#1

157K 8.8K 7.2K
                                    

#RoyalTrilogy na Twitterze

Jeśli kiedyś sądziłam, że wiem czym jest stres, to bardzo się myliłam. Od chwili, w której zobaczyłam w telewizji aferę z Hemmingsem w roli głównej, minęły dwa dni. Każdy szmer, hałas czy pukanie do drzwi sprawiało, że dostawałam gęsiej skórki, a moje serce zatrzymywało swoją pracę. Bałam się spotkania z nim, nie wiedziałam, jak zareaguję na jego widok i co powinnam powiedzieć. Miałam mu tak wiele do opowiedzenia, a jednocześnie byłam świadoma, że niektóre rzeczy powinnam zatrzymać dla siebie. Cieszyłam się, że Luke uznał mnie za ważną i że moje uczucia zostały odwzajemnione, jednak chaos, który rozpętał, był czymś nie do zniesienia. Nie mogłam uwierzyć, że chłopak postąpił w tak lekkomyślny sposób; namieszał w mediach i życiu bliskich osób, zostawił narzeczoną i chciał porzucić prawa do tronu. Nie mogłam być samolubna, nie mogłam zatrzymywać go dla siebie, nawet jeśli bardzo tego chciałam. Wiedziałam, że muszę zrobić coś, co zmusi Luke'a do rozsądnego myślenia i patrzenia na życie z dojrzałością, której niestety mu brakowało. 

Chociaż serce rwało się do drzwi za każdym razem, gdy zadzwonił dzwonek, mózg podpowiadał, że czeka mnie przebrnięcie przez ciężki czas. Odrobinę dziwiło mnie, że odnalezienie mojego domu zajmuje Hemmingsowi aż dwa dni, momentami przychodziły mi do głowy przykre domysły, że może się rozmyślił i zamiast do mnie przyjechać, poleciał do innego miasta i imprezuje w klubach. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy otworzyłam wejście do domu po raz setny, myśląc, że to listonosz. Stanęłam jak wryta i ugięły się pode mną kolana. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał albo że znajduję się w jakiejś innej rzeczywistości, gdzie wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Wpatrywałam się w stojącego przede mną wysokiego blondyna, który uśmiechał się delikatnie, patrząc na mnie z nutką niepewności.

- Cześć, Vivi - powiedział po chwili, przerywając dłużące się sekundy ciszy.

Zamiast się odezwać lub zdobyć się na jakikolwiek gest, nadal wgapiałam się w jego zmęczoną twarz pokrytą kilkudniowym zarostem.

- Vivian? - zmarszczył brwi, przesuwając wzrokiem po mojej buzi. Moje dziwne zachowanie wprowadziło go w konsternację. - W porządku?

- Tak - wydusiłam w końcu.

Przełknęłam ślinę i przesunęłam się w bok, wskazując ręką, by wszedł do środka. Spojrzałam na swoje dłonie, które zaczęły się niekontrolowanie trząść. Złączyłam je za plecami, mając nadzieję, że ukryję swoje zdenerwowanie, chociaż wiedziałam, że w tej chwili jestem blada jak ściana. Zerknęłam na chłopaka, który rozejrzał się po salonie, a później odwrócił się w moją stronę i wbił we mnie wyczekujące spojrzenie. Najwyraźniej też się denerwował i nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Podeszłam do niego i przystanęłam kilka centymetrów od jego ciała, zadzierając głowę. Oblizał powoli usta i pochylił się nade mną z zamiarem pocałowania mnie, ale byłam szybsza. Uniosłam rękę i uderzyłam go z otwartej dłoni, a po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk zderzenia z policzkiem. Luke natychmiast się odsunął i dotknął palcami lekko zaczerwienionej skóry, patrząc na mnie z niezrozumieniem.

- To za ten cały syf, który zrobiłeś w Londynie - wytłumaczyłam.

Zacisnęłam usta w cienką linię i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, gdy chłopak pozostawał w kompletnym oniemieniu.

- Ale ja...

Wzięłam kilka głębszych wdechów i ponownie ruszyłam w jego stronę. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego ciepły tors, przymykając oczy, gdy do moich nozdrzy wdarł się znajomy zapach perfum.

- A to za całą resztę.

Blondyn nie czekał ani chwili. Przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej, sprawiając, że zabrakło mi tchu. Miałam wrażenie, że tak zwykłym, a jednocześnie znaczących gestem chce mi przekazać, że bardzo za mną tęsknił, co ogromnie mnie ucieszyło. Tak długo wyrzucałam sobie, że pozwoliłam, by obudziły się we mnie uczucia do następcy brytyjskiego tronu, bałam się, że zrobię z siebie kretynkę i wyjdę na desperatkę, gdy w rzeczywistości Luke zachowywał się tak samo.

