3

6.2K 422 325
                                    

Sophie P.O.V

Znowu usłyszałam ten głupi budzik. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam szybko ubrać się w szare dresy i biały t-shirt. Włosy rozczesałam i związałam w koka. Na szczęście dziś była sobota, a to oznaczało, że nie muszę iść do szkoły.
Zaparzyłam sobie kawę z mlekiem i usiadłam do stołu. Zaraz po śniadaniu, postanowiłam zadzwonić do Mike'a i powiedzieć mu, że chcę tam pracować. I tak w weekendy nie miałam nic lepszego do roboty, więc praca dosłownie spadła mi z nieba. Wybrałam numer w telefonie, a już po chwili mogłam usłyszeć głos właściciela.

- Dzień dobry z tej strony Sophie Rose.

- Ah, tak pamiętam cię - odrzekł miłym głosem.

- Chciałabym się spotkać, w sprawie pracy.

- Może być dziewiętnasta?

- Idealnie.

Po tych słowach Mike rozłączył się, a ja odłożyłam telefon i poszłam do salonu. Włączyłam pierszy lepszy film, który leciał w telewizji i na chwilę wyłączyłam się. Zawsze to robię, kiedy coś czytam czy oglądam. Dopiero czyjeś kroki spowodowały, że się ocknęłam. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam mojego tatę ubranego w czarny garnitur. W dłoni trzymał teczkę, którą po chwili odłożył i zaczął ubierać buty.

- Hej Sophie.

- Hej - odrzekłam sucho i bez żadnych emocji.

- Dzisiaj ja i twoja mama wychodzimy na kolację służbową, więc będziesz sama. Jak coś obiad masz w lodówce.

- Czy kolacja nie powinna być wieczorem? - zapytałam, odwracając głowę ponownie w stronę telewizora.

- Chyba pamiętasz, że pracujemy.

- Ciężko by było nie pamiętać - usłyszałam jak drzwi od domu zamykają się.

Położyłam się na kanapie, do uszu włożyłam słuchawki i puściłam pierwszą piosenkę z mojej playlisty You Don't Own Me - Grace, po czym na chwilę zamknęłam oczy. Gdy po czasie udało mi się je otworzyć była już osiemnasta. Pośpiesznie poszłam do mojego pokoju i zaczęłam przeszukiwać szafę. Na szczęście szybko udało mi się znaleźć coś sensownego. Ubrałam ciemne spodnie i szarą, przylegającą bluzkę z myszką miki. Pofalowałam włosy, a na twarz nałożyłam lekki makijaż. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z domu. Przeszłam przez ciemny las, aż w końcu dotarłam do miejsca mojej nowej pracy. Lekko spóźniona, wbiegłam do środka i nagle poczułam jak w kogoś uderzam. Upadłam na podłogę i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że był to Mike.

- Nic ci nie jest? - zapytał, podając mi rękę, którą chwyciłam.

- Chyba nie, przepraszam.

- Nic się nie stało. Bardziej interesuję mnie to, czy przyjmiesz tą pracę.

- Tak - odpowiedziałam bez wahania. Właściciel uśmiechał się do mnie i przyjął kartkę, którą przed chwilą wyjęłam z kieszeni.

- W takim razie, skoro formalności mamy załatwione, możesz iść i rozejrzeć się po Fazbear Fright

- Chyba nie ma tu zbyt wiele do oglądania. - Mike uśmiechął się na te słowa, po czym odwrócił się i zaczął zmierzać w stronę swojego biura. Usłyszałam ciche Oj uwierz, że jest, ale chyba nie miałam tego słyszeć.

Westchnęłam i poszłam się przejść. Tak jak myślałam, nie był to duży dom strachów. Zaledwie kilka, może kilkanaście pokoji, jednak były one dziwnie ze sobą połączone. Każde z pomieszczeń, miało kilka wyjść, do tego dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma tu okien. Nagle zauważyłam jakąś kobietę stojącą z małym dzieckiem, które na oko mogło mieć z dziesięć lat. Po chwili matka puściła rękę dziecka i gdzieś poszła. Postanowiłam podejść do dziewczynki.

- Hej, jak się nazywasz? - Podałam rękę dziecku, klękając przy nim.

- Olivia, a ty kim jesteś?

- Jestem Sophie, pracuję tu.

- Na nocnej zmianie? - zapytała tak cicho, jakby nie chciała by ktoś ją usłyszał.

- Tak... - odpowiedziałam podejrzliwie. Skąd ona mogła wiedzieć takie rzeczy?

- Tu w nocy jest nudno, jeżeli jest się samemu. Na szczęście nie będziesz sama i nie będziesz się nudzić, bo chyba nikt nie lubi się nudzić, prawda? - Nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Te dziecko zachowywało się strasznie dziwnie, aż przeszły mnie dreszcze. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam się, ale nikogo nie było, tak samo jak tej dziewczynki. Na jej miejscu leżała pognieciona kartka. Podniosłam ją. Był to rysunek przedstawiający cztery roboty, które wyglądały jak zwierzęta. Miały na sobie te same maski, które widziałam w tym pudle. Przełknęłam ślinę i zgniotłam kartkę, po czym spojrzałam na zegarek

- Dwudziesta trzecia - powiedziałam sama do siebie. Postanowiłam jeszcze na chwilę iść do Mike'a, lecz nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zrezygnowana, poszłam do swojego biura. Niestety zapomniałam słuchawek i książki, a to oznaczało, że będę się nudzić. Nim się obejrzałam, na zegarze wybiła północ. Włączyłam tablet i zaczęłam przeglądać kamery. Nie rozumiałam sensu tej pracy. Przecież nie ma możliwości, żeby ktoś chciałyby się tu włamać.

Wyłączyłam urządzenie i na chwilę oparłam się o krzesło. Nagle usłyszałam szelest dochodzący z korytarza. Przełknęłam głośno ślinę i trochę podenerwowana ponownie włączyłam kamery. Na szczęście nikogo na nich nie było. Trochę się opanowałam i sprawdziłam godzinę. Była dopiero trzecia. Czułam jak siedzę tu całą wieczność. Obróciłam się parę razy na krześle, kiedy znowu usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący z korytarza. Były to czyjeś kroki, ale cieżkię kroki, które nie mogły należeć do człowieka. Sprawdziłam kamery, a gdy miałam odkładać tablet, poczułam jak coś mi go zabiera. Momentalnie wstałam z swojego miejsca, kiedy przede mną pojawił się... właśnie co? Wygłądał, jak połączenie robota z królikiem. Wielkie, poniszczone uszy, dziury w ciele i martwy wyraz twarzy. Byłam przerażona, nie wiedziałam co sie dzieję. Czy właśnie o tym mówiła ta mała dziewczynka? O bestii mieszkającej w domu strachów?

Zacisnęłam zęby i czekałam na śmierć, jednak robot tylko warknął, po czym odwrócił się i wyszedł z biura. Przez chwilę stałam w bezruchu. Co tu się właśnie wydarzyło? Myślałam, że to mój koniec, a tym czasem on nawet mnie nie tknął. Musiałam dowiedzieć się o co tu chodzi, może było to głupie i ryzykowne, ale postanowiłam wyjść z biura i podążyć za wielkim królikiem.

Piękna I Bestia - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now