13

1.6K 183 57
                                    

Zawołałem loczka z góry i delikatnie obudziłem bruneta, który uśmiechnął się do mnie słabo.

Kiedy już oboje siedzieli przede mną i trzymali się za ręce, jak na parę przystało, zacząłem mówić.

- Masz do wyboru dwie opcje. Pierwsza polega na tym, że jeszcze dziś już nie będzie cię na tym świecie. - przerażenie na ich twarzach, sprawiało że czułem się okropnie. - Druga i jedyna możliwość, że przetrwasz chorobę to... - zamilkłem.

Jak miałem to powiedzieć?

- To? - Ashton patrzył na mnie wystraszony.

- Druga opcja to ja. - szepnąłem.

- Ty? W jakim sensie?

- Masz do wyboru albo śmierć, albo pół śmierć.

- Czyli... Miałbym stać się taki jak ty? Pół nieumarły?

Skinąłem głową. Byli zszokowani, ale wiedzieli że nie ma innych możliwości.

- Jeśli... Jeśli miałbym być jak ty... Jak chcecie to zrobić? Jak wygląda przemiana?

Loczek patrzył dość zaskoczony na chłopaka, że ten podjął taką decyzję.

- Luke'owi udało się oddzielić te dziwne komórki od reszty mojej krwi. Najpierw trzeba byłoby je wstrzyknąć, a potem... - zagryzłem wargę. - Potem trzeba wprowadzić infekcje. Nie wiem, czy twoje ciało zmieni się dokładnie tak jak moje, może różnić się kilkoma rzeczami. Nie wiemy jak komórki zachowają się w innym ciele.

- To nic. Mów dalej.

- Uh więc... Później zaczęłaby się przemiana. Najgorsza część tak w sumie. W skrócie mówiąc, dużo wymiotowania własnymi organami.

Ich twarze wyrażały czysty strach i obrzydzenie.

- Nie masz zbyt wiele czasu do namysłu. - dodałem i usiadłem na krawędzi kanapy.

Mulat dokładnie mierzył mnie wzrokiem. Obserwował każdą drobną zmiankę, jakiej przyczyną była przemiana.

- Jest tego jeszcze trochę na ramionach. - powiedziałem cicho, pokazując mu skupisko czarnych "pęknięć" na rękach.

- Nie chce leżeć w grobie. - szepnął ściskając dłoń mojego przyjaciela.

Przeniosłem wzrok na Ashton'a, niemo pytając go o zgodę. Starszy pocałował delikatnie ukochanego i ledwo widocznie skinął głową.

Wróciłem do piwnicy i bez słowa przytuliłem się do Luke'a.

- Co robimy? - spytał bawiąc się moimi włosami.

- Ile czasu potrzeba, żeby rozprowadziły się po organizmie?

- Parę minut. - szepnął i naciągnął do strzykawki odpowiednią dawkę przezroczystego płynu. - Zgaduję, że chcesz to zrobić sam?

- Poproszę. Ja po prostu... Nie chcecie tego widzieć. Poza tym... Ja będę musiał... Trzeba go zainfekować...

- Okey. - poczułem jego zakolczykowane usta na moich na parę chwil. - Pójdę z Ash'em na sprawdzenie okolicy. Ile potrzebujecie czasu?

- Będzie miał mniej tych komórek więc szybciej to przebiegnie... Wieczorem powinno być po wszystkim.

- Powodzenia Mikey. - cmoknął moje czoło i włożył mi w ręce strzykawkę.

Oboje weszliśmy na parter, Luke zawołał loczka, a ja poszedłem do salonu. Zamknąłem za sobą drzwi i z wzrokiem wbitym w chłopaka podszedłem do niego. Jego gorączka jeszcze bardziej wzrosła przez te parę minut.

- To są te komórki, które zatrzymują przemianę. - wytłumaczyłem.

Powoli wsunąłem igłę w wewnętrzną część jego łokcia i wstrzyknąłem cały płyn.

- Wiem, że to głupie i bezpodstawne, ale trochę boję się ciebie jak tak siedzimy sami w zamkniętym pomieszczeniu. - powiedział.

- Wiem, ale musisz to przetrzymać. Nie zrobię niczego na co się nie zgodzisz okey?

- Ok. A co z Ashtym i Luke'iem?

- Poszli sprawdzić okolice. Przynajmniej nic nie usłyszą...

- Nie mów tak, serio jesteś przerażający.

- Przepraszam. Mnie samego ciarki przechodzą na myśl co muszę zrobić.

- A co musisz zrobić...? - spytał niepewnie.

- Wybierz miejsce. - zignorowałem jego pytanie. - jakieś niewidoczne, mało ważne.

Δ•Δ•Δ

  Hey! Jak tam u was?

Bonus na 40k będzie może nawet dzisiaj na OC :-D

Wiecie co będzie w następnym rozdziale? Toooona obrzydliwości!
:-D

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Półmartwy / MukeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt