoya położyła rękę na jej ramieniu - Marinette, ja wiem jaka jest Lila, ale mimo wszystko nie zostawiam jej. Ona potrzebuje kogoś, kogo uzna za prawdziwego przyjaciela. Ja dla niej stałam się kimś takim i teraz staram się zmienić ją na lepsze. Już teraz zauważam u niej zmiany.

- Nie masz mi za złe mojego zachowania?

- Słyszałam jak rozmawiałaś o mnie z Chloe. I muszę ci podziękować, że stanęłaś w mojej obronie. 

- Ah, to nic takiego.

- To było coś takiego. - posłała jej delikatny uśmiech po czym chciała już wyjść z klasy kiedy usłyszała głos czarnowłosej.

- Zoya! Chcesz skoczyć któregoś dnia na sok? Może nawet... z Lilą?

- Bardzo chętnie!

~~~~~~~~~~

Ostatnia lekcja to była znienawidzona przez większość klasy fizyka. Marinette z niecierpliwością odliczała do końca lekcji. 4..3..2..1..0! Dzwonek. Klasa pobiegła do szatni po swoje kurtki. Czarnowłosa pożegnała się z Alyą i Nino. Kiedy wychodziła z szatni w drzwiach minęła Adriena. Rzuciła mu szybkie "cześć" i wybiegła ze szkoły. Pod wejściem czekał już Luka, oparty o mały biały samochód trzy-drzwiowy. Na rękach trzymał Tajfuna, który na widok Marinette zaczął merdać ogonkiem.

- Cześć piękny! - zawołała dziewczyna.

- Oh, nie przesadzajmy. - odparł Luka.

- Mówiłam do Tafiego. - odpowiedziała czarnowłosa głaszcząc psa, na co na twarzy chłopaka pojawił się grymas - Ale ty też dobrze wyglądasz. Co to za auto?

- Moje. A właściwie to nasze. 

- Kupiłeś?

- Chcesz się przejechać?

- Jeszcze jak! Tylko napiszę do mamy. - wyjęła telefon i wyszukała rozmowę z Sabine.

- Puści cię na jazdę z nieznajomym?

- Jesteś moim chłopakiem.

- Ale ona mnie nie zna, jeszcze. Twój tata mnie pewnie zabije jak się dowie, że jechałaś ze mną autem.

- Nie zabije, porozmawiam z nimi. - napisała wiadomość do mamy "posiedzę chwilę z Luką nim wrócę" i schowała telefon - Zaproszę cię do nas, aby mogli cię poznać.

- W takim razie wsiadaj, księżniczko. 

Luka usiadł za kierownicą, a Marinette na miejscu pasażera. Na kolanach trzymała Tajfuna.

- Nie będzie się bał? - spytała.

- To pies podróżnik. Uwielbia jeździć. - odpowiedział głaszcząc psa po głowie.

Luka odpalił samochód i ruszył. Marinette wyglądała z Tajfunem przez okno. Luka czasami spoglądał na nich i się śmiał. Dojechali w końcu na polanę. Nie było tam teraz ani cyrku ani wesołego miasteczka. Luka wysiadł pierwszy i otworzył drzwi od strony pasażera. Pierwszy wyskoczył Tajfun, a następnie wysiadła Marinette. Luka złapał Tajfuna na smycz, a drugą dłoń splótł z dłonią Marinette. Zamknął samochód i ruszyli na spacer. Szli po polanie ciesząc się sobą. W pewnym momencie czarnowłosa wyrwała się chłopakowi.

- Berek! - zawołała śmiejąc się. 

Luka puścił Tajfuna i zaczął ją gonić, a pies biegł obok nich szczekając. W pewnym momencie oboje przeturlali się po trawie. Luka wylądował na plecach, a Marinette na jego brzuchu. Tajfun skakał koło nich szczekając.

- Magicznie tu. - stwierdziła Marinette patrząc się chłopakowi prosto w oczy.

- Będzie jeszcze magiczniej.

- Jak?

Chłopak nie odpowiedział. Złączył ich usta w pocałunku. Nie tylko oni przyjemnie spędzali czas. Czarny Kot siedział na Polu Marsowym z Aurore na ławce. Dziewczyna siedziała mu na kolanach wtulona w niego. Blondyn mruczał radośnie.

Miraculum: Biedronka I Koci Duet [#2 Diamond Trio]Where stories live. Discover now