Rozdział VI

92 13 8
                                    

Jinhong rozluźnił dłonie i wychylił się lekko do przodu. Już czuł pęd powietrza, już chciał po prostu

lecieć. I wtedy ktoś chwycił go za nadgarstek. Gwałtowne pociągnięcie do góry, przywróciło Jinhonga do rzeczywistości. Zadarł głowę.

-Co ty tu... - zaczął.

-Zamknij ryj! – wrzasnęła Jaeki i z całej siły pociągnęła go do góry. Jinhong przez chwilę wpatrywał się w nią zastygły w szoku. – Czy ty możesz kurwa współpracować?! Anorektyk anorektykiem, ale swoje ważysz!

Jinhong przełknął ślinę i chwycił się drugą ręką barierki, by wspiąć się z pomocą Jaeki z powrotem do strefy żywych.

Mógł się założyć, że wokół prawego nadgarstka powstaną sine ślady, bo Jaeki trzymała go mocno i mimo jej postury miała dość sporo siły. Wciągnęła Jinhonga na most. On oparł się o barierkę prawie zgięty wpół. Zmęczony głównie psychicznie, bo fizycznie nie odczuwał żadnego dyskomfortu. Po chwili podniósł wzrok, by spojrzeć Jaeki w twarz. Ta wpatrywała się chwilę oczami pociemniałymi z gniewu... by nagle dać mu w twarz otwartą dłonią.

-Dobrze. Zasłużyłem sobie – stwierdził Jinhong i wygiął kąciki ust w uśmiechu.

-Ty mnie tu, kretynie, nie bajeruj – wycedziła Jaeki. Przez chwilę wyglądała tak, jakby chciała mu poprawić, ale ostatecznie wyciągnęła z kieszeni telefon komórkowy i wybrała numer Yoony. – Znalazłam go.

Jinhong zaniemówił. To oni go szukali? Jakim cudem, przecież nie zniknął na długo. Pożegnali się jak zawsze, rozeszli do domów...

Stwierdził, że spyta o to później. Nie skomentował też tego, że Jaeki umawia się z Yooną w jakiejś całodobowej knajpie. Jaeki zakończyła rozmowę i opuściła dłoń, by znowu wbić wzrok w Jinhonga.

-Ty żeś do reszty oszalał? – tym razem spytała już spokojnie.

-Jaeki...

-Kogo chciałeś ochronić, skacząc z tego mostu? – walnęła prosto z mostu. Jinhong patrzył na nią długo, zanim pozbierał się do jakichkolwiek wyjaśnień.

-Skąd wiesz, że chciałem kogoś chronić? – spytał słabo, wciąż opierając się o barierkę.

-Bo rozpoznaję u ludzi ich stany psychiczne. Widziałeś moje przesłuchanie, działam na psychikę, a żeby być w tym dobrą, poświęciłam lata, by czytać z drobnych ruchów – przerwała na chwilę. Wbiła wzrok w Jinhonga. Tak, jakby chciała go przejrzeć na wylot. – Nie masz depresji. Twoje zachowania bardziej przypominają nerwicę, ale tylko w konkretnych sytuacjach. Zaczynasz się denerwować, kiedy coś ci przychodzi na telefon, a więc to musi być coś w tym stylu. Twój strach wyklucza zwykłe groźby, to musi być coś więcej. Coś zakorzenionego głębiej... - Jaeki bezlitośnie ciągnęła, chociaż Jinhong wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. – To musi być twoja przeszłość. Nie epizod. Tylko jej większa część.

Stali tak dłuższą chwilę wpatrując się w siebie nawzajem. Wzrok Jaeki nieco złagodniał. Jinhong wciąż nie reagował, nie bardzo wiedząc jak się zachować.

Minęło tyle lat. Tyle lat radzenia sobie z demonami przyszłości, by je zakopać i aby nikt ich nie zobaczył. A Jaeki odkopuje je, jedynie na niego patrząc.

-Nie mylę się – bardziej stwierdziła niż spytała.

-Nie – przyznał w końcu Jinhong. Spojrzał w dół na wodę, o którą jeszcze parę minut temu miał się roztrzaskać.

-Miałeś szczęście – wymamrotała Jaeki. – Miałeś szczęście, że przejeżdżałam przez ten jebany most.

-Dziękuję – powiedział Jinhong, wciąż na nią nie patrząc.

Black or WhiteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz