Groza z gór - Część 6.

14 1 1
                                    

Słońce zaczęło powoli kierować się na zachód. Nareszcie letni skwar zmienił się w przyjemne ciepło.

Alaider specjalnie wspięła się na drzewo, aby podziwiać kolorowe niebo nad górami.

– Ciapuś, wywar ci wykipuje! – krzyknęła zniecierpliwiona Mizrim.

Czarodziejka zeszła z drzewa niespiesznie i niechętnie. Gdy zajrzała do kociołka, westchnęła. Tak jak się spodziewała, mikstura nie kipiała, po prostu intensywnie bulgotała.

Eliksir grzał się nad ogniem już od godziny. Bladozielona substancja emanowała słabym światłem, które odbijało się od ścianek, i pachniała jak palona trawa.

Alaider przemieszała wywar dużą łyżką. Płyn zareagował błyskiem. Zadowolona zdjęła kociołek z ognia i podjęła mieszanie do siebie. Potem kilka razy zmieniła kierunek.

– Czy ta sekwencja jest elementem zrobienia dobrze eliksiru? – spytała Mizrim, obserwując jej poczynania.

Dziewczynę zdziwiło to pytanie.

– Nie – odparła, marszcząc brwi. – Mieszam po swojemu.

Oblicze kobiety złagodniało, jednak dalej patrzyła uważnie do kociołka.

– Długo to będzie trwało? – wtrącił znudzony Uter.

Czarodziejka przymknęła oczy.

– Nie – powtórzyła, nie siląc się na uprzejmość. – Zostało tylko odstawić do ostygnięcia.

Mizrim z rezygnacją położyła się na trawie. Co prawda, i tak musieli czekać do zmierzchu, lecz odnieśli wrażenie, że warzenie eliksiru ten czas odwleka.

Alaider motywowała się tym, że wkrótce stanie oko w oko z wampirem. Przygotowywała się na podjęcie fachu od osiemnastego roku życia i nie mogła się doczekać dnia, w którym oficjalnie rozpocznie pracę bestiologa.

Tej nocy miało się sprawdzić pięć lat systematycznego szkolenia.

Dziewczyna zadrżała z podniecenia na tę myśl.

~~

Podróż na wschodnią stronę gór zajęła im ponad godzinę. Do najbliższej jaskini mieli jeszcze daleko. Zrobiło się za to dostatecznie ciemno na zażycie eliksiru noktowizyjnego. Gdyby zrobili to wcześniej, miałoby to fatalne skutki dla ich wzroku.

Alaider szła do tej pory bardzo ostrożnie, gorączkowo zerkając to na drogę, to na miskę z miksturą. Przez brak butelek w zanadrzu musieli przelać ją do otwartego naczynia wziętego od jednego z łowców. Zatrzymała się z ulgą.

– Już czas – powiedziała.

– Ha! Nareszcie! – odezwała się Mizrim, odpinając pokrowiec z mieczem z uda.

– Czyli chcesz być pierwsza.

Łowczyni cofnęła się gwałtownie przed zbliżającą się do niej miską. Jej entuzjazm nagle opadł.

– Wiesz... – Rozglądała się na boki, szukając słów. – Takiego towaru nigdy nie próbowałam. Moooże później... – Klapnęła na ziemi obok swojej broni.

– Ja jeszcze upewnię się, że sztylety są dobrze naostrzone – odezwał się pewnie Uter, również się oddalając.

"Ha ha, przynajmniej jako pierwsza odpowiem za wszelkie niedociągnięcia" pomyślała gorzko Alaider.

Spojrzała niepewnie na nikle świecący płyn. Westchnęła i czując na sobie spojrzenia pozornie zajętych łowców, upiła łyk.

Wywar był gorzki. Przez moment nic się nie działo. Kiedy czarodziejka miała stwierdzić swoją porażkę, działanie eliksiru uderzyło ją jak gromem.

Bestiariusz MariboruWhere stories live. Discover now