13

6.8K 343 32
                                    


Czułam się jak typowy śmieć, żeby nie nazwać się gorzej. Co mnie w ogóle podkusiło, że to zrobić? Przecież dobrze wiedziałam jaki jest Harry. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że się zmienił i coś dla niego znaczę.

Nadzieja matką głupich, Susan.

Z drugiej strony dlaczego miałby coś do mnie czuć? Przecież to nierealne. Uroiłam sobie coś w swojej głupiej głowie i zacięcie się tego trzymam. W tej chwili mam ochotę leżeć cały czas w łóżku, patrząc w sufit i mieć wszystko i wszystkich gdzieś. Harry niejednokrotnie próbował się ze mną skontaktować - pisał, dzwonił, nagrywał się na poczcie i nawet zawitał raz pod moimi drzwiami. Na całe szczęście otworzyła moja matka i powiedziała, że nie czuję się najlepiej i nie życzę sobie żadnych gości po czym zamknęła mu drzwi przed nosem.

W poniedziałek i wtorek nie było mnie w szkole. Po części był to powód tego, że nie chciałam widzieć się z Harrym, a po drugie na prawdę czułam się fatalnie. Czuję się coraz słabiej. Nie chcę dać tego po sobie poznać. Moja rodzicielka tylko bardziej by się martwiła, a nie chce przysparzać jej zmartwień. Wystarczy, że musi zarabiać na naszą dwójkę co jest wystarczająco ciężkie. Lekarz kazał podwoić dawkę leków. To było na prawdę bez sensu. Po co mam to wszystko brać skoro i tak umrę?

Założyłam na siebie czarne spodnie z dziurą na prawym kolanie, do tego kremową koszulkę z rękawami, które sięgały mi trochę poza łokieć i trzema guzikami oraz lekkim dekoltem. Na to granatowa bluza z kapturem i białym zamkiem. Była gotowa do wyjścia. Założyłam trampki i zgarnęłam torbę od razu zakładając ją na lewe ramię i ruszyłam w stronę szkoły. Oczywiście wcześniej zażyłam wszystkie leki. To strasznie męczące. Pierwsze lekcja strasznie się ciągnęła. Pani od edukacji seksualnej opowiadała jak to niesamowite jest wspólne połączenie podczas kochania się.

Szkoda, że ja nigdy tego nie doświadczę.

Na moje szczęście lekcja dobiegła końca. Jako ostatnio opuściłam klasę i ruszyłam w stronę szkolnej sali gimnastycznej, na której właśnie rozgrywał się ważny mecz koszykarski. Emily mówiła, że jeśli go wygramy mamy szanse zagrać na mistrzostwach. Nasza sala gimnastyczna była na prawdę dużych rozmiarów, a po obu stronach boiska znajdowały się trybuny. Rozejrzałam się dokładnie chcą znaleźć w tym tłumie swoją przyjaciółkę. Od czasu tego feralnego dnia nadal nie wyjaśniła mi dlaczego jeździ na te wyścigi. Przecież to niebezpieczne.

-Susan! - usłyszałam swoje imię więc automatycznie zaczęłam się rozglądać.

W końcu ujrzałam Emily, która uśmiechała się w moją stronę i machała mi. Od razu podeszłam do niej. Siedziała po lewej stronie na samej górze. Westchnęłam. Będę musiała się przeciskać przez tych wszystkich ludzi. Obeszłam dokoła boiska nie chcą w jakikolwiek sposób narazić się na uderzenie czy popsucie jakiegoś ważnego rzutu. Niestety. Na moje nieszczęście oberwałam twardą piłką prosto w głowę przez co upadła. Sędzia zagwizdał, a wszystko ucichło. Dotknęłam się bolącego miejsca i chciałam wstać sama, ale zaraz obok mnie pojawił się Josh wraz i jakimś innymi chłopakami.

-Boże Sus nic ci nie jest?!

-Potrafię wstać sama. - syknęłam zażenowana całą tą sytuacją. Oboje puścili mnie, po czym Josh ujął moją twarz w dłonie i zaczął przyglądać się mojej twarzy.

-Będziesz mieć niezłego siniaka, mała.

-Nic panience się nie stało? - pojawił się obok nas trener.

Pokiwałam przecząco głową, na co on ponowił pytanie, a ja znów pokiwałam. Po chwili Josh przyłożył mi do skroni woreczek z lodem.

-To jest zimne ty idioto!

Last MomentsWhere stories live. Discover now