Rozdział 6

635 59 14
                                    

Jason spojrzał na Candy'ego i uśmiechnął się, po czym wrócił wzrokiem do siedzącej naprzeciwko nich trójki.

-Candy Pop chciał się wybrać na wycieczkę dookoła świata, ale że nie było nas na to stać pojechaliśmy do Wenecji.

Jack podparł brodę dłonią i uważnie słuchał Jasona, Melefice i Puppetter również byli zainteresowani historią.

-To naprawdę piękne miasto, te wszystkie kanały i piękne mosty... Oprócz podziwiania krajobrazów z gondoli pozwiedzaliśmy też trochę, nie, Candy?

-Tak, byliśmy na moście Rialto, moście Westchnień, na wieży zegarowej, w pałacu Dożów i pływaliśmy w Adriatyku! Zasługiwaliśmy na mały odpoczynek od tego wszystkiego, zamiast planowania kolejnej zbrodni planowaliśmy przebieg następnego dnia. Gdzie pójdziemy, co zwiedzimy... To była miła odmiana.

Jack uśmiechnął się, spojrzał na Jasona i Candy'ego. Cieszył się, że jego przyjaciele mają się dobrze, że spędzili parę miłych chwil.

-Następnym razem pojedziemy gdzieś razem, co? - zapytał Jason.

-Pewnie - odpowiedział Puppet. - Macie już jakieś plany?

-Myśleliśmy o Chorwacji - rzekł Candy. - W sumie mamy zaplanowane podróże na kilka kolejnych lat. Nasze życie bardzo się zmieni, będziemy musieli jakoś zarobić na to wszystko. Jason ma sklep z lalkami, ja chyba wrócę do cyrku, zabaw urodzinowych, będę zabawiał dzieciaki... Dawno tego nie robiłem... Chcemy żyć normalnie, nie poszukiwani za zbrodnie.

-Zmiany są ciężkie, prawda - rzekł Jack. - Ale jakoś wszystko się ułoży. Może ja też znajdę sobie jakieś zajęcie.

-Możesz zabawiać ze mną dzieciaki! - zawołał Candy. - Potrafisz robić różne rzeczy z balonów, cukierki własnej produkcji, a są dobre, wiem, bo jadłem. Po jednym spałem trzy dni, ale i tak był dobry. Po prostu nie możesz wkładać do nich trutki - uśmiechnął się.

Na twarzy Jacka pojawił się wesoły uśmiech, spojrzał na Puppettera i szturchnął go w ramię.

-Puppet mógłby pomagać Jasonowi przy lalkach - powiedział. - Melefice oczywiście pojedzie z nami, jeśli będzie chciała - spojrzał na nią. - Ale będzie musiała się dołożyć do składek na podróże.

-Mogę ci pomóc przy cukierkach - uśmiechnęła się szeroko. - Będę stałą klientką.

Jack zaśmiał się i przygarnął ją do siebie. 

-Czyli stawiamy na życie podróżników? - uśmiechnął się. - Może reszta też się do nas dołączy.

-Ben na pewno. I tak nie krzywdzi ludzi, a należy mu się trochę spokoju za wszystko, co przeszedł. Jakby to powiedział Jeff: Krasnolud będzie miał łatwiej, potrafi się teleportować - zaśmiał się Jason.

-Może zbieranie wszystkich nie jest dobrym pomysłem - powiedział Puppet. - W końcu chcemy odpocząć, a jak wszyscy zaczną się ze sobą kłócić to jeszcze bardziej się zdenerwujemy... Ale Bena bym wziął, jest spokojny. Lubię wszystkich, ale wolę nie ryzykować.

-Możemy się wszyscy spotykać raz na jakiś czas, będzie co opowiadać i w ogóle - rzekł Candy.

-Dobra chłopaki, robi się późno, a Melefice musi wracać do domu - rzekł Jack. - Odprowadzę ją, a wy nie zdemolujcie mi namiotu.

-Do zobaczenia - powiedzieli, a później Jack z przyjaciółką wyszli z namiotu.

I don't wanna be abandoned (historia Laughing Jacka)Where stories live. Discover now