Rozdział XV

451 27 3
                                    

        Na mojej twarzy malował się ogromny uśmiech, mimo że Alice znałem naprawdę bardzo krótko, cieszyłem się, że jednak mogłem mieć szansę poznać ją lepiej. Chciałem wiedzieć, o której wstaje, co je na śniadanie, czy studiuje albo pracuje, co lubi robić w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha, z kim się przyjaźni, jaki ma kolor pościeli, jak wygląda jej pokój, po prostu o rzeczach, które były dla niej codziennością. Al należało do osób, na których sam widok humor się poprawiał. Wydawało mi się, że każdy, kto poznał tę szatynkę od razu ją lubił, nie mogłem wyobrazić, żeby można darzyć ją urazą albo nienawiścią. Alice była słodka, ale nie sztuczna i fałszywa, po prostu perfekcyjna. Kiedy z nią rozmawiałem, jej oczy tryskały radością, naprawdę można rozróżnić, kiedy ktoś jest smutny i robi tylko dobrą minę do złej gry, ale Alli promieniowała energią i zarażała nią mnie. Chyba nikt jeszcze nie sprawił, że zapomniałem o bożym świecie na tak długi czas, jak wtedy. Spojrzałem na telefon i przeraziłem się liczbą nieodebranych połączeń. 

-Alice, zadzwonię do Beau, bo mam od niego 15 nieodebranych połączeń.

-Beau jest jak moja mama.- Dziewczyna zaśmiała się. 

    Odszedłem od stolika i kierowałem się w kierunku drzwi, kiedy znalazłem się na zewnątrz, wybrałem numer mojego przyjaciele, kliknął zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. Beau odebrał po drugim sygnale.

-Czemu zachowujesz się jak moja mama?- spytałem z wyrzutem.

-Bo siedzisz z Alice w tej restauracji chyba pięć godzin i nie odbierasz telefonu! 

-Wyłączyłem dźwięk.

-Nie ważne, pamiętasz, że jeszcze dzisiaj jedziemy do Los Angeles? 

-Jasne, że pamiętam! 

-Czy ty wiesz, która jest godzina? 

     Odsunąłem na chwilę telefon od ucha i spojrzałem na ekran. 

-- powiedziałem.

-Cha Cha, tak Skip, właśnie jest ta godzina, ale serio to jest już dwudziesta, wiem, że świetnie bawisz się z Alli, ale pośpiesz się trochę po wszyscy czekamy tylko na ciebie.

-Wiesz Beau, jak jestem z Alice nie czuję, że czas płynie- przyznałem się.

-Wiem Daniel, to po prostu miłość od pierwszego wejrzenia. Czekamy.- Rozłączył się. 

      Naprawdę nie zauważyłem jak szybko minęła moja randka, mógłbym tam wrócić i rozmawiać z Alice jeszcze drugie tyle czasu, ale wiedziałem, że chłopcy mnie zabiją, jeśli musieliby czekać jeszcze pięć godzin, chociaż wiedziałem, że  w naszym nowym domy raczej nie zaznam spokoju, w końcu byliśmy Janoskians. 

      Wszedłem do restauracji i od razu pobiegłem do naszego stolika.

-Wiesz Alice, chyba musimy kończyć, bo idioci czekają na mnie w hotelu. Odwiozę cię do hotelu czy, gdzie teraz mieszkasz...-zacząłem.

-Nie musisz Skip! Zaraz zadzwonię, bo moją przyjaciółkę, która przyjechała tutaj ze mną, ale poszła do jakiś znajomych, nie zamierzam jeszcze iść spać. - Zaśmiała się. 

      Poprosiłem kelnera o rachunek, a później zapłaciłem za nasz obiad. Złapałem Alice za rękę i razem wyszliśmy z restauracji. 

-Wiesz, że teraz się mnie nie pozbędziesz? -spytałem.

-Wiesz, że bardzo mi to pochlebia? Jeśli nawet byś nie chciał się ze mną spotykać znalazłabym jakiś sposób, żeby się zmusić. Zamknęłabym cię w mojej piwnicy i musiałbyś robić, co chcę.- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

-Uważaj, żebym ja cię nie zamknął! Ćwiczyłem kiedyś boks!- pochwaliłem się.

-I tak mnie nie uderzysz.

-Nigdy- potwierdziłem jej słowa.

     Dotknąłem policzka swoją dłonią, a później założyłem jej włosy za ucho. Kąciki ust Alice uniosły się ku górze. Zbliżyłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

-Do zobaczenia w Los Angeles- powiedziałem i powolnym krokiem poszedłem do samochodu.

-Będę tęsknić- krzyknęła Alice.

-Ja też- odpowiedziałem. 

     Usiadłem za kierownicą i odpaliłem busa. Spojrzałem ostatnio raz na Alli i mimo że wiedziałem, że niedługo znowu ją ujrzę, po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, odjechałem.

LUKE'S POV 

       Wszystkie nasze rzeczy leżały spakowane w samochodzie, a my czekaliśmy jedynie na Daniel'a. Siedzieliśmy na kanapach w holu, James i Veronica bawili się z małą Margaret, Beau rozmawiał z Dominic, Jai grał na PSP, a Katie usunęła na moich kolanach. Głaskałem ją po włosach i próbowałem być jak najciszej, żeby nie obudzić mojej królewny. Jej blond włosy tworzyły koronę wokół jej głowy, była zmęczona. Nie chciałem, żeby kiedykolwiek musiała przejmować się czymkolwiek, ale ostatnie sytuacje sprawiły, że wszyscy mieliśmy wiele problemów, ale przeprowadzka do Los Angeles stała się dla nas celem, który oznaczał nowe życie. 

       Do hotelu wszedł Daniel z uśmiechem na ustach. 

-No to jedziemy!- krzyknął. 

***

Zapraszam do czytania mojego fanfiction o Demi i Jai'u You Know My Heart By Heart, które znajdziecie na moim profilu. 

Janoskians You Only Live OnceWhere stories live. Discover now