Rozdział 16 Ludzie się nie zmieniają

6.4K 428 63
                                    

Marinette

Znacie to uczucie gdy od czasu pierwszego spojrzenia w czyjeś oczy, nie możesz o tej osobę zapomnieć? Myślisz o niej cały czas, aż w końcu nadchodzi do zbliżenia, a ty czujesz się jakby ci w żołądku wybuchła bomba, wyrzucając miliony piórek. Ja tak czuję się w każdym momencie bycia z Adrienem. Już dziś ogłosimy w szkole nasz związek...tak sobie myślę, że naprawdę go kocham. Nie jest to pożądanie, namiętność, czy potrzeba bliskości, a prawdziwa miłość.

Ubierałam się właśnie do szkoły, przynajmniej odpocznę od tych pastelowych i słodko mdłych kolorów. Z tego też powodu, założyłam jeansy poprzecierane na udach i ze złotymi ćwiekami wokół szwów kieszeni, do tego czarne Nike'i. Na górę natomiast czerwoną, luźną bluzkę, odsłaniającą jedno ramię. Na to zarzuciłam czarną, skórzaną ramoneskę.

Szybko zbiegłam na dół z torbą na ramieniu. Odkąd mama dowiedziała się, że ojciec już kończy terapię i za niedługo wraca do domu, jest jakaś szczęśliwsza. Pomijając fakt, że pomaga jednej ze swoich piekarni, bo a narobiła sobie problemów finansowych...to wszystko jest ok.

-Och, Mari. Miałam cię właśnie pogonić, musisz za chwilę wyjść, ale najpierw zjedz śniadanie.- Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos rodzicielki, która właśnie nakładała jajecznicę na drugi talerz, który za chwilę postawiła przede mną. Zrzuciłam torbę z ramienia i zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Jak na zawołanie, obok mnie pojawiła się Tikki i usiadła przy mojej nodze, zamiatając ogonem podłogę. Wywróciłam oczami i wróciłam do jedzenia.

-Jest dokładna data powrotu taty?- Spytałam zagryzając jajecznicę bułką, a chwilę po tym popijając herbatą.

-Dziś mamy się spotkać. Zostało mu tylko kilka wizyt, ale osobiście uważam, że są zbędne. Tom jednak chce doprowadzić terapię do końca, ale wprowadzić się może nawet dziś. -Odparła moja mama i zachichotała, gdy Tikki położyła mi łapę na kolanie. Tak, na kolanie. Nawet nie zorientowałam się kiedy tak szybko urosła...ma już ponad półtora roku. Jej wzrok i gesty mówiły- "Daj trochę...mama nie zauważy. Sojusz?"- a przynajmniej tak mi się wydawało. Mimowolnie się zaśmiałam i zsunęłam z talerza resztki, wprost do jej miski. Suczka natychmiast zaczęła zjadać, a ja poszłam założyć buty.

Chwilę potem, byłam już w drodze do szkoły. Szłam wolnym tempem, jednak i tak udało mi się zdążyć przed dzwonkiem. Weszłam do klasy i wraz z dzwonieniem dzwonka zajęłam swoje miejsce, obok przyjaciółki.

-Czemu cię ostatnio nie było!?- Spytała z wyrzutem nie dając mi szansy na rozpakowanie się, co swoją drogą i tak zrobiła opóźniając odpowiedź.

-Miałam kilka spraw do załatwienia, moi przyjaciele z dzieciństwa pobrali się, a mnie wrobili w rolę druhny...- Mruknęłam i podparłam głowę ręką, która z kolei była na ławce. Alya tylko kiwnęła niepewnie głową, tak jakby zastanawiała się nad prawdziwością moich słów. Jej zawahanie trwało krótko, bo szczerze mówiąc opowiadałam jej o Victorii, więc pewnie skojarzyła fakty.

Pewnie dalej prowadziłybyśmy rozmowę, gdyby nie fakt, że do klasy wkroczyła dwójka chłopaków. Adrien i Nino zajęli swoje miejsca i przywitali się z nami.

-Mari...masz jakieś plany?- Spytał blondyn unosząc przy tym brew. Od razu zaczęłam się zastanawiać nad dzisiejszymi obowiązkami.

-Muszę iść z Tikki do weterynarza po tabletki.- Na odrobaczenie, ale nie muszą o tym wiedzieć.

-Co ty na to, aby gdzieś się wybrać...tym razem nie z chrzanie randki!

