Rozdział 14

2.2K 136 4
                                    

Strach.Niebezpieczeństwo.Broń. Wszystko szumiało w mojej głowie.On buduje głowice jądrową. Zagłada. Wiedziałam, że jest niebezpieczny,ale nie, że aż tak. Brak skrupułów. Boje się, to wszystko zaszło za daleko. To już nie jest zwykły handel bronią, to handel śmieciom. Dłonie mi się trzęsą, próbowałam to powstrzymać, ale nie daje rady. Moje serce bije jak szalone, jakby miało wyskoczyć z mojej piersi. Jadę taksówka do Roberta. Musimy porozmawiać, on musi wiedzieć o wszystkim. Taksówkarz co jakiś czas spogląda na mnie dziwnym wzrokiem, prawdopodobnie widzi moje zdenerwowanie. Postanawiam odwrócić głowę i patrzeć na przemijające budynki. Zaczyna padać deszcz, widzę krople na szybach. Czuje, że pod powiekami gromadzą mi się łzy. Nie mogę się tutaj rozpłakać, nie w taksówce. Szybko je ocieram i próbuje zachować kamienną twarz. Po chwili jestem już pod wierzbowcem Roberta. Płace taksówkarzowi szybko, on tylko spogląda na mnie współczującym wzrokiem i odjeżdża. Zmierzam do budynku i wchodzę do windy. Opieram się o ścianę, nią mam siły ustać na nogach. Nabieram głęboko powietrza, wdech nosem, wydech ustami. Po chwili jestem już na pietrze agenta, dzwonię dzwonkiem. Nie mija pięć sekund i mężczyzna otwiera mi drzwi. Jest jak zwykle nienagannie ubrany. Idealnie dopasowany garnitur, zawsze gotowy do wykonania zadania. Wchodzę szybko do mieszkania i siadam na kanapie. Robert podchodzi do mnie ze szklanką wody i stawia ją na stoliku przede mną.
- Rosie co się tam wydarzyło ? - mężczyzna patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Robert ja...tam...on...- zaczynam się jąkać, nie wiem od czego mam zacząć, od tego, że boje się i to mnie powoli przerasta czy może powiedzieć, że James buduje śmiercionośną broń, ale najlepiej powiem mu, że chciał się ze mną przespać.
- Nie denerwuj się, jesteś tu bezpieczna, jestem tutaj, nie pozwolę cię skrzywdzić - siada bliżej mnie i bierze moja dłoń i ściska ją delikatnie. Niby taki mały gest, a dzięki niemu czuje się lepiej, bo on jest przy mnie.
- Więc, na początku wszystko szło dobrze, koalicja, zwiedzanie posiadłości, było miło, ale pózniej on chciał czegoś więcej, a ja nie mogłam, nie z nim - patrzę na Roberta, na jego twarzy widzę delikatny uśmiech jakby był zadowolony z tego, że nie dałam się uwieść Moltonowi - Potem poszliśmy do gabinetu, był tam jego laptop, więc musiałam się go na chwile pozbyć. Udawałam, że zgubiłam kolczyk w jego samochodzie. Kiedy poszedł dostałam się do jego laptopa, który był zabezpieczony hasłem, ale udało mi się wgrać wirusa, zobaczyłam jeszcze te plany i zrobiłam im zdjęcie tak na wszelki wypadek.
- Dobrze, że to zrobiłaś, bo wirus nie zadziałał, jego komputer ma automatyczny system odrzucania nieautoryzowanych plików, więc nie nie mamy oprócz tego zdjęcia.
- Co ? Ale jak to ? Dyrektor Drake zapewniała, że to się uda, dała mi gwarancje.
- Wiem Rose, ale nie przewidzieliśmy, że będzie miał, aż taj dobre szyfrowanie, też myślałem, że to zadziała. 
- Czyli wszystko na marne, cała moja praca - łzy ponownie pojawiają się pod moimi powiekami, ale tym razem pozwalam in płynąć, chowam twarz w dłonie, które po chwili są mokre. Mam dość wszystkiego, mam już tego dość. Czuje, że Robert obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Wtulam się w niego, moczę mu koszule swoimi łzami, a on głaszcze mnie po plecach i po włosach. Trwamy tak kilka minut. Jest mi z nim dobrze, czuje w nim wsparcie. Zależy mi na Robercie bardziej niż bym tego chciała. Chyba zaczynam się w nim zakochiwać. Odrywam się delikatnie od niego i opieram się o oparcie kanapy. Mężczyzna wstaje i po chwili podaje mi chusteczki. Biorę je i wycieram twarz. Następnie idę do łazienki, mam