- Przepraszam, że dopiero teraz to zrozumiałem - szepnął w moje włosy. - Jestem idiotą.

- Nie zaprzeczę - mruknęłam, wyswobadzając się z jego objęć.

Stanęłam na palcach i musnęłam szybko jego usta. Hemmings chciał przedłużyć pocałunek, ale wiedziałam, że to nie najlepszy czas na okazywanie sobie uczuć. Mieliśmy przed sobą poważną rozmowę.

- Zdajesz sobie sprawę, że musimy pogadać? - westchnęłam. - Cholera, Luke, narobiłeś gigantycznego zamieszania. Mam ochotę zdzielić cię po głowie wałkiem do ciasta.

- Co ty masz z tym biciem mnie za pomocą narzędzi kuchennych? - Zaśmiał się, kręcąc głową.

Już miałam odpowiedzieć, gdy do moich uszu dotarł krótki, urwany pisk. Rozszerzyłam oczy, doskonale wiedząc, kto go wydał. Obróciłam się powoli na pięcie, przeklinając w myślach, że nie schowałam Hemmingsa do zamkniętego pomieszczenia. Przygryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na zszokowaną twarz matki, która stała w progu salonu, patrząc wprost na Luke'a.

- Greg - powiedziała słabym głosem. - Greg. - Powtórzyła nieco mocniej. Złapała dłonią za framugę drzwi, stabilizując swoje roztrzęsione ciało. - Greg, chodź tutaj. Szybko!

Uśmiechnęłam się przepraszająco, ciesząc się, że Luke jest przyzwyczajony do tak dziwnych, niezręcznych reakcji na jego osobę.

- Co się dzieje? - Tata wybiegł z kuchni z pobladłą twarzą, najpewniej myśląc, że stało się coś złego. Zatrzymał się w pół kroku i przeniósł wzrok na księcia. - Och, dzień dobry.

- Jak ty się odzywasz? - Mama od razu go skarciła, mówiąc przyciszonym, jednak nadal słyszalnym tonem. - Przecież to... To on. - Blondynka skinęła głową i wykonała niezdarny ukłon, sprawiając, że miałam ochotę wbiec na pierwsze piętro, a później skoczyć z okna. - Wasza wysokość.

- Dzień dobry. To niegrzeczne z mojej strony, że pojawiłem się bez zapowiedzi. Najmocniej państwa przepraszam.

Uniosłam brwi, słysząc uprzejmą wypowiedź Hemmingsa. Przez moment miałam wrażenie, że robi sobie żarty i naśmiewa się z moich rodziców, ale ostatecznie uznałam, że mówi poważnie. W końcu musiał umieć zachowywać się z powagą i kulturą, uczyli go tego od najmłodszych lat, a on doskonale wiedział kiedy i przy kim zamienić się z rozkapryszonego, chamskiego kolesia w uroczego, wyniosłego księcia.

- Vivian, dlaczego pozwalasz, żeby nasz gość stał w salonie, zamiast zaprosić go do stołu i nakarmić? Książę Lucas na pewno jest głodny i zmęczony po podróży. - Mama pokręciła głową z dezaprobatą, posyłając mi znaczące spojrzenie. - Wasza wysokość, zapraszam. - Wskazała drżącą dłonią na drzwi do jadalni. - Czego się książę napije? Kawy, soku czy wody? Matko, gdzie moje maniery? Na pewno herbaty. Ale tutaj nie mamy takiej dobrej jak u was. Gdybym wiedziała...

- Marie. - Tata dotknął jej ramienia, powstrzymując od dalszego słowotoku.

Podziękowałam mu w myślach. Byłam wdzięczna, że przynajmniej on zachował zimną krew i nie zachowywał się jak szaleniec, którym okazała się moja własna matka. Przecież doskonale wiedziała, że mnie i Hemmingsa łączą bliskie stosunki, a po informacjach, które stale ukazywały się w mediach, mogła wywnioskować, że chłopak prędzej czy później pojawi się w naszym domu. Przymknęłam oczy i wypuściłam ze świstem powietrze, modląc się, by moja rodzicielka się ogarnęła. Chciałam zostać z blondynem na osobności, by wyjaśnić wiele istotnych spraw, ale najwidoczniej nie było nam to jeszcze dane.

- Przepraszam za wszystko, co stanie się przy stole - szepnęłam do Luke'a, idąc za nim do jadalni, na co chłopak odpowiedział jedynie cichym śmiechem.

Royal Trilogy: #2 CROWN - JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz