Rozdział 17

3.5K 205 6
                                    

            Jadąc samochodem z Lucjanem zastanawiałam się skąd pamiętam ten naszyjnik, który pozostał po medalionie. Dziwne rzeczy się tu dzieją, ale cóż. Magia rządzi tym światem i nic na to nie poradzę. Traciłam coraz więcej szczegółów z mojego życia. Jedyne co pamiętałam to Bena, babcię i moją najlepszą przyjaciółkę Sarę. Zrozumiałam też, że nie pamiętam kilkunastu lekcji muzyki. Było mi trochę szkoda. W końcu ciężko pracowałam na swoje osiągnięcia, a teraz miały zniknąć, jakby ktoś nacisnął guziczek z napisem,, usuń''?
- Nie zamartwiaj się tak tą utratą pamięci, zobaczysz, że tak jest lepiej, to nie moja wina, że Jahwe wymyślił sobie ten głupi tekst i nawet dał wam go jako przysięgę- odparł, a ja spojrzałam na niego pytająco
- jaki tekst?- zapytałam nie rozumiejąc do końca o czym mówi. Uśmiechnął się kpiąco i zacytował
-,, I że cię nie opuszczę, aż do śmierci".
Wszystko w jednej chwili stawało się jasne. Nie było wiecznej miłości. Każda miłość miała konkretną datę ważności. Tą datą była śmierć jednego z zakochanych. Ja nie miałam ślubu, nawet nie miałam chłopaka. Wszystko było przede mną, a to co na ziemi po prostu znika. 

            Siedząc w samochodzie i patrząc znów jak samochody wjeżdżają w siebie i przenikają się na wylot nie robiąc nikomu krzywdy starałam się skupić na zwiedzaniu miasta. Budynki były podobne, poza jednym. Czarna twierdza. Tam trzymano diablęta. Już drugi raz widziałam ten straszny budynek.
- Powiedz, a co się stało z Hitlerem, Stalinem i innymi podłymi typami? Też tu mieszkają?- zapytałam, a on uśmiechnął się jakoś z niesmakiem.
- Hitler był zwyczajnym mieszkańcem piekła, ale zaczął być za bardzo ciekawski tak samo jak reszta tych głupców. Myśleli, że i tu zyskają władzę- powiedział, jakby przypominając sobie cenne fakty.
- Co się z nimi stało?- zapytałam zaciekawiona
- Wylądowali o tam- powiedział wskazując czarną twierdzę.
- To znaczy, że są...- urwałam, bo skinął głową.
- Byli tak ciekawscy i nieposłuszni, że chcieli każdemu obywatelowi poczytać w myślach. Wkrótce zaczęli tracić rozum, jeden po drugim, ich skóra zmieniała się w czerwoną i twardą powłokę pokrytą krótką sierścią. Nie było innego wyjścia. Musiałem ich zamknąć w tym więzieniu bez okien- powiedział, jakby był trochę rozczarowany ich zachowaniem.
- Co one jedzą, tam w tej twierdzy?- zapytałam, a on westchnął
- Nie karmimy ich, to kara za nieposłuszeństwo, zjadają siebie nawzajem, tak jak to praktycznie robili na Ziemi- odparł trochę mrocznie, a po moich plecach przeszedł dreszcz.
Tej strony Lucyfera to ja bym poznawać nie chciała- pomyślałam. - Nie uważasz, że to okrutne?- zapytałam, a on spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami
- Zabili wielu ludzi, a potem chcieli to powtórzyć tutaj, bardziej okrutny niż oni nie jestem, prawda?- było w tym trochę racji.
Z resztą co mnie to interesuje.
- Dobra, zmieńmy temat, dokąd mnie wieziesz, o panie?- zapytałam udając, że mu się kłaniam, choć w samochodzie wyglądało to dosyć śmiesznie. Wyczuł, że sobie żartuję i uśmiechnął się łobuzersko.
- Na bilard- powiedział, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Bilard? Ja nie umiem grać w bilard- powiedziałam szybko, a on uśmiechnął się znowu.
- No to cię nauczę- odparł, a coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że to jeszcze nie wszystko co zaplanował. 

Witaj w piekle [KOREKTA]Where stories live. Discover now