#16

2.1K 69 0
                                    

Gdyby nie pomoc tej szalonej kobiety nigdy nie poradziłabym sobie z dwójką dzieci. Byla nieoceniona gdy zmęczenie brało nade mną górę i ból po cesarskim cięciu z powodu za krótkiej pępowiny, dawał się we znaki.

Ale byłam szczęśliwa.

Miałam dla kogo budzić się co rano, zapełniały podwójnie pustkę w sercu która powstała po wyjeździe do LA.

Postanowiłam w końcu zadzwonić do rodziców, jednak nikt nie odbierał telefonu, zmieniłam numer więc mieli do tego prawo. Właśnie dlatego razem z Haną wpakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy do domu państwa Clark.

Denerwowałam się okropnie. Nie widziałam ich prawie dziesięć miesięcy, napewno są wściekli, zwłaszcza że nic nie wiedzieli o rozwodzie.

Zapukałam i z pędzącym sercem czekałam aż ktoś otworzy.

- Witaj mamo. - odezwałam się gdy otworzyły się drzwi a w nich pojawiła się pulchna kobieta.

- Matko najdroższa... Emili!

Była zszokowana, nic dziwnego. Ale ona bez słowa wpadła mi w ramiona, płakała mówiła coś ale niczego nie rozumiałam.

- Wróciłam. I chcę ci kogoś przedstawić.

Hana podeszła bliżej z wózkiem. Mama początkowo nic nie rozumiała. Dopiero widząc mój uśmiech i znaczące spojrzenie dotarło do niej kogo widzi.

- Emi... - zakryła usta dłonią, powstrzymując szloch - szybko szybko... do środka! Edward!

Ojciec był nieco mniej zadowolony z mojej wizyty twierdząc że jestem wyrodną córką, ale wystarczyło że zobaczył dzieci i wszystko mineło.

Płakal jak dziecko nosząc wnuka na rękach.

- Jak mają na imię?

- Nie mają. - mruknełam siadając w salonie, w domu w którym się wychowałam.

Rodzice spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Emi jeszcze ich nie wybrala - wtrąciła się Hana starając uratować sytuację, jednak ja wiedziałam że rodzice zaczną teraz przesłuchanie

Wstałam podchodząc do okna.

- Ich ojcem jest Luke.

Cisza jaka zapanowała w salonie mroziła krew w żyłach, rodzice spoglądali na siebie zdziwieni.

- Ale przecież wy...

- Tak. Rozwiedliśmy się. - mruknełam - spotkaliśmy się dzień przed moim wyjazdem. Luke nie ma o niczym pojęcia.

- Dziecko... - lamentowała matka - przecież on wychodził ze skóry żeby cie znaleść!

Nie wierzyłam ze mówi prawde. Napisałam mu przecież list.

- Emili Clark! Ten chłopak to złoty człowiek jak mogłaś odebrać mu dumę bycia ojcem!?

- Ale...

- Luke był u nas każdego dnia! Pytał prosił o pomoc! - nigdy nie widziałam matki takiej wściekłej - Nie wiem dlaczego wyjechałaś, ale wiem że go kochasz! Dziewczyno! Starał się, ileż on wycierpiał przez twoją lekkomyślność! Nie było sposobu jakiego by nie wykorzystał, cały czas wierzył że wrócisz.

Łzy leciały mi po policzkach. Spojrzałam na Hanę w poszukiwaniu deski ratunkowej.

- Nie patrz na mnie kochana. Twoi rodzice mają rację. Luke powinien wiedzieć. - Hana wzruszyła ramionami - Sama sobie szkodzisz.

- Dzwonie do niego!

gdy zobaczyłam jak ojciec sięga po telefon przeraziłam się. To nie może tak wyglądać. Muszę się przygotować do tej rozmowy.

- Nie! Błagam! - prosiłam - Sama mu powiem.

spojrzeli na mnie zdziwieni.

- Ale prosze pozwólcie mi to zrobić po swojemu.

- Ty już po swojemu narobiłaś bigosu, dziewczyno! - zganiła mnie matka, Hana zachichotała pod nosem.

- Ale mamo...

- Posłuchaj mnie dziecko. - ojciec złapał mnie za ramiona. - Luke za dwa tygodnie wraca z trasy, dam ci jego adres i jeśli jeszcze tego samego dnia nie pojawisz się u niego nie pokazuj się więcej w tym domu. Rozumiesz?

Pokiwałam ostrożnie głową.

Wtedy uśmiechnął się szeroko i przytulił do siebie.

- Gratuluję. Wypiękniałaś córciu.

Za dwa tygodnie wraca z trasy. Tylko te słowa obijały mi się po głowie.

Spędziliśmy cudowny dzień, wieczorem, mimo próśb wróciłam z Haną do jej mieszkania. Chłopcy spali już spacznie w łóżeczkach, a my oglądałyśmy telewizję.

- ojj.. - Hana nacianeła dłonią na pilota, kanał przeskoczył na wiadomości muzyczne, w których właśnia emitowano wywiad z zespołem Luke'a.

Serce mi zamarło na jego widok.

###

LukeyMickeyCalAsh

Ms & Mrs Hemmings ✔✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon