Rozdział 4

530 36 2
                                    

***

Opuchliza z mojej kostki już nieco zeszła, dzięki czemu miałam większą swobodę poruszania się. Jednak Franciszek dla mojej wygody przez ostatnie dni przynosił mi śniadania do pokoju. Na to samo czekałam dziś, dlatego ucieszyłam się, gdy zapukał do pokoju. Oczywiście, zawsze byłam ubrana już przez moje pokojówki. Zdziwiłam się jednak, gdy nie zobaczyłam go z tacą jedzenia.

- Mam niespodziankę dla ciebie, nie zjemy dziś w twojej komnacie.

Uśmiechnął się, na co spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Niespodziankę?

- Wyjrzyj przez okno.

Powiedział, stając w połowie pokoju. Polecenie wykonałam, a nad jeziorem, które było tuż obok posiadłości stał stół, na którym było mnóstwo jedzenia, co już widziałam stąd.

- Nie uważasz, że jest za zimno?

- Mamy czerwiec, Marie. Nie kombinuj tylko chodźmy i radzę się pośpieczyć. Zaraz zaczną się ostatnie przygotowania do wieczornego balu.

- No tak... może to nasze ostatnie śniadanie.

Uśmiechnęłam się smutno.

- Ostatnie? - Spytał się, omal się nie roześmiawszy. - Czyli nie oglądałaś ostatnio telewizji i nie czytałaś gazet.

- Jakoś się nie złożyło.

Powiedziałam, gdy Franciszek podszedł do mnie, że mogłam bez przeszkód poczuć jego łaskoczący oddech na policzku.

- Biorą nas za parę... według ludu taka koligacja jest świetna. Król i królowa o takich samych prawach.

- Kiedy my nawet nie jesteśmy parą, Francis.

- Może należałoby to zmienić?

Spytał, po czym razem się roześmialiśmy.

***

Ostatnimi dniami czerwca musiałam wrócić do Polski, w celu odebrania świadectwa. W Balmoral w tym czasie rywalizacja się zaostrzała. Wiele osób wyjechało, przegrało... ja i moje siostry tkwiłyśmy w tym dalej. Chociaż one robiły to dla mnie, nie brały czynnego udziału w  rywalizacjach. Byłam zdecydowana, aby rządzić Szkocją. W zamku nadal był również Francis i jego siostra, Felicia.
Została nas szesnastka, prócz moich sióstr oczywiście.

Razem z Francuzem spacerowałam nad stawem, należącym do Balmoral.

- Pomyślałaś jak to będzie, gdy wyjedzie reszta? - spytał Francis, gdy byliśmy nad jeziorem.

- Nie jestem pewna czy eliminacje skończą się jak powinny. Na granicy angielskie wojska prężą muskuły, aby zaprowadzić "pokój" w Szkocji.

Wyjaśniłam, gdy nagle koło nas pojawił się jeden z sług.

- Pani premier chce się widzieć z panienką Marie oraz paniczem Francis'em.

- W jakiej sprawie? - Spytał Franciszek, jednak sługa zrobił tylko bezradną minę i odszedł.

- Mam przeczucie, że to przełom.

Oznajmił mi Francuz.

***

Razem z Franciszkiem weszliśmy do jednej z komnaty. Czekała tam już na nas Premier Szkocji.

- Kawy, herbaty? - spytała, gdy zajęliśmy miejsca po przeciwnej stronie biurka.
Francuz spojrzał na mnie pytająco, ale pokiwałam tylko głową.

- Nie, dziękujemy. - Odpowiedział, po czym kontynuował. - Chcielibyśmy przejść od razu do rzeczy.

- Dobrze, kryzys się nasila. Anglicy stoją na naszej granicy. Szkoci są zaniepokojeni i chcą przerwania tej farsy.

Bana-phrionnsa na dad Onde histórias criam vida. Descubra agora