cały rozmazany makijaż, biorę waciki i maczam w wodzie, aby oczyścić twarz i doprowadzić się do poprawnego stanu. Kiedy wracam widzę Roberta stawiającego kubki z gorąca herbatą na stoliku. Przebrał się w inną koszulę, na pewno tamta była cała mokra. Siadam i biorę kubek z gorącym płynem. Mężczyzna siada koło mnie. Pijemy herbatę w ciszy, co chwile jednak zerkamy na siebie. Rumienie się, mężczyzna mnie onieśmiela. Nigdy nie czułam czegoś takiego, nie wiem jak mam się zachować. Mam ochotę znowu przytulić się do niego i siedzieć z nim cały czas, tylko my dwoje, bez problemów, zadań. Może w innym świecie to będzie możliwe. Chciałabym po prostu być z nim, czuje się przy Robercie bezpieczna, tak jak małe dziecko przy rodzicach, on daje mi siłę. Mężczyzna jest moim aniołem, opiekuje się mną, czuwa. Zdecydowane to nie tylko przyjaźń, a przynajmniej ja czuje coś więcej, znacznie więcej. Moje serce przy nim bije szybciej, ale czy go kocham ? Nie wiem, ale jestem przy nim szczęśliwa. Spoglądam kolejny raz na niego, nasze spojrzenia spotykają się, patrzymy sobie w oczy. Próbuje coś w nich dostrzec, ale nie udaje mi się, bo mężczyzna odwraca wzrok. Wstaje i odnosi swój kubek na kuchenny blat.
- Rose odwiozę ci do domu, nie będziesz wracała taksówkami o tej porze - oznajmia mężczyzna i zakłada marynarkę, którą wcześniej zdjął.
- Robert ja nie chce być sama, nie dzisiaj. Czy mogę tu zostać razem z tobą ? - sama nie wierze, że zdecydowałam się to powiedzieć.
- Oczywiście, że możesz tu zostać, jeśli chcesz, ty położysz się w sypialni, a ja pościele sobie na kanapie.
Nie chcę, żeby mężczyzna spędził noc na niewygodnej kanapie, chce żeby był ze mną. Sama nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, ale podchodzę do niego blisko, opieram jedną rękę na jego klatce piersiowej tak, że czuje pod nią jego bijące serce. Podnoszę głowę i spoglądam mu w oczy.
- Nie chcę żebyś spał na kanapie, połóż się ze mną w łóżku - przybliżam się do niego tak, że nasze głowy prawie się stykają.
- Rose nie możemy wiesz o tym - odpowiada i dotyka mojej dłoni.
- Chce tylko położyć się w jednym łóżku, żebyś nie musiał spać na kanapie.
- Rosie wiem, że nie tylko o to chodzi, wiedzę jak na mnie patrzysz, zerkasz niepostrzeżenie kiedy myślisz, że nie widzę, jak przegryzasz wargę...
- I co z tego ? - przerywam mu.
- Jestem agentem FBI, czuwam nad twoim bezpieczeństwem, a ty pracujesz dla nas, związki między agentami nie są miłe widziane.
- Ale ja przecież nie jestem agentką FBI.
- Nieoficjalnie jesteś, ale to tylko kwestia czasu, aż nią oficjalnie zostaniesz.
- Co ? Jak to ? - jestem bardzo zaskoczona słowami mężczyzny.
- Dyrektor Drake jest z ciebie zadowolona, zaleciła także dodatkowe szkolenie, które musisz przejść, twoje członkowskie w agencji to tylko formalność.
- A jeśli nie będę chciała ?
- To po zakończonym zadaniu odejdziesz.
- Rozumiem, Robert nie wiem co się stanie, ale wiem jedno chce być z tobą - decyduje się, w końcu mu to powiedzieć , nie mogę dusić tego w sobie ani sekundy dłużej.
- Rose - bierze kosmyk moich włosów w swoją dłoń i bawi się nim - nawet nie wiesz jak na mnie działasz, bardzo mi się podobasz. Jesteś mądra, piękna i bardzo odważna - obejmuje mnie, a ja wtulam się w jego ramiona.
- Dzisiaj po prostu bądźmy ze sobą, niech ta noc będzie nasza.
- Dobrze, dzisiaj jesteśmy tylko my - Robert całuje mnie w czoło i stoimy objęci, nic nam nie przeszkodzi, tylko on i ja...

------------
Cześć
Rozdział po dłużej nieobecności, mam nadzieje, że się wam spodoba, w kolejnym rozdziale wiele spraw się wyjaśni, ale nie martwcie się to jeszcze nie koniec. Zachęcam do komentowania i zostawania gwiazdek, to mnie bardzo motywuje. :)

Zabójcza Gra  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz