Rozdział 13

154 17 5
                                    

I.M povs.

Od ostatniej rozmowy z ojcem Wonho minęły jakieś 3 dni. Przez ten czas chłopak chodził dziwnie zestresowany i zaniepokojony. Stał się też oschły. Nie odzywał się do mnie, do Kihyun'a zresztą też. Jedyne co robił to zadawał kilka pytań swoim pacjentom. Poza ich pokojami nie słyszałem jego głosu. Naprawdę martwiłem się o niego. To co wiedziałem o jego stanie potwierdzała moja siostra. Prosiłem ją, aby podpytywała się o jego stan, ale on skutecznie omijał ten temat. W końcu moja cierpliwość się wyczerpała. Nie potrafię kilka dni funkcjonować w całkowitej niewiedzy. Muszę z nim porozmawiać niech nawet nie myśli, że mu odpuszczę. Szybkim krokiem ruszyłem do jego gabinetu. Wyśpiewa mi wszystko nie ważne za jaką cenę, mam już dość jego zachowania. Nie pukając wszedłem do środka. Pusto. W sumie mogłem się tego spodziewać, musi zająć się sporą ilością ludzi. Usiadłem przy niewielkim szklanym stoliku do konsultacji. Przez dłuższy czas bawiłem się własnymi palcami. Nie miało to jakiegoś większego wpływu na szybkość czasu, ale nie nudziłem się.

Minęła godzina, może dwie. Jestem w szoku, że tyle przesiedziałem, ale nareszcie przyszedł właściciel tego gabinetu. Nawet na mnie nie spojrzał. Po prostu mnie zignorował i zaczął przeglądać jakieś dokumenty. Zdenerwowałem się. Podszedłem do niego i chwyciłem za kołnierzyk koszuli przeszywając wzrokiem. Jego mina była obojętna przez co zdenerwował mnie jeszcze bardziej.

- Możesz mi wyjaśnić co takiego się stało, że nie odzywasz się do nikogo? Od 3 dni olewasz mnie, Kihyun'a i innych ludzi. Martwimy się o ciebie.

- Zostaw mnie- odtrącił moja rękę poprawiając ubranie.

- Wonho do chuja pana!- zero reakcji z jego strony- Proszę cię. Jesteś dla mnie jak starszy brat na którym powinienem się wzorować, nie zostawiaj mnie samego w tym okrutnym świecie. Jesteśmy rodziną i co z tego? Nic się nie zmieniło, prawda?

- Nie prawda- ściszył głos- jesteś dla mnie ważny. Wszyscy jesteście dla mnie ważni. Ale wiesz, że tu się nie da normalnie żyć. Jesteśmy zamknięci. Odseparowani od reszty świata. Ja nie miałem normalnego życia, cały czas byłem w jednym miejscu. Znam ten budynek lepiej niż ktokolwiek z tutejszych pracowników. Twoja siostra ona... wiesz, że już jest zdrowa? Wszystkie jej przebłyski były związane z tobą tylko były nie jasne i zamazane. Wtedy kiedy mówiła o wsi byliście u dziadków. Wszystko ma logiczne wyjaśnienie to tylko uzupełnianie prawie ułożonych puzzli. Wy macie szanse na normalne życie, a ja mam zamiar was wydostać z tego piekła.

- O czym ty mówisz? Nigdzie się nie ruszam, a tym bardziej bez ciebie.

- Idioto, mi nie będzie szkoda i tak nie wiem co miałbym robić po wydostaniu się. Wy możecie żyć w spokoju i zrobię wszystko, żeby tak było.

- Jesteś praktycznie jedynym pozostałym mi członkiem rodziny. Nie ma mowy, że wyjdę bez ciebie.

- Zrobisz to co będziesz musiał. Ojciec już się zgodził!

- Co? Jak to? Czemu sprawa dotyczy mnie, a ja o tym nic nie wiem?!

- Nie krzycz tak, Jesteś zbyt głośny.

- Jak mam nie krzyczeć skoro zawsze jestem omijany?! Dlaczego decydujecie za mnie. Jestem już chyba odpowiedzialny za własne czyny!

Poniosły mnie emocje. Byłem na nich naprawdę wściekły. Czemu ja dowiadywałem się zawsze na końcu? Nie powinienem krzyczeć, ktoś mógłby się zbytnio zainteresować naszą rozmową, ale to nie miało znaczenia. W pewnym momencie Wonho się zachwiał.

- Co się stało?- od razu chwyciłem go za ramię.

- Nic, lekko zakręciło mi się w głowie.

White is strangeWhere stories live. Discover now