Jak na zawołanie wzrok najbliżej siedzących osób powędrował na nas. Przyjaciółka wbiła we mnie zły, ale i zmartwiony wzrok, oraz przygryzła wewnętrzną stronę policzka.

-Mamy do pogadania Cheng...nie próbuj uciekać.- Powiedziała z przekąsem, po czym chwyciła długopis i zeszyt, bo do klasy weszła nauczycielka.

Wraz z dzwonkiem na korytarze wylały się ''uczniowskie wody''. Nasza szkoła była średnia, ale uczniów było w cholerę, dlatego ktoś nowy, a z pewnością ktoś niepewny...może zostać wciągnięty w tłum dosłownie w kilka sekund. Nim zdążyłam się obejrzeć byłam ciągnięta przez mulatkę w stronę toalet.

W końcu dotarłyśmy do miejsca, gdzie miała się odbyć nasza rozmowa.

-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?! Gadaj o jakiej randce ten blond kutas mówił! Co jest między wami?!- Moja przyjaciółka wyglądała na co najmniej wkurwioną, na co ja wypuściła przeciągle powietrze przez nos.

-A jak myślisz, co między nami jest?! Coś do siebie poczuliśmy, spotykamy się, jesteśmy razem.- Odparłam zirytowana, co spotkało się z złowieszczym wzrokiem mulatki. Po chwili jednak zeszła z tonu i przygryzła wargę w akcie zdenerwowania. Wsunęła palce w swoje włosy i odchylając głowę do tyłu, zaczęła zaciskać dłonie w pięści.

-Marinette, do cholery jasnej! Obiecałaś, że nie będzie cię nic z nim łączyć, że się nie zakochasz. A teraz co? Wysłuchuje o tym jak dajesz się ranić.

-On się zmienił, a przynajmniej zmienia.- Doskonale wyczułam, że brzmię jak desperatka. Alya natomiast prychnęła, rozbawiona moim zachowaniem i pokręciła głową nie dowierzając.

-Jesteś taka naiwna. Nie rozumiesz, że to niemożliwe? Ludzie się nie zmieniają, pozostają tacy sami jak byli, jak nauczyli się żyć. Z tymi samymi nawykami i przekonaniami.- Położyła mi dłonie na ramionach i spojrzała prosto w oczy.- Adrien na zawsze pozostanie męską dziwką. Może z czasem wydorośleje, przestanie się zachowywać tak jak się zachowuje teraz, bo zachowanie się zmienia z czasem...ale nigdy nie będzie żałować tego co zrobił. Nigdy nie będzie żałować, że rozkochał w sobie tyle dziewczyn, bo on się nie zmieni. Dojrzeje i ustatkuje, ale nie zmieni!

-Twierdzisz, że ludzie się nie zmieniają? To co powiesz o mnie?! Nie jestem już taka jak kiedyś, Adrien mnie zmienił...miłość do niego mnie zmieniła.- Ledwo powstrzymywałam płacz, szczypałam zębami policzek i język, jakby miało to powstrzymać napływające do oczu łzy. Dziewczyna przeniosła swoje dłonie tuż nad moją szczękę.

-Ty się nie zmieniłaś Marinette...ty przegrałaś.- Jakby pod wpływem impulsu zaczęłam się cofać od niej, aż w końcu spotkałam się ze ścianą. Widziałam ból w jej oczach, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to.

-Mylisz się...- Wyszeptałam, zaciskając powieki. Nie chciałam się rozpłakać, na teraz.- Mylisz się!- Tym razem wykrzyczałam. Jedyne co zdążyłam uchwycić to zrezygnowany wzrok mojej przyjaciółki i trzask zamykanych drzwi. Zaraz po tym nie widziałam już nic. Obraz miałam zamazany, a dzwonek w ogóle mnie nie obchodził. Zsunęłam się po ścianie, prosto na zimne płytki. Nie powstrzymywałam już płaczu, a w gardle pojawiła się wielka gula. Alya ma racje, przegrałam. Ale przecież oboje przegraliśmy...prawda?!

A więc mam dla was taki o to rozdział i muszę was powiadomić, że zbliżamy się do końca. Myślę, že w 20 rozdziałach (z prologiem i epilogiem) się wyrobimy. Także ten...do następnego Koty ze złej gry/Game'rzy/Gracze/Czy co tam jeszcze było XD.

Zła GraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz