*Rozdział 3*

6.1K 588 137
                                    

Adrien

Próbowałem zasnąć ale nie potrafiłem. Po kilku minutach usłyszałem wybuch.

- Plagg, wysuwaj pazury.

Przemieniłem się i wyskoczyłem przez okno. Z daleka zobaczyłem fioletowy dym dochodzący prosto z mojej szkoły. Jak najszybciej pobiegłem w kierunku szkoły. Kiedy tam dotarłem zamarłem. Cały budynek został doszczętnie zniszczony. Wszędzie porozrzucane było pełno kawałków ścian.

- Podoba ci się? - usłyszałem za sobą pełen jadu głos.

Odwróciłem się i napotkałem spojrzenie granatowowłosej. Na twarzy miała złośliwy uśmieszek. Na jej widok moje serce zatrzymało się.

- Dlaczego to zrobiłaś? - spytałem w końcu.

- Chyba pierwsza zadałam pytanie. No ale na razie ci odpuszczę - zaśmiała się.

- Marinette. Wiem że mnie słyszysz - mój głos się łamał.

- Tylko się nie popłacz. Ona już nie wróci. NIGDY - prychnęła i zaczęła do mnie podchodzi.

Cofnąłem się kilka kroków. Nie będę potrafił z nią walczyć.

- Czyżby nasz dzielny kotek się wystraszył? Boisz się skrzywdzić swoją Lady?

Złośliwy uśmieszek nie schodził jej z twarzy. Zamknąłem na chwilę oczy aby nie pozwolić łzom wypłynąć. Kiedy je otworzyłem, nie było jej.

Pytanie tylko czy to dobrze?

Ciekawe czy mnie słyszała?

Wiedziałem, że sam nic nie zdziałam. Potrzebuję pomocy. Tylko czyjej?

***

Wstałem rano ledwo żywy. Cały czas zastanawiałem się jak mogę jej pomóc.

- Adrien, nie zadręczaj się. Nic ci nie zrobiła, to dobry znak. Walczy - usłyszałem głos Plagga.

O dziwo nie wspomniał o Camembercie. Przynajmniej w tak poważnej sytuacji potrafi porozmawiać o czymś innym niż tylko ser.

- Może jak ją przeproszę to coś pomoże? - spytałem i spojrzałem na Plagga.

- To fatalny pomysł. Może pomyśleć, że robisz to z litości czy coś. Zamiast pomóc tylko pogorszysz sprawę.

- Muszę tam iść - mruknąłem.

- Co? Dokąd? - spytał zdezorientowany.

Schowałem go do kieszeni i jak najszybciej wybiegłem z willi nie zwracając uwagi na protesty Natalie.

Po kilku minutach znalazłem się przed piekarnią. Nie czekając na nic wszedłem do środka. O dziwo drzwi były otwarte. Jednak nikogo nie było. Wszędzie stało pełno kartonów.

Poszedłem na górę. Tam także nie było nikogo. Na podłodze w salonie pył kompletny bałagan. Wszędzie leżało pełno szkła. Podszedłem bliżej i zobaczyłem rozbite zdjęcie. To było zdjęcie jej wraz z rodzicami.

- Co tu się stało? - spytałem cicho.

- Wygląda na to, że sprawa z jej rodzicami była znacznie poważniejsza niż myśleliśmy - oznajmił Plagg wylatując z mojej kieszeni.

Odłożyłem zdjęcie i skierowałem się do pokoju Marinette. Nic się tam nie nie zmieniło.

- Spójrz na to.

Podszedłem do niego i zobaczyłem pełno porozdzieranych zdjęć.

- Nienawidzi mnie - wyszeptałem.

Po moim policzku zaczęły spływać gorące łzy. Miałem ochotę strzelić sobie w twarz za to co zrobiłem. Oparłem się o ścianę, po której po chwili się osunąłem. Ukryłem twarz w dłoniach.

Jak mogłem być tak głupi?

Po chwili coś przykuło moją uwagę. W kącie leżała pomięta kartka. Szybko ją wziąłem i rozłożyłem. Po chwili zobaczyłem mój portret a raczej mnie jako Czarnego Kota. W okół było pełno serduszek.

Czyżby kochała także prawdziwego mnie?


OpętanaWhere stories live. Discover now