Zawołałem loczka z góry i delikatnie obudziłem bruneta, który uśmiechnął się do mnie słabo.
Kiedy już oboje siedzieli przede mną i trzymali się za ręce, jak na parę przystało, zacząłem mówić.
- Masz do wyboru dwie opcje. Pierwsza polega na tym, że jeszcze dziś już nie będzie cię na tym świecie. - przerażenie na ich twarzach, sprawiało że czułem się okropnie. - Druga i jedyna możliwość, że przetrwasz chorobę to... - zamilkłem.
Jak miałem to powiedzieć?
- To? - Ashton patrzył na mnie wystraszony.
- Druga opcja to ja. - szepnąłem.
- Ty? W jakim sensie?
- Masz do wyboru albo śmierć, albo pół śmierć.
- Czyli... Miałbym stać się taki jak ty? Pół nieumarły?
Skinąłem głową. Byli zszokowani, ale wiedzieli że nie ma innych możliwości.
- Jeśli... Jeśli miałbym być jak ty... Jak chcecie to zrobić? Jak wygląda przemiana?
Loczek patrzył dość zaskoczony na chłopaka, że ten podjął taką decyzję.
- Luke'owi udało się oddzielić te dziwne komórki od reszty mojej krwi. Najpierw trzeba byłoby je wstrzyknąć, a potem... - zagryzłem wargę. - Potem trzeba wprowadzić infekcje. Nie wiem, czy twoje ciało zmieni się dokładnie tak jak moje, może różnić się kilkoma rzeczami. Nie wiemy jak komórki zachowają się w innym ciele.
- To nic. Mów dalej.
- Uh więc... Później zaczęłaby się przemiana. Najgorsza część tak w sumie. W skrócie mówiąc, dużo wymiotowania własnymi organami.
Ich twarze wyrażały czysty strach i obrzydzenie.
- Nie masz zbyt wiele czasu do namysłu. - dodałem i usiadłem na krawędzi kanapy.
Mulat dokładnie mierzył mnie wzrokiem. Obserwował każdą drobną zmiankę, jakiej przyczyną była przemiana.
- Jest tego jeszcze trochę na ramionach. - powiedziałem cicho, pokazując mu skupisko czarnych "pęknięć" na rękach.
- Nie chce leżeć w grobie. - szepnął ściskając dłoń mojego przyjaciela.
Przeniosłem wzrok na Ashton'a, niemo pytając go o zgodę. Starszy pocałował delikatnie ukochanego i ledwo widocznie skinął głową.
Wróciłem do piwnicy i bez słowa przytuliłem się do Luke'a.
- Co robimy? - spytał bawiąc się moimi włosami.
- Ile czasu potrzeba, żeby rozprowadziły się po organizmie?
- Parę minut. - szepnął i naciągnął do strzykawki odpowiednią dawkę przezroczystego płynu. - Zgaduję, że chcesz to zrobić sam?
- Poproszę. Ja po prostu... Nie chcecie tego widzieć. Poza tym... Ja będę musiał... Trzeba go zainfekować...
- Okey. - poczułem jego zakolczykowane usta na moich na parę chwil. - Pójdę z Ash'em na sprawdzenie okolicy. Ile potrzebujecie czasu?
- Będzie miał mniej tych komórek więc szybciej to przebiegnie... Wieczorem powinno być po wszystkim.
- Powodzenia Mikey. - cmoknął moje czoło i włożył mi w ręce strzykawkę.
Oboje weszliśmy na parter, Luke zawołał loczka, a ja poszedłem do salonu. Zamknąłem za sobą drzwi i z wzrokiem wbitym w chłopaka podszedłem do niego. Jego gorączka jeszcze bardziej wzrosła przez te parę minut.
- To są te komórki, które zatrzymują przemianę. - wytłumaczyłem.
Powoli wsunąłem igłę w wewnętrzną część jego łokcia i wstrzyknąłem cały płyn.
- Wiem, że to głupie i bezpodstawne, ale trochę boję się ciebie jak tak siedzimy sami w zamkniętym pomieszczeniu. - powiedział.
- Wiem, ale musisz to przetrzymać. Nie zrobię niczego na co się nie zgodzisz okey?
- Ok. A co z Ashtym i Luke'iem?
- Poszli sprawdzić okolice. Przynajmniej nic nie usłyszą...
- Nie mów tak, serio jesteś przerażający.
- Przepraszam. Mnie samego ciarki przechodzą na myśl co muszę zrobić.
- A co musisz zrobić...? - spytał niepewnie.
- Wybierz miejsce. - zignorowałem jego pytanie. - jakieś niewidoczne, mało ważne.
Δ•Δ•Δ
Hey! Jak tam u was?
Bonus na 40k będzie może nawet dzisiaj na OC :-D
Wiecie co będzie w następnym rozdziale? Toooona obrzydliwości!
:-DMiłego dnia i nocy wszystkim!
![](https://img.wattpad.com/cover/94115241-288-k105448.jpg)
DU LIEST GERADE
Półmartwy / Muke
FanfictionPodczas apokalipsy zombie nie jest łatwo pozostać żywym. A pozostanie sobą, mimo ugryzienia jest niemożliwe. Ale czy aby napewno?