Rozdział 1

24.4K 815 233
                                    

Po raz czwarty w tym miesiącu stanęłam przed wejściem do największej i najlepiej prosperującej firmy architektonicznej w kraju, przyciskając do siebie swoje portfolio. Mam dziewiętnaście lat, zero doświadczenia, w teczce kilka zupełnie amatorskich projektów i łudzę się, że taka firma jak ta da mi u siebie posadę? DDesign każdego miesiąca zwalnia kilkoro pracowników, którzy ich zdaniem nie dają sobie rady na swoich stanowiskach. Miałam przyjemność rozmawiać z kilkoma z nich i cholera, oni byli naprawdę dobrzy w swoim fachu, a jednak zostali zmieszani z błotem. Za każdym razem byłam przekonana, że wchodząc do środka zrobię z siebie pośmiewisko i tchórzyłam, ale ponownie przyciągnęła mnie tutaj świadomość, że jeśli chce spełnić swoje marzenia i dostać się na Stanford University w Stanach Zjednoczonych muszę w końcu przekroczyć granicę własnego wstydu i postawić wszystko na jedną kartę. Inaczej zawiodę nie tylko siebie, ale także rodziców z którymi i tak przeszłam już wystarczająco długą wojnę.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę obrotowych drzwi. Zrobiłam trzy pełne okrążenia zanim odważyłam się przekroczyć próg budynku. Automatycznie uderzyła we mnie fala luksusu, pedantycznej czystości i napiętej atmosfery panującej wśród personelu. Przy kilku ogromnych ladach recepcyjnych siedziały szczupłe, idealnie uczesane i wymalowane kobiety. Jedna z nich przyglądała mi się uważnie, widocznie zauważając moje niezdecydowanie. Ruszyłam w jej stronę, a odgłos stukotu moich obcasów rozchodził się echem po całym ogromnym holu. Odwaliłam się jakbym co najmniej szła na swój ślub, ale naprawdę zależy mi na tej pracy. Gdybym założyła swoje ulubione poszarpane jeansy wszyscy patrzyliby na mnie z politowaniem i zastanawiali się jak mogłam pomylić ten budynek z McDonaldem.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - blondynka podniosła się ze swojego siedzenia i wygładziła opiętą sukienkę na udach.

- Dzień dobry, przyszłam w sprawie rozmowy o pracę - siłowałam się sama ze sobą, aby mój głos nie zadrżał z nerwów.

- Zapraszam na trzecie piętro, tam proszę udać się do recepcji.

Żołądek podszedł mi do gardła, kiedy zaczęłam kierować się powolnym krokiem w stronę windy. Za wszelką cenę próbowałam udawać pewną siebie, ale moje drżące dłonie na sto procent mnie zdradzały. Nacisnęłam czerwony guzik na panelu, czekając cierpliwie aż winda przyjedzie z dołu na parter. Przycisnęłam do siebie jeszcze mocniej swoją teczkę, kiedy drzwi otworzyły się i na powitanie zostałam obdarzona zimnym spojrzeniem młodego chłopaka. Powstrzymałam odruch spuszczenia głowy i weszłam do środka windy od razu opierając się plecami o jedną ze ścian. Nieznajomy bez skrępowania zmierzył mnie wzrokiem zaczynając od nóg. Dążył spojrzeniem do góry, zatrzymując się na chwilę na moim naszyjniku nawet na moment nie zmieniając wyrazu twarzy. Ciekawość przejęła nade mną kontrolę i zrobiłam dokładnie to samo co on. Przyglądałam się jak wąskie spodnie od garnituru idealnie leżą na jego nogach, a śnieżnobiała koszula opina jego klatkę piersiową. Chłopak złapał za swój krawat i poluzował go jednym ruchem ręki nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Wyglądał na góra trzy lata starszego ode mnie, więc może jest jeszcze nadzieja, że mimo swojego wieku zostanę przyjęta do pracy.

Brunet wskazał ruchem ręki abym wyszła pierwsza, kiedy winda zatrzymała się na trzecim piętrze. Ruszyłam pustym korytarzem przed siebie mając nadzieję, że idę w odpowiednią stronę. Ciągle słyszałam za sobą ciężkie kroki mężczyzny i byłam więcej niż pewna, że dokładnie mnie obserwuje. Jeśli nie upadnę w połowie drogi do tej nędznej recepcji, będę naprawdę wdzięczna. Westchnęłam z ulgą, kiedy dostrzegłam tuż za rogiem ogromną drewnianą ladę. 

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - tym razem nieco starsza blondynka podniosła się ze swojego miejsca. 

Czy to jakaś część kryteriów? Trzeba być blondynką, by tutaj pracować? Póki co każda kobieta, którą widziałam tutaj za ladą miała właśnie taki kolor włosów. 

Get used to itWhere stories live. Discover now