Two

462 30 1
                                    


Śmierć jednej osoby to tragedia.
Śmierć miliona to statystyka

- Jak to się stało? - Głupszego pytania zadać nie mogłam. Chociaż nie... pytanie dlaczego w tej sytuacji byłoby zerem bezwzględnym mojej głupoty.

Stałam obok Deidary, jeszcze nie przebrana w kitel. Dopiero przyszłam i od razu udałam się do blondyna, który przed chwilą musiał zamknąć korytarz dla chorych. Musieli wynieść ciało zmarłej z pokoju, a lepiej, żeby pacjenci tego nie widzieli. Czarny worek został wyniesiony przez Kakuzu i Hidana zapewne do chłodni. Wraz z mężczyzną odprowadziliśmy wzrokiem naszych znajomych oraz zmarłą. Pytanie zadałam dopiero, kiedy zniknęli nam z oczu.

Spojrzał na mnie i prychnął pod nosem, następnie odwracając się ode mnie plecami, a ja czułam jakbym dostała liścia.

- Zabiła się i tyle - rzekł.

Odszedł dwa kroki dalej, ale po chwili zatrzymał się, ponownie zwracając się w moją stronę.

- Skończyła swoje cierpienia - powiedział pozytywnie.

- Ale chyba jest ważne, co sobie zrobiła, żeby zapobiec innym takim wypadkom - burknęłam oburzona jego ignorancją na czyjąś śmierć.

- Chyba musisz coś zrozumieć. - Podszedł do mnie. - Ci ludzie tutaj to nie są wchodzący w brutalny świat nastolatkowie, którzy sobie nie radzą, biorą żyletkę i się tną, aby pokazać to światu. Młodzi mimo, że sobie nie radzą w pewnej chwili, to jednak wychodzą z chwilowych stanów depresji. Mają marzenia, cele do których dążą, nawet jak nie mają wsparcia. Chęć pokazania się światu, spełnienia się jest na tyle duża, że wyciąga ich z dołka i pozwala żyć - westchnął, poprawił swoją blond grzywkę, po czym kontynuował. - Takiemu możesz zabrać żyletki, alkohol, tabletki czy inne badziewia. Ale im tutaj nie. Ta starsza kobieta nazywała się Mina Tokoyama i cierpiała na formę psychozy zwaną schizofrenią, dobrze znaną chorobą. Codziennie śniła, a kiedy się budziła, chciała żyć dalej w swoim śnie.

- Zabiła się...

- Udusiła się sama. Wzięła poduszkę, przycisnęła ją sobie do twarzy i koniec.

- Boże... sama...

Wzdrygnęłam się, kiedy sobie to wyobraziłam. Kiedyś jako dziecko założyłam sobie foliówkę na głowę i chciałam sprawdzić ile wytrzymam. Kiedy zaczęło brakować mi tlenu, zaczęłam panikować, rozerwałam reklamówkę, a serce przez następne pięć minut biło mi jak oszalałe.

- Z medycznego punktu widzenia jest to trochę nieprawdopodobne, bo ciało psychicznie i fizycznie broni się przed jakimikolwiek zagrożeniami. Jednak, jeżeli psychika zawodzi...

- To ciało nie jest w stanie nic zrobić.

- Dokładnie - zaśmiał się, spoglądając na swoje stopy. - Trenowałaś coś kiedyś? - zapytał nagle zmieniając temat. Jego oczy rozbłysły przyjemnym ciepłym blaskiem.

- Coś tam było, a ty?

- Tak. Taki głupi przykład, ale... - znów parsknął i pokiwał głową. - Kiedyś biegałem na krótkie dystanse. Brałem udział w zawodach i takie tam.

Zatrzymał się i podrapał po bródce, jakby właśnie przypominał sobie swoje dzieciństwo, a na każde wspomnienie kącik ust podnosił się wyżej i wyżej. Czekał cierpliwie na ciąg dalszy, na chwilę zapominając o tragedii jaka stała się w nocy.

- Byłem najmłodszy w grupie a zarazem najlepszy. Biegałem najszybciej, prześcigiwałem nie jednych moich o pięć lat starszych kolegów. Trener brał mnie na każde zawody, ale wiesz co... Nigdy nie wygrałem. Miałem trzecie, czasem drugie miejsce, ale nigdy kurwa pierwsze, a byłem najlepszy, najszybszy, najzdolniejszy.

Hospital for Souls Where stories live. Discover now