– O cholera – klnę na widok lśniącego czarnego bentleya zaparkowanego przed garażem.
– Nie miała wrócić dopiero wieczorem? O Boże, nie jestem psychicznie gotowy – dodaje Jason.
Nie chcę być źle zrozumiana. Kochamy naszą matkę... na pewien sposób. Po prostu ma specyficzny styl bycia. Rzadko spędza z nami czas, a gdy jest już w domu, stara się naprawić swoją absencję drogimi prezentami, zamiast faktycznie poświęcić nam parę minut na rozmowę.
Zasadniczo wychowała nas Rosa. Pamiętam, jak w ósmej klasie wysłałam ją na wywiadówkę, a kiedy moja matka się o tym dowiedziała, była tak urażona, że przez dwa dni się do mnie nie odzywała, mimo że obie doskonale wiedziałyśmy, że i tak nie znalazłaby na to miejsca w swoim wypełnionym po brzegi terminarzu.
Wypuszczam wstrzymywane powietrze i wysiadam z samochodu. Przez chwilę rozważam, czy nie powinnam ponownie siąść za kierownicą i pojeździć sobie po okolicy przez następne kilka godzin. No cóż, jest za późno, bo właśnie otwierają się drzwi, w których staje matka z rozłożonymi ramionami.
– Moje dzieci! – krzyczy na całe gardło, aż bolą mnie uszy.
Przytula nas, a ja niemal się duszę od jej ciężkich perfum. Śmierdzi tak, jakby wylała na siebie pół flakonu chanel n°5.
– Przywiozłam preeezenty – śpiewa i kieruje się tanecznym krokiem do salonu. Nawet nie czeka, aż zdejmiemy buty.
Wymieniamy z Jasonem niewzruszone spojrzenia.
Wielka beżowa kanapa zawalona jest torbami ekskluzywnych marek – Zanotti, Moschino, Armani, Ralph Lauren, Burberry, Michael Kors, Hermès, Gucci, D&G... Mogłabym wyliczać bez końca. Jest też jej absolutnie ulubiony Alexander Wang.
– Zapomniałaś Louisa Vuittona – mruczę sarkastycznie.
Prawdopodobnie jestem niewdzięczna, bo kto by nie chciał mieć rodzica, który co miesiąc przywozi mu górę najnowszych ubrań i akcesoriów? Ja jednak marzę o normalnej mamie, z którą mogłabym poplotkować o chłopakach, pójść do kina i porobić te zwyczajne rzeczy, o których tak właściwie nawet nie mam pojęcia.
– O cholera. – Wokół jej orzechowych oczu pojawiają się malutkie zmarszczki nie do końca zniwelowane licznymi zabiegami medycyny estetycznej. – Za to Alexander obiecał ci przysłać część nowej jesiennej kolekcji.
Przytakuję bez entuzjazmu. Oczywiście lubię ładne torebki czy buty, ale to wszystko... to jest za wiele. Zwłaszcza że ma to być łapówka – wynagrodzenie jej nieobecności.
– Czarne torby są dla ciebie, Jason, białe dla Renee. – Uśmiecha się. – Och, a to... – Podaje mi eleganckie pudełko z logo Saint Laurent. – To jest dla Jeda.
Unoszę brwi, ponieważ nie sądziłam, że zna imię mojego chłopaka. Był u nas raz na kolacji, gdy akurat przebywała w domu. Przez cały wieczór nazywała go Jakiem.
CZYTASZ
Cold Water PL || ZOSTANIE WYDANE
FanfictionRenee Delilah Parker opisałaby siebie w trzech słowach - szalona, ambitna, zabawna. Nie należy do grzecznych dziewczynek. Łatwo wpada w tarapaty, nie słucha rodziców i często wymyka się nocami z domu. Po zakończeniu nauki zamierza się skupić na swoj...