Rozdział 9

3.9K 245 112
                                    


    Noemi zmierzała do gabinetu brata, który podobno wrócił w nocy. Nie było go raptem kilka dni, a wszyscy już przyzwyczaili się do luzu, ona także. Słowa Kisame przekonały ją i postanowiła wyciągnąć ile się da z treningów Uchihy. Poza formalnościami, nie zamienił z nią nawet zdania. Było jej bardzo głupio z powodu tamtej sytuacji, ale to przecież był wypadek! Nie może jej za to winić.

Wgramoliła się na ostatnie piętro, gdzie mieścił się gabinet Peina. Teraz jeszcze tylko skręt i .... Serce Noemi zamarło. Stanęła naprzeciw kpiąco uśmiechającego się Hidana. Chciała natychmiast go wyminąć, zrobiła krok w prawo, ale Jashinista również się przesunął. Jego uśmiech powiększył się, ukazując równy rząd śnieżnobiałych zębów. Szatynka w następnej chwili już była przygwożdżona do ściany.

- Chyba nie dokończyliśmy ostatnio zabawy, królewno – wysyczał jej prosto w usta.

- Idę do Peina! – warknęła, zastanawiając się, czy nie zacząć krzyczeć. W końcu, skoro lider wrócił niedawno, to zapewne jest u niego spory ruch.

- Kurwa! Puść! – wrzasnęła, zsyłając tym samy na siebie gniew białowłosego. Wpił się brutalnie w jej usta, miażdżąc ramiona w uścisku.

- Wezwał cię jako ostatnią – mruknął między pocałunkami. Znów znajdowała się w nieciekawej sytuacji. Nie wiedziała nawet, który to już raz, odkąd przybyła do organizacji. Spojrzała z nadzieją na drzwi, od których dzieliło ją kilkanaście metrów. Jeśli uda jej się zaskoczyć białowłosego, to powinna do nich dopaść. Zaczęła więc nieporadnie oddawać pocałunki. Jashinista się zdziwił, ale nie protestował. Chciał wsadzić jej rękę pod koszulkę, ale w tym momencie oberwał kolanem w krocze. Skrzywił się z bólu, w pierwszym odruchu chciał zgiąć się w pół, ale nie miał na to czasu. Szatynka już prawie była przy drzwiach. Rzucił się na nią, powstrzymując ją od naciśnięcia klamki i powalając na kamienną posadzkę. Zastanawiał się, czy Pein czasem nie usłyszał odgłosów walki i nie będzie chciał zainteresować się, co też tam się wyrabia. Nic na to jednak nie wskazywało.

- Powiedziałem, że dokończymy to co ostatnio zaczęliśmy, więc tak będzie! – uderzył ją w twarz.

Noemi jęknęła, tak mało brakowało. Drugi raz ta sama sztuczka się nie uda. Jej policzek pulsował bólem. Nie mogła się teraz poddać. Syknęła wściekle. Oczywiście nogi miała już unieruchomione. Poczekała aż twarz Hidana zbliży się do jej własnej, nabrała delikatnego rozmachu i z całej siły uderzyła czołem w nos chłopaka. Puścił jej ręce, przykładając do krwawiącego miejsca. W tym czasie Noemi uformowała pieczęcie i podmuchem spróbowała usunąć białowłosego ze swoich nóg.

Obydwoje byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli rudowłosego mężczyzny, który przyglądał się całej sytuacji od początku, spokojnie piłując paznokcie. Mógł oczywiście zareagować, ale po co? Miał możliwość przy okazji sprawdzić możliwości siostry, bo to, że walczyła na poważnie, nie ulegało żadnej wątpliwości. Póki co, nie wykazała się żadną znaczącą techniką, ale miał nadzieję, że to się zmieni.

Kiedy ataki technikami wiatru nie poskutkowały, szatynka wyprowadziła cios w twarz Hidana, który oczywiście go zablokował. Był coraz bardziej wkurzony, a Noemi coraz bardziej przerażona.

- Nie ważne z kim będziesz ćwiczyć, ani jak długo. Zawsze będziesz nikim! Zawsze będziesz za słaba. – wysyczał, wyciągając scyzoryk z tylnej kieszeni. Otworzył go i z sadystycznym uśmiechem patrzył w przerażone szare oczy.

- Nie! Przestań! – oddech szatynki przyspieszał z każdym milimetrem ostrza bliżej jej skóry.

- Z blizną byłoby ci do twarzy. Hmm.. Ciekawe gdzie by pasowała? – udawał, że się zastanawia. – Może na ręce? – chwila ciszy – Nie, to takie oklepane! Na brzuchu będzie lepiej! – wykrzyknął zadowolony, że znalazł odpowiednie miejsce.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Where stories live. Discover now