❇Rozdział 14❇ Noc pełna wrażeń

1.2K 127 11
                                    

Uwaga, chciałabym na początku zaznaczyć, że zmieniłam jednak tą różnicę czasu między światami. Teraz jest to tak, że nie ma tej różnicy godzin, bo jest taka sama godzina tu i tam. Musiałam to zmienić, bo tak mi było wygodniej. Napisałam to jeszcze we wcześniejszym rozdziale, ale raczej nikt po raz drugi tam nie zajrzał :"D To tyle, a teraz możecie czytać (xd). A w mediach macie elfią muzykę do słuchania. =^-^=

#Kay

Teleportowałem się do mojego pokoju w Dziale Kontroli. Może to pomieszczenie nie było zbytnio duże, ale mi wystarczało. Już zdążyłem się do niego przyzwyczaić przez cztery lata pobytu tutaj. Tak, minęło już tyle lat odkąd tu trafiłem. Matka opiekowała się mną jak mogła, dopóki była jeszcze na tym świecie. Ojciec nie miał czasu się mną zajmować. Uznał, że najlepiej będzie posłać mnie właśnie tu, do jednej z przygranicznych baz, gdzie będę mógł się uczyć na przyszłego wojownika Gardenii. I mimo, że trafiłem tu jako dwunastolatek, nauczyłem się bardzo dużo, nawet o wiele więcej od innych elfów, co prawda starszych ode mnie o cztery czy pięć lat, ale dopiero zaczynających szkolenie.

Dział Kontroli stał się dla mnie domem i bezpiecznym schronieniem. Erevan opiekował się mną jakbym był jego własnym synem. Zaczynałem wtedy powoli zapominać o moim prawdziwym ojcu i także o tym, że nie spędzał ze mną zbyt dużo czasu. Ciągle musiał wyjeżdżać, dlatego przeważnie nie było go w domu.

Jak byłem małym dzieckiem, jeszcze słuchałem zapewnień matki, która codziennie mi mówiła, że ojciec na pewno wróci na kolację. Zawsze wierzyłem w to co mówi. Później nadchodził moment, kiedy ojciec miał się pojawić. Gdy jednak nie stał w progu drzwi, nastawała chwila, w której czułem zawód i złość na ojca.

Szybko otrząsywałem się jednak z tego, gdyż potrafiłem wmówiać sobie, że pewnie miał jakiś powód, żeby jeszcze do nas nie wrócić. Kiedy w końcu przybywał do domu, jedliśmy zawsze sytą kolację, składającą się nawet z kilku dań. Było nas na to stać, gdyż ojciec otrzymywał bardzo sowite wynagrodzenie za to, co robił. Przekazywał nam sporą sumę tych pieniędzy i miał też bardzo wysoką pozycję w swojej pracy, dlatego posiadaliśmy największy oraz najokazalszy dom w naszej okolicy.

Matka trwała razem ze mną w tym ciągłym oczekiwaniu na jego powrót i żegnaniu się z nim na nowo. Niestety nie dała rady wytrzymać tak długo. Zachorowała ze zwykłego przemęczenia takim życiem i niedługo potem zmarła. Zostałem sam, kompletnie sam. Ojciec właściwie się nie liczył. Świadczył o tym fakt, iż postanowił mnie odesłać do bazy armii przygranicznej, właśnie wtedy, gdy dowiedział się o śmierci swojej żony. Zostawił mnie, wyrzucił jak śmiecia. Byłem mu zupełnie niepotrzebny. Nie wierzyłem mu, że to dla mojego dobra, dla dobra mojej przyszłości. Potrzebowałem rodziny, normalnej i kochającej, a nie wiecznie cierpiącej z powodu częstego braku jednego członka.

Nie byłem w stanie dalej o tym romyślać, więc położyłem się na łóżku, aby trochę odpocząć przed ponowną podróżą. Nie mogłem jednak zasnąć, gdyż przypomniałem sobie o nadciągającej bitwie, w której będę uczestniczył już niedługo. Przyprawiło mnie to tylko o gęsią skórkę, bo powiedzmy sobie szczerze, raczej nikt nie lubi walczyć na wojnie.

Tak więc porzuciłem ten temat i chcąc lekko się zdrzemnąć na nowo ułożyłem moją głowę na poduszce. Spojrzałem do przodu i sięgnąłem prawa ręką do panelu w ramie łóżka. Lekko nacisnąłem okrągły srebrny guzik na specjalnym prostokątnym panelu, na którym był on umiejscowiony. Urządzenie zapadło się do środka, by po chwili obrócić się na drugą stronę i wrócić z powrotem na swoje miejsce, tym razem z zestawem przeróżnych przycisków. Nie było tam dwóch takich samych guzików, gdyż każdy odróżniał się kolorem, kształtem czy wielkością od pozostałych.

Całkiem inna historia o smokach i elfachOù les histoires vivent. Découvrez maintenant