Rozdział IX - Percy

249 12 2
                                    


Normalnie lubię szybką jazdę. Naprawdę. Ale przestaje mi się podobać, kiedy na ogonie siedzi mi wianuszek radiowozów z wściekłymi policjantami w środku. A już zwłaszcza, gdy powodem ich złości jest ciemnowłosy (dodam, że niezwykle przystojny i umięśniony) dziewiętnastolatek, który włamał się im do systemu. Osobiście go nie znam.

- I jak się podoba? Tak narzekałaś, że ostatnio brakuje ci ruchu.

Moja żona obdarzyła mnie morderczym spojrzeniem.

- Jest fantastycznie - przewróciła oczami - Tylko następnym razem wolałabym rolki albo romantyczny jogging o poranku, Glonomóżdżku.

- Przecież o dwunastej masz wykłady - uśmiechnąłem się do niej szeroko.

- O P O R A N K U, Percy. Dla ludzi, którzy nie mają pracowitości leniwca to znaczy około szóstej, siódmej...

- Chcesz mnie budzić w środku nocy? Annabeth, nie, wiem jak ci to powiedzieć, ale z podkrążonymi oczami nie jesteś za atrakcyjna... - gdy się żeni z heroską, córką Ateny, trzeba uważać na co się mówi. Kobieta zmierzyła mnie kolejnym przerażającym spojrzeniem szarych oczu i sięgnęła do kieszeni...o,bogowie! Wyjęła z niego pistolet. Obawiałem się, że zamierza właśnie przeprowadzić niezwykle szybki i skuteczny rozwód, ale nic się takiego ,dzięki wszystkim bogom nawet Aresowi, nie stało. Annabeth odwróciła się przez ramię, a moje uszy wypełnił odgłos strzałów. Spojrzałem w lusterko, a mały Percy Jackson we mnie liczył na scenę jak z dobrego thilera. Dużo krwi, przewrócony do góry nogami samochód, a na końcu wielki wybuch, który przeżywa tylko główny bohater i jego piękna dziewczyna. Przez myśl przemknęło mi, że jeśli Annabeth nie zapomni mojej dzisiejszej uwagi to najprawdopodobniej przeżyje tylko piękna dziewczyna.

Niestety zamiast zobaczyć scenerię w stylu „Szybcy i wściekli" byłem świadkiem raczej „Barbie i Magia Tęczy". Cały widok z tylniej szyby został zasłonięty przez miniaturową tęczę.

- Annabeth...?

Schowała pistolet w kieszeni i uśmiechnęła się z zadowoleniem.

- Skręć tam w prawo, w tą uliczkę i zatrzymaj się - oznajmiła dodatkowo pokazującym placem w wybranym kierunku. Uniosłem brew.

- To chyba nie najlepszy pomysł... - zaprotestowałem ostrożnie - Z tego co wiem jeśli się ucieka to chyba trzeba to robić w miarę możliwości jak najszybciej...Może zatrzymam się już teraz, żeby panowie nie musieli marnować paliwa na skręty?

Annabeth zmarszczyła gniewnie brwi, zadzierając przy tym swój zgrabny nosek. Jest taka śliczna, gdy się złości...

- Gdyby nie fakt, że prowadzisz, a ja nie chcę zginąć w wypadku to zostałabym wdową - odwarknęła.

Ponieważ ufam Annabeth i już nie raz wyciągnęła nas z niezłych kłopotów (wcale nie dlatego, że była w tym momencie wyjątkowo przerażająca) wykonałem jej ...hm..prośbę, polecenie, rozkaz?

Gdy już zaparkowałem przy krawężniku ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu moja żona najspokojniej w świecie wysiadła. Wyglądała na wyluzowaną, wręcz jakby odetchnęła z ulgą. Odczekałem kilka minut, ale nie zauważyłem żadnych radiowozów. Z jednej strony szkoda, mają taki ładny niebieski kolor...

Rozejrzałem się tak dla pewności i pokonałem w sobie lęk, że gdy wyjdę to Annabeth rozerwie sobie twarz i okaże się policjantem w przebraniu. Dołączyłem do niej.

- Co to było?

Uśmiechnęła się wesoło. Taką wersję mojej żony zdecydowanie lubię najbardziej. Konkurować z nią może chyba tylko ta nocna...

Historie z Olimpu (seria III)Where stories live. Discover now